Nie mogłam napatrzeć się na moich szczęśliwych przyjaciół, którzy niedługo zostaną rodzicami.
Strasznie cieszyłam się, że będę ciocią, co z tego, że bardzo młodą.
"Teraz Pati będzie mieszkać z Louisem i ich maleństwem, a pani Barbara znowu zostanie sama.
O MATKO! Na śmierć zapomniałam! Przecież babcia Pati (pani Barbara) jeszcze o niczym nie wie!
Trzeba będzie jej powiedzieć, bo nie może żyć w nieświadomości, że zostanie prababcią."
Kiedy zakończyłam monolog ze samą sobą, musiałam w końcu im o tym przypomnieć, chociaż bardzo nie chciałam psuć miłej atmosfery.
-Lou, Pati. . . . . . . . Ja nie chce psuć nastroju, ale wiecie o tym, że jest jeszcze pani Basia, trzeba jej powiedzieć.
-No właśnie. . . . . .Moja babcia. . . . . . . . Raczej nie będzie zadowolona z mojej ciąży. Nie wiem czy chciałaby za 9 miesięcy zostać prababcią. -Powiedziała przerażona.
-Nie martw się skarbie, razem wszystko jej wytłumaczymy. W końcu oboje w tym siedzimy, prawda?
-Tylko, że ona nie toleruje młodych matek. Wiele razy, gdy byłam z nią na spacerze lub zakupach i mijałyśmy jakąś nastolatkę z wózkiem, ona wtedy powtarzała, że one są nieodpowiedzialne, i że ma nadzieję, że ja taka nie jestem. Nawet prosiła mnie, żebym jej obiecała, że dziecko urodzę dopiero po ślubie. A ja jej to obiecałam. . . . . . . . W ogóle ona zawsze tak dziwnie reagowała na młode matki. Bardzo się denerwowała, a potem zmieniała temat. Nawet nie wiem dlaczego tak reaguje. Podejrzewałam, że może ona urodziła młodo dziecko, ale sprawdziłam to dokładnie. Miała tylko jedną córkę, moją mamę. I urodziła ją w wieku 28 lat. Miała już wtedy nawet męża, więc nie wiem o co chodzi. Ale na pewno, bardzo źle zniesie moją ciąże. Pewnie mnie zabije!
-Pomogę ci. Przecież razem wszystko jej wyjaśnimy. Będzie dobrze, nie martw się. -Pocieszał ją Louis.
-Właśnie, co jest z twoim dziadkiem? Nigdy o nim nie wspominałaś. -Zapytał Zayn.
-Mój dziadek zmarł 5 lat temu, ponieważ był ciężko chory. Ale nie lubię do tego wracać, dlatego nie wspominałam. -Westchnęła.
-Przepraszam, nie wiedziałem.
-Nic się nie stało, miałeś prawo być ciekawym. Poza tym, to teraz nie ważne. Ważniejsze jest to, że muszę powiedzieć wszystko babci. . . . . . . . .
-Może teraz do niej pójdziecie? Im szybciej wszystko wyjaśnicie, tym szybciej będziecie mieć to z głowy. Jest idealna godzina na wyznania, więc możecie jechać od razu. -Wtrącił Liam.
-Liam ma racje. Pojedźcie do niej jak najszybciej. -Poparł go Niall.
-To co? Jedziemy? -Zapytał Tommo zwracając się do Pati.
-Chyba nie mamy wyjścia. -Odpowiedziała z żalem i zaczęła się zbierać.
Louis wziął kluczyki do auta i łapiąc swoją dziewczynę za rękę, dodał:
-No to idziemy na ścięcie! trzymajcie kciuki! -I obejmując się wyszli.
-Mam nadzieję, że będzie dobrze. . . . . . . . . -Westchnęłam.
-Raczej nie byłoby dobrze, gdyby jej babcia tego nie zrozumiała. -Dodał Harry.
Po chwili zadzwonił mu telefon, a on natychmiast go odebrał. Po rozmowie, domyśliłam się, że była to Sam. Następnie kończąc rozmowę, zapowiedział. -Sam do nas za chwile przyjedzie. Nie robi wam to kłopotu, prawda?
-Nieeee! -Krzyknęliśmy razem chórem, a Harry tylko się uśmiechnął.
Siedzieliśmy ciągle w tym samym miejscu w grobowej ciszy. Po 15 min. do domu dotarła Sam, a gdy dowiedziała się, że czekamy na chwile prawdy, dołączyła do nas. Usiadła obok Harry'ego i tak jak my, milczała. Strasznie się denerwowałam, bałam się reakcji pani Barbary. To dobra kobieta, ale prawda, nie wiedzieć czemu, dziwnie reagowała na młode matki.
Czekaliśmy jeszcze pół godziny, aż w końcu drzwi od domu się otworzy i zobaczyliśmy w nich Louisa. Nie było z nim Pati, a on był bardzo wściekły. Oznaczało to tylko jedno. . . . . . . Babci Patrycji nie przyjęła ich ciąży, a tym bardziej Louisa.
-Co się stało? -Zapytałam przerażona i wstałam natychmiast z kanapy.
-Straciłem ją, rozumiecie?! Jej posrana babcia nie chce mnie widzieć! Nienawidzi mnie! A nawet mnie nie wysłuchała! Ja pierdole, co ja mam teraz zrobić?! -Wkurzał się Lou.
-Ale czekaj, co ona ci powiedziała? -Dopytywałam.
-No właśnie nic! Kazała mi się wynosić i zabroniła Pati, a potem dziecku, spotykać się ze mną! Ona jest jakaś chora! Nie ogarniam tej kobiety!
-Weź się nie wkurzaj, tylko powiedz wszystko po kolei, co i jak mówiliście.
-Dobra, więc tak. Poszliśmy do niej spokojnie i grzecznie. Na początku była miła, nawet nam herbatkę zaproponowała. Ale później, gdy powiedzieliśmy jej o ciąży i o tym, że ja jestem ojcem, wyrzuciła mnie z domu i groziła miotłą! Cholera! Nawet nie wysłuchała tego, co miałem jej do powiedzenia!
-Pani Basia taka jest. Najpierw się wkurza, ale potem wszystko wybacza. Spokojnie. Jestem pewna, że jeszcze wszystko się ułoży. Najlepiej, wybierz się do niej jutro, jak trochę ochłonie i nie daj jej głosu. Powiedz, ze kochasz Pati, że chcesz z nią być na zawsze. Że zajmiesz się dzieckiem i Patrycją, że im pomożesz. Pokaż jej, że nie musi się o nic martwić, bo ty się wszystkim zajmiesz. To na pewno da jej do myślenia i przeprosi cię i wybaczy. -Podeszłam do Lou i przytuliłam się mocno, żeby dodać mu otuchy. Sama też nie bardzo wierzyłam w to co mówiłam, ale jakoś musiałam go pocieszyć. Miałam nadzieję, że to co właśnie mu powiedziałam, okaże się prawdą. Znałam panią Basie, często denerwowała się o byle co, ale zawsze potem jej to przechodziło i zapominała o tym. Na prawdę wierzyłam, że i tym razem będzie tak samo.
-Carol ma rację. Pójdź jutro i wszystko wyjaśnij. A dzisiaj daj sobie spokój i nie denerwuj się. To tylko ci zaszkodzi. -Poparł mnie Harry.
Matko! Jaki on był śliczny, kiedy mówił, że mam rację!!!
-No dobra, spróbuję jutro. Tylko proszę, chcę teraz być sam. Zostawcie mnie. -Odparł już mniej wściekły Lou, maszerując ze zwieszoną głową na górę i zamknął się w pokoju.
-To w takim razie, nie zostaje nam nic innego, jak zostawić go w spokoju. . . . . . . . -Westchnęła Sam. -Strasznie mi go żal. On nie może widywać się z ukochaną osobą, a ja osobiście, nie wyobrażam sobie nie móc spotykać się z Harrym. -Dodała i przytuliła się do Harry'ego.
Myślałam, że jej coś na to odpowie, cokolwiek, ale on nie powiedział nic. Dopiero po chwili, zapytał:
-Może pójdziemy się gdzieś przejść?
-W sumie chętnie się przewietrzę. -Odparła.
-No to idziemy. -Powiedział Styles i wyszedł razem z Sam. (Jak ja jej zazdrościłam!!!!)
-Wiecie co. . . . . . . . Właśnie sobie przypomniałem, że muszę wykonać ważny telefon, przepraszam. -Uśmiechnął się Liam i puścił do mnie oczko. Pewnie chodziło o Danielle. . . . . . . . . .
-Dobra, no to skoro nie mamy co robić, to chyba nie będziecie źli, jeżeli powiem wam, że idę coś zjeść? Wiecie, stres na mnie źle działa i od razu robię się baardzo głodny. . . . . . -Zaśmiał się Niall i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zniknął w kuchni.
W pokoju natychmiast zrobiło się pusto. Louis siedział samotnie u siebie, Pati była uwięziona u babci, Liam poszedł dzwonić do Danielle, Niall pobiegł na randkę z lodówką, a Harry i Sam poszli na spacer. Wspólny spacer. Nie to, żebym była zazdrosna, ale. . . . . . . . . . . No dobra, kogo ja chce oszukać? Byłam zazdrosna. CHOLERNIE ZAZDROSNA! Ale co z tego? Moja zazdrość nic nie zmieni. . . . . . . . . . .
Tak jak już wspomniałam, pokój zrobił się pusty. Byłam w nim tylko ja i Malik. Przez chwilę staliśmy w ciszy, aż w końcu on tą cisze przerwał.
-Może my też się gdzieś przejdziemy? Chyba, że masz jakiś lepszy pomysł.
-Możemy się przejść. I tak nie mam nic ciekawszego do roboty. -Westchnęłam.
-No to chodźmy. -Uśmiechnął się i biorąc telefon ze stołu, wyszedł razem ze mną z domu.
Na dworze było bardzo ciepło, ale na szczęście wiał lekki, chłodny wiaterek, dlatego było bardzo przyjemnie.
-Może pójdziemy do parku? Znam taka świetną górkę, na której często przesiaduję razem z chłopakami.
-Dobrze. Mi obojętne gdzie pójdziemy, ważne żeby choć na trochę zapomnieć o tym, co dzieje się w domu i spędzić miło czas. -Uśmiechnęłam się. To dziwne, nigdy wcześniej tego nie zauważyłam, ale Zayn jakoś inaczej reagował na mój uśmiech. Robił się. . . . . . .Rumiany. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie chciałam o to pytać, bo jeszcze bardziej by się zawstydził.
Droga zleciała nam na rozmowie i śmiechu. Świetnie się z nim dogadywałam, bo Zayn był na prawdę cudownym chłopakiem. Ale dla mnie, w przeciwieństwie do Harry'ego, był tylko przyjacielem. Chodziliśmy chwilę po parku, a potem weszliśmy na wspomnianą przez Malika górkę i zrobiliśmy sobie przerwę.
-Powinniśmy częściej gdzieś razem wychodzić. Jesteś świetną dziewczyną i świetnie mi się z tobą gada.
-Dzięki, ale bez przesady, są lepsze dziewczyny. Tylko mi teraz nie mów, że nie mam racji! -Zatrzymałam go przed zaprzeczeniem. -Ja zawsze mam rację! -Zaśmiałam się. -Zayn, powiedz mi, dlaczego nie masz dziewczyny? Przecież ty możesz mieć każdą!
-Ale ja nie chcę każdej, ja chcę tą jedną!
-Ahaaa, czyli się zakochałeś? Ojej, mój malutki Zayn się zakochał! -Rozczuliłam się i poczochrałam jego idealnie ułożone włosy.
-Oj tam. . . . . . . . . . .
-jakie "Oj tam" ?
-No bo to nie ważne. Lepiej ty mi powiedz, dlaczego nie masz chłopaka?! Bo wiem, że ten idiota cie zostawił, ale czemu nie masz następnego?
-Bo ja też czekam na tego jednego! -Przedrzeźniałam go, ale mówiłam w końcu prawdę. Czekałam. Na Harry'ego.
-Ahaaa, czyli ty też się zakochałaś ? -Zaśmiał się, powtarzając moje słowa.
-Dobraa, ja przestanę, ale ty tez musisz przestać.
-Okay. -Zgodził się. -Ale musisz ponieść jakąś karę! -Krzyknął i rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Nie zawsze to na mnie działało, ale teraz przewróciłam się ze śmiechu.
-MALIK! aaaa, przestań, durniu! -Krzyczałam, ale on ciągle nie przestawał.
-Nie będziesz już przedrzeźniać najcudowniejszego Maliczka? -Szantażował mnie.
-Nie będę! Ale przestań!!! -Krzyczałam, ale to nic nie dawało. Leżałam na ziemi i nie mogłam przestać się śmiać, a Zayn tak bardzo był przejęty łaskotaniem mnie, że żeby było mu łatwiej, usiadł na mnie okrakiem i dalej łaskotał. W końcu sam zaczął się śmiać i potem razem zwijaliśmy się ze śmiechu. Zebrałam się w sobie i sama zaczęłam go łaskotać, przez co stracił równowagę i przewrócił się na mnie. Przestałam go łaskotać, a Zayn lekko się podniósł, przez co stykaliśmy się nosami. Zapanowała chwila ciszy.

Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i pewnie wyglądaliśmy jak zakochani. W pewnej chwili, Zayn zmniejszył odległość między nami, a mi nie wiedzieć czemu, nagle przypomniał się Harry. Nie wiem dlaczego, ale on nie chciał opuścić mojej głowy. Malik zbliżył się jeszcze trochę, po czym poczułam coś ciepłego, a zarazem mokrego na ustach. Nie było to nic innego, jak usta Zayna. Pocałował mnie.
Leżałam w bezruchu, nie odepchnęłam go, ale też nie oddałam mu pocałunku. Lubiłam go, na prawdę.
Ale na pewno nie kochałam. Kochałam Stylesa, więc nie wiem dlaczego w ogóle nie zareagowałam.
Zayn zaczął coraz bardziej pieścić moje wargi, a ja ciągle nic nie robiłam. Myślałam cały czas o Hazzie, ale dopiero po chwili coś zrozumiałam. A mianowicie, kochałam Harolda jak nikogo innego. Był dla mnie wszystkim, ale musiałam sobie odpuścić. nie wykorzystałam tego, gdy on coś do mnie czuł, a teraz było już za późno, na walkę o niego. Postanowiłam postarać się o nim zapomnieć i cieszyć się jego szczęściem.
Dlatego stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeżeli pocałuje Zayna i w końcu zaangażowałam się w ten pocałunek. . . . . . .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że tym razem niczego nie zepsułam xD
Jeżeli coś jest nie tak, to piszcie, cenie sobie szczerość :)
A teraz takie pytanko, już może się domyślacie z kim na końcu będzie Carol? Swoje odpowiedzi, piszcie w komentarzach. Chcę zobaczyć, czy pisze tak, że od razu wiadomo jak się skończy, czy może jednak zakończenie ciągle jest dla was zagadką :D