Kocham się w moim przyjacielu z zespołu. Tak, jestem debilem. ~Harry Styles

sobota, 27 października 2012

Rozdział 16

-Chłopaki! Śniadanie na stole! -Zawołałam i postawiłam na stole ostatnie nakrycie. Na szczęście potrafiłam głośno krzyczeć, więc po chwili cała piątka zeszła gęsiego po schodach. Pierwszy schodził Liam, za nim Niall, Louis, Zayn, a na końcu zaspany Harry. Wszyscy byli jeszcze w piżamach , z resztą ja i Pati też. Gdy ona zobaczyła Lou widziałam, że zrobiła się czerwona i zaczęła szybciej oddychać. Zakochana.....
-Co jemy? -Zapytał jako pierwszy Niall, ale nie czekając na odpowiedź, rzucił się na jedzenie.
-To co widzisz. Co dzisiaj robimy? Ja jakoś nie mam pomysłu..... -Stwierdził Zayn i ugryzł kawałek bułki.
-Mam pomysł. Ale to dla odważnych. -Zawołał triumfalnie Liam. -Zaprosimy jeszcze Alex i zagramy w butelkę na "prawda czy wyzwanie?" Co wy ta to?
-Tego jeszcze nie było. Ale wchodzę w to. -Powiedziałam.
-Ja też! -Zawołał Harry i Lou.
-Mi pasuje. Czemu nie.... -Powiedziała Pati,a  Zayn poparł jej zdanie.
-Gashimdfhduh!!! -Zawołał Niall z pełną buzią jedzenia, ale nikt nie pytał o co mu chodziło, bo każdy wiedział, że też jest za.
Zjedliśmy śniadanie i mieliśmy właśnie iść do dużego pokoju zagrać, ale był taki bałagan, ze stwierdziliśmy, że najpierw trzeba to wszystko ogarnąć. Włączyliśmy muzykę na Full i zaczęliśmy sprzątanie.
Każdy miała swój, wyznaczony kawałek pokoju. Ale było nas sporo, więc sprzątanie poszło gładko.
W między czasie blondynek zgłodniał, dlatego potrzebował pół godziny na pobycie sam na sam z lodówką.
Więc każdy zajął się przez jakiś czas sobą. Harry i Zayn poszli gdzieś się przejść, a Liam i Pati poszli oglądać bajki. Lou chciał się do nich dołączyć, ale skoro ja nie miałam nic ciekawego do roboty, postanowiłam, że wykorzystam tą wolną chwilę i pogadam z Louisem na temat mojej przyjaciółki.
Zaprowadziłam go do małego pokoju, w którym wcześniej spał Kiwi i usiadłam na łóżku.
-To co takiego chciałaś mi powiedzieć, że nie mogłem pójść oglądać SuperMana ? O czym chciałaś pogadać? -Zapytał.
-A nic.... Chciałam po prostu spędzić trochę czasu ze swoim przyjacielem. Przyznaj, że prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy....
-Jak to nie? Codziennie ze sobą gadamy!
-Taak, ale mi chodzi tak..... Sam na sam.
-Aaa....No, to nie. Nie rozmawiamy. -Potwierdził.
-To jak tam ci się układa twoje życie prywatnie?
-Z Harrym? Układa mi się baardzo dobrze!
-Nie, nie chodziło mi o Harry'ego. Z dziewczynami....
-Z dziewczynami? No, nie za bardzo. Szału nie ma.... -Szepnął spuszczając głowę.
-Ale.... Masz jakąś na oku?
-Na oku?? Gdzie?? Nie widze jej! Zdejmij mi ją! -Krzyczał i trzymał się za oczy.
-Louis! Ty matole! Przecież wiesz o co mi chodziło! -Po tych słowach usiadł znowu na swoim poprzednim miejscu i uspokoił się.
-Tak, wiem o co co chodzi. Ale serio nie jest za dobrze. I mam w sumie jedną na oku....To znaczy podoba mi cię, ale ona nic do mnie nie czuje....-Westchnął.
-Skąd wiesz? Może ona coś do ciebie czuje, ale myśli tak samo? Że ty pewnie nic do niej nie czujesz i nie ma szans? Spróbuj! Powiedz jej to, a wtedy będziesz mieć pewność. Nic nie stracisz, a możesz zyskać! -Zaproponowałam.
-Nie, na pewno nie...Gdybym ci powiedział kto to jest, na pewno byś zmieniła zdanie i odradziłabyś mi wyznanie miłości....
-To powiedz. Zdradź mi kim jest ta szczęściara, a wtedy powiem ci czy zmieniam zdanie.
-Lepiej żebyś nie wiedziała...
-Lepiej żebym wiedziała. No powiedz, nie powiem jej tego!
-Na prawdę? Nie powiesz? -Zapytał z nadzieją w głosie.
-Na prawdę, nie powiem jej tego, bo TY jej to powiesz! A teraz gadaj, kto to?
-Jesteś pewna, że chcesz to wiedzieć?
-Tak, jestem pewna. Mów!
-To jest....Patrycja....
-Patrycja?! -Zawołałam.
-Tak, ale nie mów tak głośno, bo jeszcze usłyszy.... I co? Zadowolona? Nie mam u niej szans. Jestem niegodny tej niezwykłej dziewczyny....-Stwierdził smutno.
-Nie prawda! Jesteś cudownym chłopakiem. Zabawnym, wesołym, kochanym, czułym i niezwykle przystojnym. I miałbyś nie mieć u niej szans? -Zapytałam z niedowierzaniem.
-Taak, jasne. Może jestem taki jak mówisz, ale ona.... Jest przepiękna, ślicznie pachnie jak kwiatki wiosną, jest mądra, utalentowana, wesoła i ma przepiękny głos. Kiedy mówi cały świat padaj jej do stóp. Ona jest jedyna w swoim rodzaju. Drugiej równie cudowniej i pięknej nigdzie nie znajdziesz. A ja na nią nie zasługuje.... Jestem tylko zwykłym chłopakiem, który marzy by być z kimś takim jak ona....- Wydukał i padł bezwładnie na łóżko. Zrobiło mi się strasznie żal. Był w niej zakochany i nie widział, że ona też go kocha. Ale nie mogłam mu powiedzieć, bo obiecałam jej, że nikomu tego nie powiem,a tym bardziej jemu. Dlatego to jego musiałam namówić, by powiedział jej prawdę.
-Lou....Nie mów tak....Przecież wiesz, że jesteś równie cudowny co ona.
-Ale ja nie mam szczęścia do dziewczyn. Żadna mnie nie kocha, wszystkie prędzej czy później mnie zostawiają....-Żalił się.
-Jak to żadna cie nie kocha? Wiesz jak duużo dziewczyn cie kocha?  Twoje fanki cie uwielbiają, ja cie kocham, Harry cie kocha....Chłopaki cie kochają, twoja rodzina cie kocha.... Jest tyle osób, które cie kochają, więc nie mówi mi, że nikt!
-Ale co mi po miłości przyjaciół, rodziny i fanek....Ja chcę JEJ miłości! Niczyjej innej tylko JEJ!- Zaszlochał.
Nie mogłam tak dłużej na niego patrzeć i nic nie robić. Musiałam mu wbić do tej tępej głowy, że ma u niej szanse i musi działać! Podeszłam do niego i podniosłam z łóżka tak, żeby siedział.
-Posłuchaj. Jeżeli na prawdę ci na niej zależy, to pokaż jej to! Jeżeli będziesz tak tu siedział i użalał się nad sobą to nic nie osiągniesz! Najwyżej kilka kilo nadwagi od braku ruchu.
Dlatego człowieku, weź się w garść! Pomyśl sobie, że dasz rade i powiedz jej jak baardzo ja kochasz!~I myślę, że jeżeli to zrobisz zyskasz prześliczną dziewczynę! -Krzyknęłam mu prosto w twarz. Przez chwile nic nie mówił tylko gapił się na mnie z szeroko otwartymi oczami i rozdziawiona buzią. Dopiero po chwili namysłu krzyknął:
-TAK! Masz rację! Powiem jej to, bo musi mi się udać! Jestem silny i cudowny i stworzony dla niej, dlatego uda mi się! Wierze w siebie!!! -Ostatnie zdanie krzyknął jeszcze głośniej.
-Ale nie wierz w siebie za głośno, bo jeszcze cie usłyszy za szybko. -Zaśmiałam się.
-No tak. Znowu masz racje. Dzięki za pomoc, jesteś niesamowita Carol! I twój chłopak jest wielkim szczęściarzem, że ma taką wspaniałomyślną dziewczynę! -Powiedział i pocałował mnie soczyście w policzek. -Ale może ktoś jeszcze ci się podoba? -Zapytał i podniósł śmiesznie brwi.
-Lou, ja mam chłopaka i to jego kocham......- Nie wiem dlaczego, ale gdy to mówiłam, czułam się jakbym kłamała.... Może w jakimś stopniu kłamałam?
-No dobra, jak chcesz..... Jeżeli TYLKO jego kochasz to okay.
-To co? Idziemy zagrać w tą butelkę? Nasz żarłok chyba splądrował już całą naszą lodówkę! -Zaśmiałam się.
-Chyba taak. Chodźmy, bo jeszcze zacznie pożerać meble, albo gorzej...Zacznie pożerać NAS!! -Zawołał i z udawaną paniką złapał się za głowę. Zrobiłam dokładnie to samo i w takiej pozycji razem wybiegliśmy z pokoju i zbiegliśmy z krzykiem na dół.
Czekała nas gra w butelkę i prawdopodobnie, niedługo wyznanie miłości.....

czwartek, 25 października 2012

Rozdział 15

MARK!!!
Gdy to zobaczyłam, ą się uśmiechnęłam.
-Mark! Tak, jak myślałem! OMC! -Zawołał rozradowany Lou.
-OMC? Co to znaczy? -Zapytałam.
-Nie wiesz co to znaczy? Jak możesz nie wiedzieć!?
-Ale nie wiem, wytłumaczysz? -Zapytałam.
To znaczy " O MY CARROT!" -Powiedział oburzony, bo nikt nie rozumiał jego pięknego, nowo wymyślonego słowa. 
Do domu wróciliśmy z bananami na twarzach. A w drodze powrotnej musieliśmy wstąpić do Tesco, bo nasza lodówka była pusta (ciekawe dlaczego....), a Tommo chciał zjeść trochę marchewek, bo jak powiedział: "mam mało cukru". Oczywiście zakupy trwały wieki, bo Niall co chwilę po coś wracał i mówił, że zapomniał za pierwszym razem i teraz dopiero sobie przypomniał i musi to koniecznie kupić.
Wracając, postanowiliśmy odwiedzić młodego, nieświadomego jeszcze ojca i przekazać mu tą wspaniałą wiadomość.
-Maaaaark!! -Wrzasnęłam wpadając do jego mieszkania. (wiedziałam gdzie mieszka, bo już wcześniej widziałam skąd wychodzi)
-Taaaak??!!! Co jest!!?? -Zapytał zdezorientowany. Wzięłam na ręce Kiwi'ego i podeszłam do niego.
-Tam ta dam! Przedstawiam ci twojego prawowitego syna. Kiwi'ego I !!!
-Ale....Przecież.....Nie pamiętasz, że....
-Tak wiem, ale Kate wcale cie nie zdradzała, tylko...... No....Była zmuszana do TEGO przez swojego ojca....To nie była jej wina..... A dziecko jest twoje i mogę ci to udowodnić. Mam to na piśmie. Wczoraj byliśmy zrobić badania na ojcostwo i ojcem okazałeś się TY!!! Proszę, a oto twój syn.... -Powiedziałam i dałam malucha Mark'owi. Wziął go na ręce i przytulił. Popatrzył na niego dokładniej, bacznie się przyglądając i stwierdził:
-Rzeczywiście! On jest do mnie podobny! I do mojego ojca i dziadka..... Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem ? A teraz..... Co ja zrobiłem.... Zachowałem się jak ostatni idiota. Zostawiłem swoją dziewczynę, osądzając ją o zdradę na podstawie jednego zdjęcia, nawet z nią o tym nie rozmawiając.... Porzuciłem swojego syna, bo myślałem, że należy do kogoś innego, a nie zrobiłem nic, żeby mieć pewność...
Jaki ze mnie idiota!
-Nie przesadzaj, nie wiedziałeś....
-Ale jednak..... Czy mógłbym się nim zajmować? Proszę....
-Zajmować? I ty się jeszcze mnie pytasz? Ja na to czekałam, aż o to zapytasz!!! -Zawołałam i przytuliłam się do niego i maleństwa, a chłopcy dołączyli się do mnie. Tak się cieszyłam! Kiwi nareszcie będzie ze swoim tatą..... To taka cudowna wiadomość... 
Mark pojechał razem z nami do domu i spakował swojego synka. Tego wieczoru, mały był już z tata. Trudno nam było się z nim pożegnać, ale niedługo koniec ferii i nie miałabym czasu żeby się nim zajmować. W sumie to dobrze... Kiedyś to pożegnanie musiało nastąpić, prędzej czy później, ale i tak by nastąpiło. 
Prawda, to było trudne, ale jakoś daliśmy radę, trochę płacząc.... 
Zaraz po tym jak Mark wyjechał z naszego domu zrobiło się jakoś tak cicho i pusto. Pokój zrobił się pusty i nikt nie miał dobrego humoru. Chociaż powinniśmy się cieszyć.....
Poszliśmy spać w spokoju. Po raz pierwszy od dawna nikt nie musiał w nocy wstawać do płaczącego chłopca. Dlatego się wyspaliśmy. Rano wstałam pierwsza. Przynajmniej tak myślałam.... 
W salonie siedziała już Pati, oglądając bajki (uzależniła się przez Liama) i pałaszując marchewki (to raczej od Lou). Z tego całego zamieszania, nie miałam czasu żeby z nią pogadać o wszystkim i o niczym. Brakowało mi naszych częstych rozmów.... Usiadłam koło niej i wzięłam do ręki jedną marchewkę, która leżała na stole.
-Co jest skarbie? Czemu tak wcześnie wstałaś? -Zaczęłam
--Nieeee, wszystko okay. Tylko tak jakoś cicho. A ty czemu już wstałaś ?
-Nie wiem. Nie mogłam spać. Przez Kiwi'ego zapomniałam jak bardzo kocham z tobą gadać...
-Ja teeeż.....- Odpowiedziała i przytuliła się do mojego ramienia.
-Wiesz, jeste pewna rzecz, o której muszę ci powiedzieć....
-Dawaj. Ja też muszę ci coś wyznać, ale ty pierwsza! -Krzyknęłam.
-No dobra.... Wiesz, od pewnego czasu... No.... Chyba ja coś czuję do Tomlinsona. Ja... Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że coś do niego czuję. I nie wiem co mam z tym zrobić, przecież nie podejdę do niego i nie powiem mu "Hej Louis! Zakochałam się w tobie!" Wyszłabym na idiotkę....A ukrywać się jest cholernie ciężko. No bo wiesz, kiedy on na przykład mnie przytula czy coś, albo TYLKO siedzi koło mnie, robi mi się gorąco. A jak ciebie przytula robię się...Wstyd przyznać, ale robię się zazdrosna... Jak go widzę jakoś serce mi szybciej bije, denerwuje się, ręce mi się trzęsą, robię się czerwona i nie potrafię powoli oddychać.....
-Wydaje mi się, ze ty na prawdę się zakochałaś. Wpadłaś kochana. Jesteś zakochana w Louisie po uszy! I myślę, że powinnaś mu to powiedzieć. Ukrywać się nie możesz, bo jak sama widzisz, nie dajesz rady. Musisz coś z tym zrobić. Jak nie ty, to ja!
-O nie! On nie może się dowiedzieć! Wiesz tylko ty i niech tak zostanie. Obiecaj mi, że nikomu nie powiesz, a już zwłaszcza jemu! Dobrze? -Zapytała.
-Niech będzie.....Ale kiedy poczujesz, ze to odpowiedni moment masz mu powiedzieć prawdę. Ok?
-Dobrze, ale jeszcze nie teraz.... A teraz ty! Co chciałaś mi powiedzieć ?
-No więc..... To też nie jest łatwe, ale.... Pamiętasz naszą ostatnia noc filmową ? Ja wtedy pobiegłam z Harrym po poduszki.
-Pamiętam, pamiętam...
Wtedy on potknął się i upadł na mnie. I chciał.... Mnie pocałować! Ale ja go szybko odepchnęłam, bo mam chłopaka. Chociaż nie wiem czemu, ale ja CHCIAŁAM tego pocałunku. Ale nie mogłam tez pozwolić, by do niego doszło, bo...  Mati...... Wytłumaczyłam mu potem wszystko, ale on i tak był  jakiś taki... smutny....
Był wtedy przez jakiś czas przygnębiony, ale potem mu przeszło!
-Pamiętam to! On był taki spokojny i mało żywy, a Lou się o niego martwił. Nie wiedział o co chodzi. Teraz wszytko rozumiem. Też bym była smutna jeżeli osoba, na której by mi zależało, nie chciała mnie.... Ale ja tak mam przecież z Lou...
-Nie masz tak, bo nie wiesz co on czuje.... Ale co JA mam zrobić? Ranie go, a nie chcę....
-Myślę, że skoro mu wszystko wytłumaczyłaś , to byłaś fair. Dobrze zrobiłaś. -Powiedziała i pogłaskała mnie troskliwie po głowie.
-To co zakochana przyjaciółko? Idziemy zrobić naszym dzieciuchom śniadanie? Bo jak Głodomor zejdzie, to zje wszystko co napotka i dla reszty nic nie zostanie... Robimy?
-Jasne, że tak! -Zawołała i pobiegłyśmy do kuchni. Bawiłyśmy się przy tym i śmiałyśmy... 
Kochałam ją za to. Będę musiała pogadać z Louisem. Oczywiście nic mu nie powiem, ale może on tez ukrywa swoje uczucie.... Musze to załatwić.....

wtorek, 23 października 2012

Info :p

Kochani!
Dzisiaj spotkała mnie niemiła sytuacja. Mój zeszyt, w którym pisze opowiadanie zabrała pani od muzyki (grrrr) i powiedziała, ze odda w czwartek, ale najpierw sobie przeczyta.
Tak więc nie będzie nowego rozdziału aż do czwartku, ale jak tylko dostane z powrotem mój zeszyt, na pewno od razu dodam rozdział. Obiecuję <33
Przepraszam za opóźnienia, ale to nie z mojej winy :/
Dziękuje wam, że to w ogóle czytacie i KOCHAM WAS za to !!!!!! :*****

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 14

Gdy tylko wróciliśmy do domy, od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam d Alex.
-Cześć Alex. Przepraszam za porę, ale chciałabym z tobą porozmawiać. -Zaczęłam.
-Ale, z kim rozmawiam? Kto mówi?
-Aaa, przepraszam. Zapomniałam się przedstawić. Nazywam sie Karolina i byłam dobrą znajomą Kate. Teraz to ja zajmuje się Kiwi'm, jej synkiem. Pamiętasz Kate?

-A, no tak. Pamiętam. Kate była moją przyjaciółką. Ale potem wyjechałam na dłuższy czas i trochę zepsuł się między nami kontakt. Ale wiem o tym co się stało. Jej rodzice do mnie dzwonili.....
-Tak, wiem i dlatego muszę się z tobą spotkać. Jestm pewna sprawa, o której musimy pogadać.
-No dobrze. -Odpowiedziała.
-To może jutro około 10.00? Najlepiej w rynku w herbaciarni "Hot Tea". Pasuje?
-Tak, pasuje. No to do jutra. Cześć. -Rozłączyła się. Byłam już umówiona...
Następnego dnia, poszłam na umówione spotkanie i doszłam na czas. Ale Alex się spóźniała. Zamówiłam 4 herbaty, każdą inną. Czekałam ponad godzinę, aż w końcu się zjawiła.
-Przepraszam za spóźnienie. Babcia się źle poczuła i musiałam po lekarstwa jechać. Ale już jestem....
-Nic się nie stało, chociaż trochę "upiłam" się tymi herbatami...Ale co tam. A tak w ogóle, jak mnie poznałaś? -Zapytałam.
-Może tak, ze jesteś jedyną dziewczyną w tym lokalu? Przynajmniej byłaś, nie licząc teraz mnie.
-No tak, racja. Nie pomyślałam o tym. Ale do rzeczy, bo pewnie się śpieszysz.
-Trochę tak. Muszę babci pilnować.
-No to tak.... Widziałaś kiedyś ojca Kate? Umaiłabyś go poznać?
-Tak, widziałam go mnóstwo razy. Ale o co chodzi?
-Czy to jest on? -Zapytałam i pokazałam jej zdjęcie Kate z mężczyzna.
-Taak.....To jest jej ojciec....Ale skąd masz to zdjęcie?
-Od Marka. Ale skoro to jest jej tato, to.... Czy to oznacza, że....
-Tak. Kate pewnie ci nie mówiła, ale tak. Jej ojciec...On......On nie był normalny. I teraz też nie jest. On ją do tego zmuszał.....Mówiłam jej wiele razy, żeby komuś to powiedziała. Najlepiej mamie, ale ona twierdziła, ze to nic nie da. Że może tylko pogorszyć całą sytuacje. A dziecko? Sama nie wiem czyje jest. Zastanawiałam się nad tym, Kate się zastanawiała.....A teraz.... Teraz jedynym sposobem żeby się dowiedzieć prawdy, są badania. Trzeba zrobić testy na ojcostwo i wtedy będziemy mieć pewność. Jak wczoraj do mnie zadzwoniłaś, domyśliłam się, że pewnie chcesz się ode mnie dowiedzieć prawdy. Dlatego zabrałam do woreczka jednego włosa ojca Kate. Miałam go, bo kiedyś zostawił u mnie swój płaszcz. Więc, możesz od razu zrobić badania. Proszę. -Powiedziała i wręczyła mi mały woreczek.
-Dzięki. Skąd wiedziałaś, ze mi się przyda? Jesteś na prawdę cudowna....- Przytuliłam ja i schowałam woreczek do torebki. W miedzy czasie, Alex zadzwonił telefon. Musiała wracać. Pożegnałyśmy się i ja też wróciłam do domu.
-Heeeeej!!!! Gdzie ty buyłaś??? Teskiłem za toba......-Zawołał Lou.
-Heej, byłam coś załatwić. Spotkałam się z Alex i zdobyłam wiele ciekawych informacji...
-A co takiego? -Zapytał Harry i dał mi na powitanie buziaka w policzek.
-A wiec, wiem, że Kate nikogo nie zdradzała, bo to jej ojciec był i dalej jest psychiczny. Wykorzystywał ją.
Alex dała mi włosa tego pedofila, więc możemy teraz jechać zrobić testy na ojcostwo. Wtedy będziemy mieć pewność.... To co? Jedziemy? Dobry pomysł?
-To jest genialne!! Nie wie czy już ci to mówiłem, ale Carol..... Jesteś WSPANIAŁA!!! -Zawołał Zayn.
-Wiem, to co? Kiedy jedziemy?
-Gmsanduioewjmfcofo!!!!!! -Zawołał Niall, pożerając ciasteczka.
-Co????? - Zapytalismy razem.
-Tylko jeszcze pójdę po jedzenie!! -Powtórzył i zniknął w kuchni. Cały Niall....
Po pół godzinie staliśmy wszyscy gotowi przed samochodami. Blondynek oczywiście w ręce trzymał trzy paczki żelków, dwa pudełka ciastek, trzy paczki chipsów, cztery jabłka i jedną MEGA paczkę pianek.
-Po co ci tyle żarcia? -Zapytał Liam.
-Mogę zgłodnieć. No co? Nigdy nie wiedzieliście głodującego człowieka?? -Zapytał i wsiadł do samochodu. Jechaliśmy na dwa auta. W jednym prowadził Liam, Zayn siedział obok, a z tyłu siedział głodujący człowiek i Pati. Ja jechałam z tyłu razem z maluchem, prowadził Lou, a obok niego siedział Harold. Po 15 min. byliśmy pod szpitalem. Szybko wysiedliśmy z aut i pobiegliśmy na badania.
                                                                 
                                                             45 min. później

Badania poszły szybko. Wyniki miały być następnego dnia. Cieszyliśmy się z tego, ale i tak nikt tego  nie okazywał. Wróciliśmy do domu w ciszy. W końcu nasz spokój, przerwał radosny krzyk Marchewkożercy.
-Ej, nie smutajmy...To bez sensu. Jutro dowiemy się prawdy, więc dzisiaj o tym nie myślmy. W końcu do jutra trochę czasu zostało. Wiem co zróbmy! KARAOKE!!!! -Po tym, nagle wróciła nam chęć do życia.
-Ale tak bez jedzenia? Na głodniaka? -Zapytał oburzony irlandczyk.
-Nieee, Niall. Pomimo tego, ze przed chwilą jadłeś, tobie zrobiły wyjątek, więc możesz iść coś zjeść.- Zaśmiał się mulat i poczochrał blondynkowi włosy. A on najpierw odtańczył swój Irlandzki taniec, a potem udał się prosto do kuchni.
-A ja...... Nade mną tez się zlitujecie? I pozwolicie pójść po mojego przyjaciela, Kevina? -Zapytał Lou i gdy otrzymał pozwolenie, nie minęło 5 sekund, już go nie było. Po minucie, znów zjawił się na dole razem z Kevinem. Gdy go zobaczyliśmy, zaczęliśmy się równocześnie śmiać.
-No co? Co wam się nie podoba?  Źle wyglądamy? Co z tego, że podobnie..... Nie rozumiem...
-Podobnie? Wy jesteście ubrani IDENTYCZNIE!!- Zawołałam i znowu wybuchłam śmiechem. Jeszce nigdy nie widziałam wypchanego gołębia, ubranego w czerwone spodenki, białą koszulkę w czarne paski i czerwone szelki. Gdy Tommo zobaczył jak tarzamy się ze śmiechu, wziął pod machę Kevina i naburmuszony usiadł na kanapie.
-A śmiejcie się. Jak którejś nocy Kevin podziobie wam te śliczne buźki, będziecie żałować, że się z niego śmialiście....-Powiedział i wyjął z kieszeni marchewkę. -Marchewka na pocieszenie, smutek i zagubienie! -Wyrecytował swój śmieszny wierszyk i ugryzł kawałek pomarańczowego warzywa. A my jeszcze bardziej zaczęliśmy się śmiać. Długo nie mogliśmy się pozbierać, ale w końcu Niall włączył karaoke i zaczęło się wycie.To znaczy chłopaki i Patka pięknie śpiewają. Nie to co ja...Ale przynajmniej wieczór nam się udał, tak samo jak noc. Nie przejmowałam się wynikiem. Tak szczerze, to wolałabym żeby ojcem okazał się Mark, a nie ten stary zboczeniec. Z tym facetem trzeba iść na policję. Przynajmniej ja się o to postaram, żeby słono zapłacił za to co zrobił Kate.....
Śniadanie zjedliśmy w biegu i już o 9.00 byliśmy przed gabinetem. Czekaliśmy na wyniki.
Po 15 min. wyszła pielęgniarka i powiedziała, że może wejść tylko jedna osoba. Zdecydowaliśmy, ze wejdę ja. Serce mocno mi waliło. Denerwowałam się. Gdy tylko weszłam, dostałam kopertę, lekarz coś tam pogadał i wyszłam.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, wszyscy zbiegli się wokół mnie. Otworzyłam kopertę.
Wynik był z jednej strony szokujący, ale z drugiej nie.......
Ojcem Kiwi'ego był......

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 13

Słońce świeciło i wydawało mi się, że było dość ciepło. Postanowiłam się przejść do rynku. Zawsze chodziłam do parku, ale tam nie było ludzi, a wtedy chciałam pobyć troszkę z ludźmi. Gdy wychodziłam, Harry siedział na kanapie i układał kostkę Rubika. Nawet na mnie nie spojrzał, ani nawet "cześć" nie powiedział. Zraniłam go....
Kiedy byłam przy drzwiach, Lou zatrzymał mnie i zapytał:
-Ej, wiesz może co jest Harry'emu? Od momentu gdy poszłaś z nim po poduszki, jest jakiś taki markotny i zamyślony. Wiesz o co chodzi?
-Yyyyy....... Nie wiem. Wczoraj był normalny, a dzisiaj... Nie wiem co mu jest. -Skłamałam. -Jago zapytaj.
Pytałem.... Powiedział, ze "nic", "nie twoja sprawa", i "nie ważne". Nawet nie wiem jak mam mu pomóc. A wiesz.... On jest moim przyjacielem i kiedy on jest smutny, ja też nie mam chęci na zabawy. I jeszcze nie moge mu pomóc.... Źle się z tym czuje....
-Ja na prawde nic nie wiem. Przepraszam, ale lecę się przejść. Paaa!! -Krzyknęłam i odbiegłam od drzwi. Poszłam do rynku, tak jak planowałam. Cały czas rozmyślałam o tym co mówił Lou. O zachowaniu Harry'ego. Ja go skrzywdziłam.....
Chodziłam spokojnie między ludźmi, co chwilę kogoś potrącając. W pewnym momencie usłyszałam:
-Ej! To ty Carol? Hej...... Coś się stało? Czemu masz taką minę? Co jest?
-Mark???? Nic sie nie stało..... Nie ważne..... A tak w ogóle to dobrze, że cie spotkałam. Nie miałam zamiaru się z tobą widzieć, ale jak już jesteś to wykorzystam to. Mam pytanie. Możesz pokazać mi to zdjęcie? To, na którym jest Kate z tym facetem? -Zapytałam z nadzieją w głosie, że odpowiedź nie będzie zaprzeczająca.
-Nie mam go. Wyrzuciłem. Chociaż..... Może jest gdzieś u mnie w domu. W sumie powinno być, bo Kate go nie wzięła, a jeżeli dobrze pamiętam to wpadło mi ono pod szafkę. Nie wyciągałem go, bo nie chciałem go oglądać, więc pewnie dalej tam leży. Zobacze, ale teraz przepraszam, bo się trochę śpieszę.....
-Czekaj jeszcze! Spotkajmy się jutro w parku, może być rano. Wtedy powiesz czy znalazłeś je. Ok?
-Dobra, jak chcesz.
-A.... Co z Irene? Wybaczyła ci?
-Jak na razie nic. Próbuję ja ciągle odzyskać. W pewnym sensie mi wybaczyła, ale nie ma do mnie jeszcze zaufania..... Dobra, jutro pogadamy. Lecę, czeeść!! -Krzyknął i zniknął za zakrętem. Popatrzyłam jeszcze za nim, po czym sama zawróciłam. Zrobiło mi się trochę zimno i z chęcią napiłabym się ciepłej herbatki.
Kiedy weszłam do domu, zdziwiło mnie zachowanie Hazzy. Był normalny. Zachowywał się tak jak wcześniej. Przywitał mnie radośnie, śmiał się i tańczył z chłopakami dziwny taniec.... Jego zły humor minął. Była to bardzo miła niespodzianka. To znaczy, że już mu minęło i zapomniał....
Wieczorem mieliśmy "wieczór gier rodzinnych" i graliśmy w przeróżne gry. W każdym razie było przezabawnie.
Następnego dnia, poszłam na spotkanie z Markiem. Oczywiście Niall pytał gdzie idę i, ze nie powinnam się tak codziennie przechadzać, bo się przeziębię. Kochany żarłok. A tak na chwilę zmieniając temat to, bardzo chciałabym znaleźć kogoś dla niego. Jest straasznie kochany, a jest sam. Mam nawet idealną partię dla niego..... Ma na imie Gabrysia. Mieszka w Polsce. Kiedy Pati wyjechała, ja zaprzyjaźniłam się właśnie z nią. Też uwielbia jeść i jest baardzo fajna. Muszę ich ze sobą poznać. Są dla siebie stworzeni....
Doszłam na czas. Mark już czekał.
-Hej, dzisiaj już widzę lepiej? Weselsza jesteś? Zły humor minął....No, ale do rzeczy. Ucieszysz się, bo znalazłem to zdjęcie. Nie wiem co oni ci da, ale nie ważne. Masz. -Mówił szybko Mark i wręczył i zdjęcie. Kiedy je zobaczyłam, szczęka opadła i do samej ziemi. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ale w końcu wydukałam:
-Dzięki Mark. To....Na prawdę duużo dało....
-Znalazłem jeszcze jedno. Wcześniej go nie widziałem, ale ono tylko jeszcze bardziej potwierdza mnie w moim przekonaniu. Całują się na nim....
-Mark, ty nie wiesz kim jest ten facet? Na serio?
-Nieeee..... Wiem tylko, że to z NIM mnie zdradzała.
-Taak, ale nie wiesz? To jest jej OJCIEC! Sama tego nie rozumiem. Ale jestem pewna, ze to jest on. Mówiłeś, że go nigdy nie widziałeś. Ja go widziałam. Co prawda tylko raz i to przez chwilę, ale to wystarczyło, żebym go zapamiętała. -Powiedziałam.
Byłam zdziwiona tym, co właśnie odkryłam. Kate spotykała się z własnym ojcem! Dlaczego? Z ojcem? To baardzo dziwnie brzmi....
-Ale....Jak to możliwe? Jak można z własnym ojcem? Nie wierze.....To jest ogromny dowód na to, że mnie zdradzała i, że to ona mnie okłamywała, a nie ja ją.
-Tak. Chyba masz racje. Ale to, że zdradzała z ojcem jest dziwne. To takie nierealne, chyba że......... Myślę, że wiem o co w tym chodzi, ale dopóki nie będę mieć pewności, nic ci nie powiem. Jak tylko będę mieć pewność, dam ci znać, a teraz wybacz. Mam pewną sprawę do wyjaśnienia.....-Odpadłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Chyba wiem o co w tym chodzi, ale jeszcze nie mam pewności. Doszłam do domu i już po 20 min. siedziałam na kanapie z herbatką w ręce i myślałam.
Sądzę, że Kate wcale nikogo nie zdradzała. Na obu zdjęciach nie jest szczęśliwa, a na tym gdzie się całuje, widać, że ją to obrzydza. Myślę, że jej ojciec ją wykorzystywał. Ona była zbyt słaba, żeby o tym komuś powiedzieć lub żeby odepchnąć go i nie pozwolić mu na to. Albo była na tyle silna żeby to wytrzymywać. Ale przecież mogła komuś powiedzieć. Mogła sobie pomóc. Chwila.........
Kate podobno miała tu przyjaciółkę. Muszę ją znaleźć i popytać. Ona na pewno coś wie, przecież się przyjaźniły, a przyjaciółki mówią sobie wszystko. Dopiłam ostatni łyk herbaty i wstałam. Resztę dnia spędziłam z Pati, Niallem, Harrym, Lou i Liamem na łyżwach. Zayn, chociaż niechętnie, został z Małym. Na łyżwach, zdobyłam od Lou telefon do przyjaciółki Kate.
Byłam na coraz lepszej drodze do sukcesu......

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 12

Wróciłam do domu i położyłam Malucha na popołudniową drzemkę. Zasnął bardzo szybko, widocznie stęsknił się za ciepłym domkiem i miękkim łóżkiem. Zeszłam do kuchni, żeby przygotować obiad, ale o dziwo był już gotowy. Pati i chłopcy mieli "natchnienie", więc obiad miałam z głowy. W ogóle teraz miałam trochę wolnego czasu,bo dzisiaj popołudniu Kiwi'm miał się zajmować Liam. Zjedliśmy pyszny obiad - naleśniki. A po obiedzie, postanowiłam, że zwołam narade "rodzinną" i opowiem wszystkim o Marku i o tym czego się dzisiaj dowiedziałam.
-Kochani! Jest pewna sprawa, o której muszę wam powiedzieć. Nie pytajcie czy straszna czy nie, bo to już sami ocenicie. Usiądźmy najlepiej wszyscy razem w salonie. Okay?
-Okay! -Krzyknęła reszta i rozsiadła się we wszystkich możliwych miejscach w salonie. Wtedy wszystko im opowiedziałam. Nie byłam pewna czy powinnam, ale przecież oni byli dla mnie jak rodzina, więc musiałam im powiedzieć.
-Ale....To znaczy, że Kate zawiniła? Że niby nas okłamała? I jego okłamała? Zdradzała własnego chłopaka z jakimś starszym? Coś trudno mi w to uwierzyć. No ale z drugiej strony....- Zaczął Liaś.
-Ja też do końca nie wiem komu mam wierzyć. Ale musiałam wam o tym powiedzieć. Inaczej czułabym się baardzo dziwnie....-Odparłam. Wszyscy milczeliśmy. Nagle, cisze przerwał płacz Bąbla. Liam wstał szybko z fotela i pobiegł go uspokoić.
-Dobra, ludzie. Pomyslimy o tym później. najpierw obejrzyjmy film! -Zawołał radośnie Zayn.
-To ja ide po żarcie! -Krzyknął Blądynek i pomaszerował w strone kuchni. Chciałam usiąść na miejscu Nialla, obok Pati i poczekać na rozpoczęcie filmy, ale Lou kazał polecieć mi na górę i znieść kupę poduszek i parę kocyków. Wstałam z miejsca chcąc grzecznie wykonać polecenie i ruszyłam ku schodom. Nagle Harry stwierdził, że mi pomorze i dogonił mnie idąc koło mnie.
-Kto pierwszy po poduszki ten siedzi na kanapie! -Wydarł się Loczek i ruszył na górę.
-I z pewnością to będę ja! -Zawołałam i przytrzymałam go za koszulę i przegoniłam. On nie był gorszy. Złapał mnie za rękę i teraz to on prowadził. Nie mogłam dać mu wygrać. On też nie dawał za wygraną. Przepychaliśmy się i na zmianę, raz ja, raz on, prowadziliśmy. Równo wbiegliśmy do pokoju z poduszkami. Wygrywałam. Już chciałam dorwać poduszki, ale Harry złapał mnie za rękę, obrócił, po czym potknał się o jakąś zabawkę i wywrócił wprost na mnie. Tym sposobem wylądowałam miękko na poduszkach, a Harry na mnie.  Strasznie się przy tym śmialiśmy. On podniósł wyżej głowe, tak ,że nosami prawie się stykaliśmy. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Były nieziemsko zielone i były skierowane wprost na moje. Leżeliśmy tak patrząc się na siebie, aż w pewnym momencie, Harry zbliżył się do mnie. Teraz dzieliły nas tylko milimetry. Gdy już prawie nasze usta się zetknęły, coś we mnie się obudziło i odepchnęłam go. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Coś we mnie nie chciało tego pocałunku. Nie pozwalało mi tego zrobić, chociaż tak bardzo chciałam... Pragnęłam poczuć smak jego ust, ale jakby druga ja, zabroniła mi tego i szepnęła: "A co z Mateuszem?". Harry zdezorientowany wstał ze mnie i poprawił koszulkę. Spoważniał, z resztą ja też. Po ty jak go odepchnęłam jakby posmutniał. Nie chcę żeby pomyślał, ze go nie chcę, tylko, ze nie mogę zdradzić Mateusza.Na pewno to zrozumie.... Przecież nie wie, że mam chłopaka, jakby wiedział nie próbowałby mnie pocałować. Widać było po jego minie, ze był zmieszany i zawstydzony.
-Yyy....Ja...Przepraszam. Nie powinienem był....
-Harry...To ja cie przepraszam. Jest coś o czym nie wiesz i co nie pozwalało mi cie....No wiesz...... To moja wina...
-Nie....Ja po prostu nie powinienem był chcieć cie pocałować....Głupi jestem i tyle...Moja wina.... Dobra, może.....Zapomnijmy o tym. Proszę.....
-Nie Harry...Posłuchaj. Jest coś o czym nie wiesz. Musze ci o tym powiedzieć, bo czuje się jakbym cie oszukiwała. Wysłuchaj mnie, proszę....
-Niech będzie, ale i tak to moja wina.....-Powiedział Lokers smutnym głosem.
-Harry...Ja mam chłopaka. Nie chciałabym go zranić. Ale to nie znaczy, ze cie nie lubie. Bo Bardzo cie lubię, ale wiesz.... Nie mogę być nie fair wobec jego... Chyba rozumiesz....-Powiedziałam, i czekałam na jego reakcje.
-Ahaaa..... No tak... Mogłem się domysleć... Taka ładna i bez chłopaka.... To by było troche dziwne... Ja nie miałem pojecia, że ty kogoś masz. Nigdy o tym nie wspominałaś, więc.....Nie wiedziałem.... Ja głupi! Jeszcze sobie wyobrażałem, że może jednak ty cos do mnie.... Matko! Ale ze mnie idiota!
-Niee, to nie prawda.... Po prostu nie wiedziałeś.
-Ale ty i tak nic do mnie nie czujesz, bo kochasz tamtego....
-Harry, to nie tak, ze nic do ciebie nie czuje. Sama nie wiem co czuję... Tego nie da się nazwać...
-Nie ważne. Zapomnijmy o tym. Po prostu weźmy te poduszki i chodźmy do reszty, bo będą się martwić. A to co chiałem zrobić....Jakby tego nie było. Okay? -Zaproponował.
-Tak, zapomnijmy i chodźmy.....-Odpowiedziałam, wzięłam poduszki i ruszyłam za Haroldem. Nie chciałam o tym zapominać, ale....Obiecałam. Wydaje mi się, ze to co mu powiedziałam, zepsuło nasze relacje. Zrobił się taki... Smutny i dziwny.... Czyżby na prawdę coś do mnie czół, a ja złamałam mu serce? On? Nie wierze, pewnie źle to odebrałam. On nic do mnie nie czuje. Kierowały nim emocje....
Zeszliśmy do reszty i staraliśmy zachowywać się normalnie. Podczas oglądania wszyscy się śmialiśmy i wygłupialismy. Ale widziałam te jego spojrzenia.... Były pełne żalu i smutku. I to wszytko przeze mnie! Ja mu to zrobiłam! Mogłam wtedy dać mu się pocałować, może byłoby inaczej.... Ale Mati.... No właśnie, jest jeszcze on. Z jednej strony cieszę się, ze nie dałam się mu pocałować, ale z drugiej, tego żałuję...
Ale pomijając to, wieczór się udał. Najlepszy był Niall z pełną buzią Haribo i Lou z pełną buzią marchewek, tańczący Gangam Style! To był cudowny widok.... Poszliśmy spać ok. drugiej w nocy, bo musieliśmy troche poszaleć. Nie wyspaliśmy się, ale warto było.....

środa, 10 października 2012

Rozdział 11

Dzień zapowiadał się wspaniale. Pomimo tego, ze to zima. Ale przynajmniej słońce świeciło. Postanowiłam, że nie będę siedzieć w domu bez czynnie i pójdę z spacerek z Łobuzem. Ubrałam siebie i małego baardzo ciepło, wsadziłam go do wózka i pożegnałam się z resztą.
-Hej, gdzie idziesz? -Zapytał jako pierwszy Harry, a Lou, Zayn i Niall dołączyli się do pytania.
-Na spacer. Świeci słońce, więc nie będę siedzieć w domu i się nudzić. Poza tym dobrze mi zrobi trochę świeżego powietrza.
-A kiedy wrócisz? -Tym razem zapytała Pati.
-Niedługo. -Odrzekłam krótko i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam żeby któreś z nich chciało iść ze mną. Lubiłam ich towarzystwo, ale tym razem chciałam być sama.No może nie całkiem, bo przecież był jeszcze Kiwi, ale on i tak nie zadawał głupich pytań. Może dlatego, ze nie potrafił mówić. Na pewno tak.
A dlaczego chciałam być wtedy sama? Miałam dwie ważne sprawy do przemyślenia i potrzebowałam ciszy i spokoju. Gdy tylko wyszłam, przywitał mnie chłodny powiew wiatru. Przykryłam dokładniej Brzdąca i ruszyłam w stronę parku. No więc tak. Dwie rzeczy, które muszę przemyśleć. Jedna, sprawa Marka oraz druga, sprawa Loczka. Może najpierw ta druga. Chyba zakochałam się w tym uroczym zielonookim, siedemnastolatku. Ahhhh..... A nie powinnam. Mam Mateusza, którego co prawda dawno nie widziałam, ale kochałam. Nie mogę lecieć na dwa fronty. To bez sensu. Dlaczego życie jest takie skomplikowane? Przecież Mateusz był zawsze dla mnie ideałem. Zawsze myślałam, ze to ten jedyny, a teraz... To znaczy cały czas myślę, że to ten jedyny, przecież u Harolda nie mam szans. On na pewno nic do mnie nie czuje, a poza tym jest wielką gwiazdą,a ja tylko zwykłą dziewczyną, która się z nim przyjaźni....
Mogłabym tak myśleć w nieskończoność, ale z zamyślenia wyrwał mnie pewien mężczyzna.Kiwi. Zaczął płakać, więc musiałam stanąć i go uspokoić. Na szczęście szybko przestał. Nagle, moją uwagę przykuł inny mężczyzna. Znacznie starszy od Kiwi'ego. Poznałam go od razu. To był Mark. Były chłopak Kate i ojciec Maleństwa. Siedział na ławce i ramieniem obejmował jakąś pannę.Można było się domyśleć. Jego dziewczyna zaszła w ciąże, więc zostawił ją i dziecko i szybko znalazł sobie inną. Która jeszcze nie jest w ciąży. To podłe. Stałam jak wryta i gapiłam się na niego. I pewnie wyglądało to dość dziwnie, ale już tyle razy robiłam coś dziwnego, więc ten jeden raz nie robił dużej różnicy. Przypatrywałam się "zakochanym", bo chciałam mieć pewność, że się nie pomyliłam. Ale to były te same oczy, ten uśmiech.... To był on! Musiałam wykorzystać to, że go widzę i powiedzieć mu to co o nim myślę. Ruszyłam wózkiem w stronę ławki, na której siedział. Chciałam od razu zacząć mu wygarniać, ale gdybym jednak się myliła, wyszłabym na jeszcze większą idiotkę, więc zaczęłam spokojnie:
-Przepraszam, czy ty jesteś Mark? -Wskazałam na niego palcem, chociaż wiem, że to niegrzecznie.
-Taak. A o co chodzi? Kim jesteś? Czy my się znamy? -Zapytał. Teraz miałam pewność, że mogę zacząć na niego wrzeszczeć.
-Czyli to ty jesteś tym idiotą, który zostawił Kate? Tylko nie próbuj mi przerywać ani zaprzeczać, bo cie poznałam. Nie potrafię zrozumieć twojego zachowania. Jak można zostawić osobę, którą się kocha, tylko dlatego, ze jest w ciąży? Tak się nie robi, jeżeli tego kogoś się kocha. A może ona była tylko twoją zabaweczką? A jak zaszła w ciąże to do wyrzucenia i do wymiany? Na prawdę tego nie rozumiem. Z dnia na dzień przestałeś kochać swoją dziewczynę. Chyba, ze jej nigdy nie kochałeś i oszukiwałeś. A dziecko? Co z twoim synem?
-Ja niby mam syna? -Przerwał mi.
- Tak! Masz syna! I, o prosze! To jest on. Kiwi. Ale przecież pewnie mało on obchodzi. Przecież go nie chciałeś. Rodzice Kate, obwiniają właśnie jego za jej śmierć. Mówią, ze gdyby nie zaszła w ciąże, wciąż by żyła. A ty? Nie mów, ze popierasz ich zdanie, bo przecież nie chciałeś nie tylko dziecka, ale i jej. I co? Nic teraz nie powiesz? No taak... Masz teraz nową zabawkę i nie interesuje cie stara, ani twój syn...Teraz możesz się odezwać! -Krzyknęłam. Zrobiłam to dość głośno, bo wszyscy którzy byli w parku, zwrócili teraz oczy w naszą stronę. On siedział na ławce jak wryty. Nawet nie spojrzał na Maluszka, ale zdjął ramie ze swojej dziewczyny. Ona też była zdziwiona tym co usłyszała. Pewnie jej nie powiedział.
-Ale jak to? Ja nic nie rozumiem.... Masz dziecko? Czemu mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś mi nie powiedzieć!!?? -Krzyknęła przerażona dziewczyna i zapłakana uciekła. Nie wiem gdzie, ale uciekła. Krzyczał za nią, ale go nie słuchała. Miała go gdzieś.
-Posłuchaj, musimy porozmawiać, ale na spokojnie. Muszę ci wszystko wyjaśnić. To nie jest tak jak myslisz. -Chciał się wytłumaczyć. Ja i tak swoje wiem, ale chętnie posłucham co ma do powiedzenia.
-No dobrze, możemy się przejść i porozmawiać. -Powiedziałam.
-Zacznę może od początku. Na pewno nie zaprzeczę temu, ze byłem chłopakiem Kate, ale ten chłopiec nie jest moim synem. To wiem na pewno. I teraz ty mi nie przerywaj. No więc tak. Kate znałem już wcześniej. Zakochałem się w niej od razu. Ja ją pokochałem, a ona mnie. Ale jej rodzice, a raczej matka mnie nienawidziła. Twierdziła, ze nie jestem odpowiedni dla jej córki. Ale my i tak się spotykaliśmy. Po roku, Kate powiedziała mi, ze jest w ciąży. Na początku się ucieszyłem. Kochałem ją i chciałem założyć z nią rodzinę. Byliśmy oboje szczęśliwi. Ale minął miesiąc i wszystko się zepsuło.  Znalazłem w jej kieszeni, zdjęcie na którym była ona z jakimś facetem. Przytulał ją, a był duużo starszy. Miała kochanka. Spojrzałem na date i zgadzała się z datą, kiedy zaszła w ciąże. Zdradzała mnie już wcześniej, a on był ojcem. Chciała się tłumaczyć, ale jej nie słuchałem. Po prostu ja zostawiłem. Na prawdę jej ufałem, a ona mnie zdradziła i okłamywała.... Byłem załamany, ale musiałem się w końcu pozbierać. Wtedy poznałem Irene. Moja dziewczynę, która teraz myśli, że ją okłamałem. Zawsze będę kochał Kate, ale po tym co mi zrobiła, musiałem ją zostawić. Teraz wszystko zaczęło mi się układać, ale zjawiłaś się ty z pretensjami i zepsułaś mój związek. Musisz mnie zrozumieć.... - Po tym co usłyszałam, nie wiedziałam co powiedzieć. Kate inaczej to przedstawiała. Chociaż ona prawie wcale o tym nie rozmawiała....
-Jeszce mi mówisz, ze Kate nie żyje....... Ja.... nie wiedziałem...... Gdybym wiedział, poszedłbym chociaż na pogrzeb.... A tak.... Dlaczego to się stało? -Pytał Mark.
- Podczas porodu były komplikacje. Dziecko żyje, a ona nie. A na pogrzebie nawet ja nie byłam. Tylko jej najbliższa rodzina. Ty ją znałeś dobrze, prawda? - W końcu coś powiedziałam.
-Nie. To znaczy matke, a ojca nigdy na oczy nie widziałem. To okropne, ze nawet was nie wpuścili..... Byłaś jej przyjaciółką...... A wnuka swojego nie chcieli?
-Nie. Powiedzieli, że to przez niego ona nie żyje. Mówiła już ci to. -Rozmawialiśmy dość długo.  Jeszcze mu się przedstawiłam i pokazałam Kiwi'ego.  Wydawał się być miły. Teraz miałam dwie różne historie. Tylko, która z nich była prawdziwa? Które z nich było winne? Nie wiem, ale się dowiem. Po godzinnej rozmowie, wróciłam z Kiwi'm do domu. Mały nie mógł być za długo na dworze, a Mark musiał ratować to co ja zepsułam.Ta historia z Kate, Markiem i jej rodzicami jest podejrzana.... No nic. To znaczy, że będę musiała pobawić się w detektywa i zbadać całą tą sprawę.....

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 10

Zobaczyliśmy jak wywożą z sali Kate przykryta folią . Louis zadzwonił do jej rodziców , ale oni powiedzieli ,że ona nie jest już ich córką , a wnuczkiem się nie zajmą . Lekarz poprosił bym ja i jeden z chłopaków poszedł za nim . Został wybrany loczek . Razem z nim udałam się za lekarzem do sali gdzie przebywają noworodki . Mały był prze śliczny . Miał urodę po Kate . Szkoda ,że jej nie poznał . Lekarz podał nam jego wzrost i wagę . Był zdrowy . Dlaczego jego mamie się nie poszczęściło ... Trzeba było się nim zająć , nie wiem jak to się potoczy . Nim miała zajmować się Kate . I trzeba było mu wymyślić imię . Bo jak na razie był nazywany ,, Maluchem " . Wróciłam z Harrym do reszty i powiedzieliśmy , że z maluchem jest dobrze . Można go będzie wziąć ze szpitala już za dwa dni . Kiedy to zakomunikowaliśmy , zadzwoniła mama Kate i powiedziała ,że przyjadą do tego szpitala , zajmą się pogrzebem , ale maluchem nie chcą mieć nic do czynienia . Dziwni ludzie , ale tacy tez się zdarzają . Aż można się dziwić ,że Kate była normalna mając taką rodzinę ... Minęły 2 godziny i rodzice Kate przyjechali . Ojciec jej zapowiedział , abyśmy się nie wybierali na jej pogrzeb . powiedział ,że to my sprowadziliśmy jego córkę na złą drogę , a malucha nie chcą widzieć . Powiedział , że jeśli daliśmy tej ciąży dojść do skutku , to mamy się jej  owockiem sami zająć . Nie rozumiem . Oni chcieli usunąć ciąże Kate ? Nigdy nie rozumiem ludzi , którzy chcą zabić swoje nienarodzone dzieci lub wnuki . W każdym razie pogrzeb Kate już się odbył , a my na nim nie byliśmy. Nie wpuścili nas . Świnie . Teraz maluch mieszka już z chłopakami , ze mną i Pati od tygodnia . tak , przeprowadziłyśmy się do nich , a dzisiaj zaczynają nam się ferie , więc mamy wolne od szkoły . Tylko cały czas nie mamy imienia dla malucha . Nie wiem kiedy je wymyślimy , bo Kate nigdy nie mówiła jakie imię jej się podoba . Wstałam z przed TV i poszłam do kuchni ,  zrobić sobie coś na kolację . Co by tu zjeść serek , jogurt , jabłko ,kiwi ... Chwila . Kate uwielbiała kiwi . To był jej ulubiony owoc !
- Chłopaki ! Mam imię dla malucha ! - Krzyknęłam i już po chwili wszyscy byli w kuchni i słuchali mojej propozycji .
- Jakie ? Zapytali chórem .
- Kiwi ! ( czyt . Kiłi ) Jest takie imię , a Kate uwielbiała ten owoc ! To jest to ! Idealne imię ! - Krzyknęłam . Zgodzili się ze mną i nazwaliśmy go Kiwi ( Kiłi )
                                                                 
                                                             Tydzień później  .
Życie ciągnie się tak samo . Zawsze , każdego dnia , robię to samo . Mam jeszcze tydzień ferii więc jest łatwo . Nie wiem jak to wszystko pogodzę ze szkołą . Przecież muszę się uczyć . W każdym razie , rano wstaję spędzam czas z z chłopakami ( i Pati ) , zajmuję się Kiwi'm , same przyjemności . Z Kiwi'ego jest mały łobuz, ale kochany łobuz. Rośnie jak na drożdżach. Jest już na prawdę duży. Lubię z nim spędzać czas, tylko jemu trzema poświęcać bardzo dużo czasu. Na razie mam go jeszcze dużo. Gorzej będzie gdy zacznie się szkoła . Ale mam jeszcze tydzień luzu . Więc spoko . Teraz , chyba czas wstawać , muszę zająć się Kiwi'm ... Wstałam , ubrałam się i chciałam zająć się śniadaniem , ale usłyszałam płacz malucha . Poszłam do jego pokoju i wyjęłam z łóżeczka . Od razu się uspokoił . Ale nie na długo . Był głodny . Chciałam zrobić mu mleko , ale jego butelki nigdzie nie było Niall powiedział ,że buteleczka musi być w szafce Kiwi'ego . Dlatego zaczęłam tam grzebać i szukać . Na szczęście znalazłam ją tam . Ale nie tylko ją . Moją uwagę przykuło pewne zdjęcie . Była na nim Kate z jakimś mężczyzną . Przytulali się . Więc to penie był jej chłopak. Ojciec Kiwi'ego. Facet bez jaj. To on porzucił biedną Kate z dzieckiem. Jak tak można? Ale to jedyne zdjęcie, na którym są rodzice malucha. Co prawda nie było ono dokładne,ale jedyne. Nie mogę go ani podrzeć, ani tym bardziej wyrzucić. Wzięłam butelkę i dałam w niej śniadanie małemu. Następnie położyłam go w bujaku i bujałam. Po 10min. zszedł Harry. A tak zmieniając temat, to coraz bardziej zaczynałam coś do niego czuć!! Ja wstrętna!! Zdradzałam własnego chłopaka! Ale Harry......był taki miły....kochany...... Ale nie mogę się w nim zakochać! To postanowione! A więc wracając. Jestem strasznie ciekawa, dlaczego ojciec Kiwi'ego go nie chciał. Muszę się tego dowiedzieć, chociaż dobrze wiem, że to nie moja sprawa. A żeby się tego dowiedzieć, muszę trochę wykorzystać w tym celu Harry'ego..... Zostawiłam małego i poszłam do jego pokoju po zdjęcie. Później pokazałam je Haroldowi.
-Harry, dlaczego właściwie chłopak Kate jej i ich synka, nie chciał?
-Nie mam pojęcia, Kate tylko powiedziała, ze ją zostawił. Nie tłumaczyła nic więcej. -Odparł.
-A wiesz, może chociaż jak on się nazywa? Albo gdzie mieszka?
-Nie wiem, ale.... Dlaczego tak nagle się nim zainteresowałaś? Spodobał ci się? - Zadając to pytanie, miał taki dziwny wyraz twarzy. Pełny nadziei, ze zaprzeczę. -Bez sensu go szukać. Nie chciał syna, to go teraz nie ma. Jego sprawa. Jego sumienie.
-Nie! Nie spodobał mi się! Mam chłopaka. -Chociaż wolałabym, żebyś był nim ty..... Niee! O czym ja myśle?! -Ale ty na pewno coś wiesz na ten temat, możesz mi powiedzieć..... Chociaż podaj imię!
-Hm... Z tego co wiem, to ma chyba na imię Mark, ale nic więcej nie wiem. Zrobiłaś śniadanko? Jestem straaasznie głodny. A poza tym, gdzie jest reszta? -Powiedział Loczek.
-Nie wiem, gdzieś się pałęta po domu, a śniadanie masz na stole. Śpiochu jeden! -Powiedziałam z uśmiechem na co Harry pocałował mnie w czoło i powiedział:
-Jesteś kochana! -I pomaszerował w stronę kuchennego stołu, w celu zjedzenia śniadania. O matko! Zarumieniłam się! Dobrze, ze tego nie zobaczył. Jak by się dowiedział, ze powoli się w nim zakochuje..... Nie byłby raczej szczęśliwy. On do mnie nic nie czuje.... Muszę się ukrywać, tak jak Mark. Nie rozumiem tej sprawy z nim, ale muszę odkryć prawdę. Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale się tego dowiem....

Rozdział 9

Tak . Powiedziałam to . Wrócę z rodzicami do Polski . Z Pati i chłopcami będę się odwiedzać . Mateusz się ucieszy ... Po tym jak to powiedziałam , że wracam , rodzice się ucieszyli . Trochę byli źli ,że nie dałam znaku życia przez dwa dni ,ale długo się nie gniewali . Chcieli , z resztą ja też ,żeby Louis i Harry zostali na obiedzie , ale powiedzieli , że są już umówieni . Obiecaliśmy sobie ,że jutro,  po śniadaniu , któryś z nich po mnie przyjedzie i pojedziemy do ich domu . Tam mam poznać 1D . I jeszcze jakąś Kate , podobno ich dobrą znajomą w ciąży . Kate ma 18 lat i jest w 8 miesiącu ciąży . Chłopcy poznali ją gdy się dowiedziała ,że będzie mieć dziecko . Była wtedy w 3 miesiącu . Rodzice ją wyrzucili z domu , a chłopcy ją przygarnęli . I teraz u nich mieszka , a ja mam ją poznać , bo jest podobno strasznie fajna . W sumie , bardzo chętnie ją poznam ... Tak więc zostałam z rodzicami sama . Kinga co chwilę pytała mnie , jak to się stało , że ich poznałam itd . Ona jest ich wielką fanką tak jak ja i Pati . I właśnie z Pati spędziłam wieczór . Gadałyśmy głównie o 1D . Też chciała widzieć jak ich poznałam i sama chciała się z nimi zapoznać . Zadzwoniłam do Hazzy z pytaniem , czy Pati może się jutro z nami zabrać . Oczywiście się zgodził . Wieczór minął szybko , tak samo jak i noc . Nim się obejrzałam , Pati była już u mnie i razem czekałyśmy aż Harry po nas przyjedzie. Nie wiem dlaczego , ale jak on się zjawił robiło mi się ciepło i czułam ,że się rumienie . Tak jakbym się zakochiwała ... Nie ! Ty masz chłopaka , Carol ! Harry zawsze ci się podobał , ale jako gwiazda ! Nie możesz zdradzić Mateusza ! Koniec ! Czemu ja gadam sama ze sobą ? Tego nie wiem , ale jedno wiem na pewno , ze jestem dziwna . Harry zjawił się szybko i chwilę potem byliśmy już pod ich domem . Moja przyjaciółka i Harry szybko się polubili . Mam nadzieję ,że chłopcy i Kate nas polubią ... Weszliśmy . Ich do , a raczej Willa , była przepiękna . A moje marzenie się spełniło . Zayn , Liam , Niall , i Kate polubili mnie ! No i Pati też .Troszkę . Nie no serio ją polubili . Razem w ósemkę spędziliśmy wesoły dzień . Kate miała śliczne , długie ciemne włosy i równie ciemne oczy . Była bardzo miła . Jej dziecko będzie miało szczęście . Kate już dawno mogła wiedzieć , czy to chłopiec czy dziewczynka mieszka w jej brzuchu , ale Kate chce mieć niespodziankę . A urodzić może w każdej chwili , chociaż termin ma dopiero za miesiąc . Lou założył się ze mną jakiej płci będzie maluch . Ja uważałam ,że chłopiec , a Lou , że dziewczynka . Ja i tak wiem ,że wygram bo dzidzia mocno kopie . To musi być chłopak . Pewnie się dziwicie gdzie ojciec dziecka ? Kate miała chłopaka , ale gdy dowiedział się , że jego dziewczyna jest w ciąży , zostawił ją . Biedna . Chłopak ją porzucił , rodzice wyrzucili ją z domu ... Współczuję jej . Dobrze ,że mimo wszystko daje sobie radę . Jest strasznie silną dziewczyną . Ten dzień minął w oka mgnieniu . Znów była noc , potem dzień . W dniu gdy poznałam chłopaków i Kate , nie byłam w szkole , a przez następne dni musiałam do niej chodzić . Każdy następny dzień , wyglądał podobnie . Szłam do szkoły , potem z niej wracałam , szłam od razu do chłopaków , tam razem z nimi się uczyłam i odrabiałam lekcje , a potem robiliśmy coś razem . Tak wyglądał ostatni miesiąc . Co prawda czułam się trochę dziwnie , bo ja i Pati byłyśmy najmłodsze . Miałyśmy tylko po 15 lat , Harry miał 17 lat , Liam , Niall , Zayn i Kate mieli 18 lat , a Lou miał 20 lat . Czułyśmy się takie, małe . A zwłaszcza ja miałam tylko 156 cm , a Pati 162 cm . Reszta była dużo większa . Nawet Kate miała 173 cm . Czemu ja zawszę muszę być najmniejsza ? Na szczęście reszcie to nie przeszkadzało . Zawsze mówili ( najczęściej Harry ) , że ,, małe jest piękne '' i wtedy mnie przytulał . W ogóle przez ten miesiąc strasznie się do siebie zbliżyliśmy . Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę . Tego dnia , miało być jak co dzień . Razem z Pati po szkole poszłyśmy do naszej paczki . Kate pomagała nam przy lekcjach ,a reszta nawet nie wiem co robiła . Obliczałyśmy właśnie jakieś działanie z matmy gdy Kate krzyknęła :
- Wody mi odeszły ! Słuchajcie ! Ja rodzę ! - Wtedy wszyscy w wielkim szoku zaczęli koło niej biegać i skakać . Po 20 minutach , byliśmy w szpitalu . Lekarze wzięli Kate na salę porodową . To był ten moment , ten szczęśliwy moment . Po 3 godzinach przesiedzianych na korytarzu szpitalnym , wyszedł do nas lekarz . Nie był zbyt wesoły . To nas trochę zmartwiło .
- Czy coś się stało , panie doktorze ? - Zapytałam .
- Tak i nie . To znaczy pani Kate urodziła , ślicznego i zdrowego chłopca. - Powiedział lekarz , a ja krzyknęłam ,, Mówiłam  ! Wygrałam zakład ". do Louisa , a ten udał ,że się zmartwił .
- To chyba dobrze ?!  Czemu ma pan taką minę - Zapytała Pati .
- No tak , ale przy porodzie nastąpiły pewne komplikacje . Chłopiec jest cały i zdrowy ,ale niestety pani Kate nie żyje . Bardzo mi przykro . Czy tutaj jest ktoś z rodziny dziewczyny ? Oraz jest potrzebny ojciec dziecka . - Powiedział lekarz . Nas zamurowało .
- Do rodziców , zadzwonimy ,a ojciec dziecka jest nieobecny . A raczej jego nie ma . Wyparł się go . - Powiedział Harry .
- No dobrze . A która z pań to Carol ?
- Ja . - Podniosłam rękę .
- Gdy pani Kate umierała , powiedziała tylko , aby dziecko powierzyć pani i reszcie chłopaków . Nie wiem kogo miała na myśli mówiąc ,, reszcie chłopaków " ,ale domyślam się , że chodziło o was ?
- Tak . - Odpowiedzieli wszyscy zgodnie .
To jest okropny dzień  . Teraz ja mam do wychowania małego chłopaka i pogrzeb do zorganizowania . Masakra .