Gdy tylko wróciliśmy do domy, od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam d Alex.
-Cześć Alex. Przepraszam za porę, ale chciałabym z tobą porozmawiać. -Zaczęłam.
-Ale, z kim rozmawiam? Kto mówi?
-Aaa, przepraszam. Zapomniałam się przedstawić. Nazywam sie Karolina i byłam dobrą znajomą Kate. Teraz to ja zajmuje się Kiwi'm, jej synkiem. Pamiętasz Kate?
-A, no tak. Pamiętam. Kate była moją przyjaciółką. Ale potem wyjechałam na dłuższy czas i trochę zepsuł się między nami kontakt. Ale wiem o tym co się stało. Jej rodzice do mnie dzwonili.....
-Tak, wiem i dlatego muszę się z tobą spotkać. Jestm pewna sprawa, o której musimy pogadać.
-No dobrze. -Odpowiedziała.
-To może jutro około 10.00? Najlepiej w rynku w herbaciarni "Hot Tea". Pasuje?
-Tak, pasuje. No to do jutra. Cześć. -Rozłączyła się. Byłam już umówiona...
Następnego dnia, poszłam na umówione spotkanie i doszłam na czas. Ale Alex się spóźniała. Zamówiłam 4 herbaty, każdą inną. Czekałam ponad godzinę, aż w końcu się zjawiła.
-Przepraszam za spóźnienie. Babcia się źle poczuła i musiałam po lekarstwa jechać. Ale już jestem....
-Nic się nie stało, chociaż trochę "upiłam" się tymi herbatami...Ale co tam. A tak w ogóle, jak mnie poznałaś? -Zapytałam.
-Może tak, ze jesteś jedyną dziewczyną w tym lokalu? Przynajmniej byłaś, nie licząc teraz mnie.
-No tak, racja. Nie pomyślałam o tym. Ale do rzeczy, bo pewnie się śpieszysz.
-Trochę tak. Muszę babci pilnować.
-No to tak.... Widziałaś kiedyś ojca Kate? Umaiłabyś go poznać?
-Tak, widziałam go mnóstwo razy. Ale o co chodzi?
-Czy to jest on? -Zapytałam i pokazałam jej zdjęcie Kate z mężczyzna.
-Taak.....To jest jej ojciec....Ale skąd masz to zdjęcie?
-Od Marka. Ale skoro to jest jej tato, to.... Czy to oznacza, że....
-Tak. Kate pewnie ci nie mówiła, ale tak. Jej ojciec...On......On nie był normalny. I teraz też nie jest. On ją do tego zmuszał.....Mówiłam jej wiele razy, żeby komuś to powiedziała. Najlepiej mamie, ale ona twierdziła, ze to nic nie da. Że może tylko pogorszyć całą sytuacje. A dziecko? Sama nie wiem czyje jest. Zastanawiałam się nad tym, Kate się zastanawiała.....A teraz.... Teraz jedynym sposobem żeby się dowiedzieć prawdy, są badania. Trzeba zrobić testy na ojcostwo i wtedy będziemy mieć pewność. Jak wczoraj do mnie zadzwoniłaś, domyśliłam się, że pewnie chcesz się ode mnie dowiedzieć prawdy. Dlatego zabrałam do woreczka jednego włosa ojca Kate. Miałam go, bo kiedyś zostawił u mnie swój płaszcz. Więc, możesz od razu zrobić badania. Proszę. -Powiedziała i wręczyła mi mały woreczek.
-Dzięki. Skąd wiedziałaś, ze mi się przyda? Jesteś na prawdę cudowna....- Przytuliłam ja i schowałam woreczek do torebki. W miedzy czasie, Alex zadzwonił telefon. Musiała wracać. Pożegnałyśmy się i ja też wróciłam do domu.
-Heeeeej!!!! Gdzie ty buyłaś??? Teskiłem za toba......-Zawołał Lou.
-Heej, byłam coś załatwić. Spotkałam się z Alex i zdobyłam wiele ciekawych informacji...
-A co takiego? -Zapytał Harry i dał mi na powitanie buziaka w policzek.
-A wiec, wiem, że Kate nikogo nie zdradzała, bo to jej ojciec był i dalej jest psychiczny. Wykorzystywał ją.
Alex dała mi włosa tego pedofila, więc możemy teraz jechać zrobić testy na ojcostwo. Wtedy będziemy mieć pewność.... To co? Jedziemy? Dobry pomysł?
-To jest genialne!! Nie wie czy już ci to mówiłem, ale Carol..... Jesteś WSPANIAŁA!!! -Zawołał Zayn.
-Wiem, to co? Kiedy jedziemy?
-Gmsanduioewjmfcofo!!!!!! -Zawołał Niall, pożerając ciasteczka.
-Co????? - Zapytalismy razem.
-Tylko jeszcze pójdę po jedzenie!! -Powtórzył i zniknął w kuchni. Cały Niall....
Po pół godzinie staliśmy wszyscy gotowi przed samochodami. Blondynek oczywiście w ręce trzymał trzy paczki żelków, dwa pudełka ciastek, trzy paczki chipsów, cztery jabłka i jedną MEGA paczkę pianek.
-Po co ci tyle żarcia? -Zapytał Liam.
-Mogę zgłodnieć. No co? Nigdy nie wiedzieliście głodującego człowieka?? -Zapytał i wsiadł do samochodu. Jechaliśmy na dwa auta. W jednym prowadził Liam, Zayn siedział obok, a z tyłu siedział głodujący człowiek i Pati. Ja jechałam z tyłu razem z maluchem, prowadził Lou, a obok niego siedział Harold. Po 15 min. byliśmy pod szpitalem. Szybko wysiedliśmy z aut i pobiegliśmy na badania.
45 min. później
Badania poszły szybko. Wyniki miały być następnego dnia. Cieszyliśmy się z tego, ale i tak nikt tego nie okazywał. Wróciliśmy do domu w ciszy. W końcu nasz spokój, przerwał radosny krzyk Marchewkożercy.
-Ej, nie smutajmy...To bez sensu. Jutro dowiemy się prawdy, więc dzisiaj o tym nie myślmy. W końcu do jutra trochę czasu zostało. Wiem co zróbmy! KARAOKE!!!! -Po tym, nagle wróciła nam chęć do życia.
-Ale tak bez jedzenia? Na głodniaka? -Zapytał oburzony irlandczyk.
-Nieee, Niall. Pomimo tego, ze przed chwilą jadłeś, tobie zrobiły wyjątek, więc możesz iść coś zjeść.- Zaśmiał się mulat i poczochrał blondynkowi włosy. A on najpierw odtańczył swój Irlandzki taniec, a potem udał się prosto do kuchni.
-A ja...... Nade mną tez się zlitujecie? I pozwolicie pójść po mojego przyjaciela, Kevina? -Zapytał Lou i gdy otrzymał pozwolenie, nie minęło 5 sekund, już go nie było. Po minucie, znów zjawił się na dole razem z Kevinem. Gdy go zobaczyliśmy, zaczęliśmy się równocześnie śmiać.
-No co? Co wam się nie podoba? Źle wyglądamy? Co z tego, że podobnie..... Nie rozumiem...
-Podobnie? Wy jesteście ubrani IDENTYCZNIE!!- Zawołałam i znowu wybuchłam śmiechem. Jeszce nigdy nie widziałam wypchanego gołębia, ubranego w czerwone spodenki, białą koszulkę w czarne paski i czerwone szelki. Gdy Tommo zobaczył jak tarzamy się ze śmiechu, wziął pod machę Kevina i naburmuszony usiadł na kanapie.
-A śmiejcie się. Jak którejś nocy Kevin podziobie wam te śliczne buźki, będziecie żałować, że się z niego śmialiście....-Powiedział i wyjął z kieszeni marchewkę. -Marchewka na pocieszenie, smutek i zagubienie! -Wyrecytował swój śmieszny wierszyk i ugryzł kawałek pomarańczowego warzywa. A my jeszcze bardziej zaczęliśmy się śmiać. Długo nie mogliśmy się pozbierać, ale w końcu Niall włączył karaoke i zaczęło się wycie.To znaczy chłopaki i Patka pięknie śpiewają. Nie to co ja...Ale przynajmniej wieczór nam się udał, tak samo jak noc. Nie przejmowałam się wynikiem. Tak szczerze, to wolałabym żeby ojcem okazał się Mark, a nie ten stary zboczeniec. Z tym facetem trzeba iść na policję. Przynajmniej ja się o to postaram, żeby słono zapłacił za to co zrobił Kate.....
Śniadanie zjedliśmy w biegu i już o 9.00 byliśmy przed gabinetem. Czekaliśmy na wyniki.
Po 15 min. wyszła pielęgniarka i powiedziała, że może wejść tylko jedna osoba. Zdecydowaliśmy, ze wejdę ja. Serce mocno mi waliło. Denerwowałam się. Gdy tylko weszłam, dostałam kopertę, lekarz coś tam pogadał i wyszłam.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, wszyscy zbiegli się wokół mnie. Otworzyłam kopertę.
Wynik był z jednej strony szokujący, ale z drugiej nie.......
Ojcem Kiwi'ego był......
Huehueuue . suuper. ;** .. Dlaczeego się skończyło w tak dramatycznym momencie ? . ; <3
OdpowiedzUsuńCzeeekam na następny. nie moge się doczeekac ;DD <3
OMC! Jak mogłaś skończyć w takim momencie! Jak możesz być taka okrutna ;( Nie mówię tutaj o mnie (bo znam dalszą część :P) ale o innych czytelnikach! Hahaha, żartuję tylko ;** Przecież wiesz, że Cię kooocham <3 A to był tylko pretekst do wykorzystania ''OMC'' bo od jakiegoś czasu to moje ulubione powiedzonko ^^ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, zarówno na blogu, jak i w zeszycie ;>
OdpowiedzUsuńDzięki, mam już plany co do następnych rozdziałów :P
UsuńPs. Śliczne zdjęcie masz na profilowym <33
Śliczne, bo z Niallem <3
UsuńTy też masz cudne ;**
P.S.
Możesz usunąć te kody, przy dodawaniu komentarza? Bo jak je widzę to mam ochotę jebnąć w ekran monitora i nie dodawać komentarza :D Strasznie mnie wkurzają xD
Jeżeli dobrze cie zrozumiałam, to już :D
OdpowiedzUsuńPs.
Wiem, że śliczne zdjęcie, bo to Harry <3
A przecież on nie może nie być śliczny ;*