Gdy to zobaczyłam, ą się uśmiechnęłam.
-Mark! Tak, jak myślałem! OMC! -Zawołał rozradowany Lou.
-OMC? Co to znaczy? -Zapytałam.
-Nie wiesz co to znaczy? Jak możesz nie wiedzieć!?
-Ale nie wiem, wytłumaczysz? -Zapytałam.
To znaczy " O MY CARROT!" -Powiedział oburzony, bo nikt nie rozumiał jego pięknego, nowo wymyślonego słowa.
Do domu wróciliśmy z bananami na twarzach. A w drodze powrotnej musieliśmy wstąpić do Tesco, bo nasza lodówka była pusta (ciekawe dlaczego....), a Tommo chciał zjeść trochę marchewek, bo jak powiedział: "mam mało cukru". Oczywiście zakupy trwały wieki, bo Niall co chwilę po coś wracał i mówił, że zapomniał za pierwszym razem i teraz dopiero sobie przypomniał i musi to koniecznie kupić.
Wracając, postanowiliśmy odwiedzić młodego, nieświadomego jeszcze ojca i przekazać mu tą wspaniałą wiadomość.
-Maaaaark!! -Wrzasnęłam wpadając do jego mieszkania. (wiedziałam gdzie mieszka, bo już wcześniej widziałam skąd wychodzi)
-Taaaak??!!! Co jest!!?? -Zapytał zdezorientowany. Wzięłam na ręce Kiwi'ego i podeszłam do niego.
-Tam ta dam! Przedstawiam ci twojego prawowitego syna. Kiwi'ego I !!!
-Ale....Przecież.....Nie pamiętasz, że....
-Tak wiem, ale Kate wcale cie nie zdradzała, tylko...... No....Była zmuszana do TEGO przez swojego ojca....To nie była jej wina..... A dziecko jest twoje i mogę ci to udowodnić. Mam to na piśmie. Wczoraj byliśmy zrobić badania na ojcostwo i ojcem okazałeś się TY!!! Proszę, a oto twój syn.... -Powiedziałam i dałam malucha Mark'owi. Wziął go na ręce i przytulił. Popatrzył na niego dokładniej, bacznie się przyglądając i stwierdził:
-Rzeczywiście! On jest do mnie podobny! I do mojego ojca i dziadka..... Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem ? A teraz..... Co ja zrobiłem.... Zachowałem się jak ostatni idiota. Zostawiłem swoją dziewczynę, osądzając ją o zdradę na podstawie jednego zdjęcia, nawet z nią o tym nie rozmawiając.... Porzuciłem swojego syna, bo myślałem, że należy do kogoś innego, a nie zrobiłem nic, żeby mieć pewność...
Jaki ze mnie idiota!
-Nie przesadzaj, nie wiedziałeś....
-Ale jednak..... Czy mógłbym się nim zajmować? Proszę....
-Zajmować? I ty się jeszcze mnie pytasz? Ja na to czekałam, aż o to zapytasz!!! -Zawołałam i przytuliłam się do niego i maleństwa, a chłopcy dołączyli się do mnie. Tak się cieszyłam! Kiwi nareszcie będzie ze swoim tatą..... To taka cudowna wiadomość...
Mark pojechał razem z nami do domu i spakował swojego synka. Tego wieczoru, mały był już z tata. Trudno nam było się z nim pożegnać, ale niedługo koniec ferii i nie miałabym czasu żeby się nim zajmować. W sumie to dobrze... Kiedyś to pożegnanie musiało nastąpić, prędzej czy później, ale i tak by nastąpiło.
Prawda, to było trudne, ale jakoś daliśmy radę, trochę płacząc....
Zaraz po tym jak Mark wyjechał z naszego domu zrobiło się jakoś tak cicho i pusto. Pokój zrobił się pusty i nikt nie miał dobrego humoru. Chociaż powinniśmy się cieszyć.....
Poszliśmy spać w spokoju. Po raz pierwszy od dawna nikt nie musiał w nocy wstawać do płaczącego chłopca. Dlatego się wyspaliśmy. Rano wstałam pierwsza. Przynajmniej tak myślałam....
W salonie siedziała już Pati, oglądając bajki (uzależniła się przez Liama) i pałaszując marchewki (to raczej od Lou). Z tego całego zamieszania, nie miałam czasu żeby z nią pogadać o wszystkim i o niczym. Brakowało mi naszych częstych rozmów.... Usiadłam koło niej i wzięłam do ręki jedną marchewkę, która leżała na stole.
-Co jest skarbie? Czemu tak wcześnie wstałaś? -Zaczęłam
--Nieeee, wszystko okay. Tylko tak jakoś cicho. A ty czemu już wstałaś ?
-Nie wiem. Nie mogłam spać. Przez Kiwi'ego zapomniałam jak bardzo kocham z tobą gadać...
-Ja teeeż.....- Odpowiedziała i przytuliła się do mojego ramienia.
-Wiesz, jeste pewna rzecz, o której muszę ci powiedzieć....
-Dawaj. Ja też muszę ci coś wyznać, ale ty pierwsza! -Krzyknęłam.
-No dobra.... Wiesz, od pewnego czasu... No.... Chyba ja coś czuję do Tomlinsona. Ja... Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że coś do niego czuję. I nie wiem co mam z tym zrobić, przecież nie podejdę do niego i nie powiem mu "Hej Louis! Zakochałam się w tobie!" Wyszłabym na idiotkę....A ukrywać się jest cholernie ciężko. No bo wiesz, kiedy on na przykład mnie przytula czy coś, albo TYLKO siedzi koło mnie, robi mi się gorąco. A jak ciebie przytula robię się...Wstyd przyznać, ale robię się zazdrosna... Jak go widzę jakoś serce mi szybciej bije, denerwuje się, ręce mi się trzęsą, robię się czerwona i nie potrafię powoli oddychać.....
-Wydaje mi się, ze ty na prawdę się zakochałaś. Wpadłaś kochana. Jesteś zakochana w Louisie po uszy! I myślę, że powinnaś mu to powiedzieć. Ukrywać się nie możesz, bo jak sama widzisz, nie dajesz rady. Musisz coś z tym zrobić. Jak nie ty, to ja!
-O nie! On nie może się dowiedzieć! Wiesz tylko ty i niech tak zostanie. Obiecaj mi, że nikomu nie powiesz, a już zwłaszcza jemu! Dobrze? -Zapytała.
-Niech będzie.....Ale kiedy poczujesz, ze to odpowiedni moment masz mu powiedzieć prawdę. Ok?
-Dobrze, ale jeszcze nie teraz.... A teraz ty! Co chciałaś mi powiedzieć ?
-No więc..... To też nie jest łatwe, ale.... Pamiętasz naszą ostatnia noc filmową ? Ja wtedy pobiegłam z Harrym po poduszki.
-Pamiętam, pamiętam...
Wtedy on potknął się i upadł na mnie. I chciał.... Mnie pocałować! Ale ja go szybko odepchnęłam, bo mam chłopaka. Chociaż nie wiem czemu, ale ja CHCIAŁAM tego pocałunku. Ale nie mogłam tez pozwolić, by do niego doszło, bo... Mati...... Wytłumaczyłam mu potem wszystko, ale on i tak był jakiś taki... smutny....
Był wtedy przez jakiś czas przygnębiony, ale potem mu przeszło!
-Pamiętam to! On był taki spokojny i mało żywy, a Lou się o niego martwił. Nie wiedział o co chodzi. Teraz wszytko rozumiem. Też bym była smutna jeżeli osoba, na której by mi zależało, nie chciała mnie.... Ale ja tak mam przecież z Lou...
-Nie masz tak, bo nie wiesz co on czuje.... Ale co JA mam zrobić? Ranie go, a nie chcę....
-Myślę, że skoro mu wszystko wytłumaczyłaś , to byłaś fair. Dobrze zrobiłaś. -Powiedziała i pogłaskała mnie troskliwie po głowie.
-To co zakochana przyjaciółko? Idziemy zrobić naszym dzieciuchom śniadanie? Bo jak Głodomor zejdzie, to zje wszystko co napotka i dla reszty nic nie zostanie... Robimy?
-Jasne, że tak! -Zawołała i pobiegłyśmy do kuchni. Bawiłyśmy się przy tym i śmiałyśmy...
Kochałam ją za to. Będę musiała pogadać z Louisem. Oczywiście nic mu nie powiem, ale może on tez ukrywa swoje uczucie.... Musze to załatwić.....
Naareszcie się dowiedziałam kto jest ojecem Kiwi'ego . dziękuuje .; > <3 faajne :**
OdpowiedzUsuń