Dzień zapowiadał się wspaniale. Pomimo tego, ze to zima. Ale przynajmniej słońce świeciło. Postanowiłam, że nie będę siedzieć w domu bez czynnie i pójdę z spacerek z Łobuzem. Ubrałam siebie i małego baardzo ciepło, wsadziłam go do wózka i pożegnałam się z resztą.
-Hej, gdzie idziesz? -Zapytał jako pierwszy Harry, a Lou, Zayn i Niall dołączyli się do pytania.
-Na spacer. Świeci słońce, więc nie będę siedzieć w domu i się nudzić. Poza tym dobrze mi zrobi trochę świeżego powietrza.
-A kiedy wrócisz? -Tym razem zapytała Pati.
-Niedługo. -Odrzekłam krótko i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam żeby któreś z nich chciało iść ze mną. Lubiłam ich towarzystwo, ale tym razem chciałam być sama.No może nie całkiem, bo przecież był jeszcze Kiwi, ale on i tak nie zadawał głupich pytań. Może dlatego, ze nie potrafił mówić. Na pewno tak.
A dlaczego chciałam być wtedy sama? Miałam dwie ważne sprawy do przemyślenia i potrzebowałam ciszy i spokoju. Gdy tylko wyszłam, przywitał mnie chłodny powiew wiatru. Przykryłam dokładniej Brzdąca i ruszyłam w stronę parku. No więc tak. Dwie rzeczy, które muszę przemyśleć. Jedna, sprawa Marka oraz druga, sprawa Loczka. Może najpierw ta druga. Chyba zakochałam się w tym uroczym zielonookim, siedemnastolatku. Ahhhh..... A nie powinnam. Mam Mateusza, którego co prawda dawno nie widziałam, ale kochałam. Nie mogę lecieć na dwa fronty. To bez sensu. Dlaczego życie jest takie skomplikowane? Przecież Mateusz był zawsze dla mnie ideałem. Zawsze myślałam, ze to ten jedyny, a teraz... To znaczy cały czas myślę, że to ten jedyny, przecież u Harolda nie mam szans. On na pewno nic do mnie nie czuje, a poza tym jest wielką gwiazdą,a ja tylko zwykłą dziewczyną, która się z nim przyjaźni....
Mogłabym tak myśleć w nieskończoność, ale z zamyślenia wyrwał mnie pewien mężczyzna.Kiwi. Zaczął płakać, więc musiałam stanąć i go uspokoić. Na szczęście szybko przestał. Nagle, moją uwagę przykuł inny mężczyzna. Znacznie starszy od Kiwi'ego. Poznałam go od razu. To był Mark. Były chłopak Kate i ojciec Maleństwa. Siedział na ławce i ramieniem obejmował jakąś pannę.Można było się domyśleć. Jego dziewczyna zaszła w ciąże, więc zostawił ją i dziecko i szybko znalazł sobie inną. Która jeszcze nie jest w ciąży. To podłe. Stałam jak wryta i gapiłam się na niego. I pewnie wyglądało to dość dziwnie, ale już tyle razy robiłam coś dziwnego, więc ten jeden raz nie robił dużej różnicy. Przypatrywałam się "zakochanym", bo chciałam mieć pewność, że się nie pomyliłam. Ale to były te same oczy, ten uśmiech.... To był on! Musiałam wykorzystać to, że go widzę i powiedzieć mu to co o nim myślę. Ruszyłam wózkiem w stronę ławki, na której siedział. Chciałam od razu zacząć mu wygarniać, ale gdybym jednak się myliła, wyszłabym na jeszcze większą idiotkę, więc zaczęłam spokojnie:
-Przepraszam, czy ty jesteś Mark? -Wskazałam na niego palcem, chociaż wiem, że to niegrzecznie.
-Taak. A o co chodzi? Kim jesteś? Czy my się znamy? -Zapytał. Teraz miałam pewność, że mogę zacząć na niego wrzeszczeć.
-Czyli to ty jesteś tym idiotą, który zostawił Kate? Tylko nie próbuj mi przerywać ani zaprzeczać, bo cie poznałam. Nie potrafię zrozumieć twojego zachowania. Jak można zostawić osobę, którą się kocha, tylko dlatego, ze jest w ciąży? Tak się nie robi, jeżeli tego kogoś się kocha. A może ona była tylko twoją zabaweczką? A jak zaszła w ciąże to do wyrzucenia i do wymiany? Na prawdę tego nie rozumiem. Z dnia na dzień przestałeś kochać swoją dziewczynę. Chyba, ze jej nigdy nie kochałeś i oszukiwałeś. A dziecko? Co z twoim synem?
-Ja niby mam syna? -Przerwał mi.
- Tak! Masz syna! I, o prosze! To jest on. Kiwi. Ale przecież pewnie mało on obchodzi. Przecież go nie chciałeś. Rodzice Kate, obwiniają właśnie jego za jej śmierć. Mówią, ze gdyby nie zaszła w ciąże, wciąż by żyła. A ty? Nie mów, ze popierasz ich zdanie, bo przecież nie chciałeś nie tylko dziecka, ale i jej. I co? Nic teraz nie powiesz? No taak... Masz teraz nową zabawkę i nie interesuje cie stara, ani twój syn...Teraz możesz się odezwać! -Krzyknęłam. Zrobiłam to dość głośno, bo wszyscy którzy byli w parku, zwrócili teraz oczy w naszą stronę. On siedział na ławce jak wryty. Nawet nie spojrzał na Maluszka, ale zdjął ramie ze swojej dziewczyny. Ona też była zdziwiona tym co usłyszała. Pewnie jej nie powiedział.
-Ale jak to? Ja nic nie rozumiem.... Masz dziecko? Czemu mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś mi nie powiedzieć!!?? -Krzyknęła przerażona dziewczyna i zapłakana uciekła. Nie wiem gdzie, ale uciekła. Krzyczał za nią, ale go nie słuchała. Miała go gdzieś.
-Posłuchaj, musimy porozmawiać, ale na spokojnie. Muszę ci wszystko wyjaśnić. To nie jest tak jak myslisz. -Chciał się wytłumaczyć. Ja i tak swoje wiem, ale chętnie posłucham co ma do powiedzenia.
-No dobrze, możemy się przejść i porozmawiać. -Powiedziałam.
-Zacznę może od początku. Na pewno nie zaprzeczę temu, ze byłem chłopakiem Kate, ale ten chłopiec nie jest moim synem. To wiem na pewno. I teraz ty mi nie przerywaj. No więc tak. Kate znałem już wcześniej. Zakochałem się w niej od razu. Ja ją pokochałem, a ona mnie. Ale jej rodzice, a raczej matka mnie nienawidziła. Twierdziła, ze nie jestem odpowiedni dla jej córki. Ale my i tak się spotykaliśmy. Po roku, Kate powiedziała mi, ze jest w ciąży. Na początku się ucieszyłem. Kochałem ją i chciałem założyć z nią rodzinę. Byliśmy oboje szczęśliwi. Ale minął miesiąc i wszystko się zepsuło. Znalazłem w jej kieszeni, zdjęcie na którym była ona z jakimś facetem. Przytulał ją, a był duużo starszy. Miała kochanka. Spojrzałem na date i zgadzała się z datą, kiedy zaszła w ciąże. Zdradzała mnie już wcześniej, a on był ojcem. Chciała się tłumaczyć, ale jej nie słuchałem. Po prostu ja zostawiłem. Na prawdę jej ufałem, a ona mnie zdradziła i okłamywała.... Byłem załamany, ale musiałem się w końcu pozbierać. Wtedy poznałem Irene. Moja dziewczynę, która teraz myśli, że ją okłamałem. Zawsze będę kochał Kate, ale po tym co mi zrobiła, musiałem ją zostawić. Teraz wszystko zaczęło mi się układać, ale zjawiłaś się ty z pretensjami i zepsułaś mój związek. Musisz mnie zrozumieć.... - Po tym co usłyszałam, nie wiedziałam co powiedzieć. Kate inaczej to przedstawiała. Chociaż ona prawie wcale o tym nie rozmawiała....
-Jeszce mi mówisz, ze Kate nie żyje....... Ja.... nie wiedziałem...... Gdybym wiedział, poszedłbym chociaż na pogrzeb.... A tak.... Dlaczego to się stało? -Pytał Mark.
- Podczas porodu były komplikacje. Dziecko żyje, a ona nie. A na pogrzebie nawet ja nie byłam. Tylko jej najbliższa rodzina. Ty ją znałeś dobrze, prawda? - W końcu coś powiedziałam.
-Nie. To znaczy matke, a ojca nigdy na oczy nie widziałem. To okropne, ze nawet was nie wpuścili..... Byłaś jej przyjaciółką...... A wnuka swojego nie chcieli?
-Nie. Powiedzieli, że to przez niego ona nie żyje. Mówiła już ci to. -Rozmawialiśmy dość długo. Jeszcze mu się przedstawiłam i pokazałam Kiwi'ego. Wydawał się być miły. Teraz miałam dwie różne historie. Tylko, która z nich była prawdziwa? Które z nich było winne? Nie wiem, ale się dowiem. Po godzinnej rozmowie, wróciłam z Kiwi'm do domu. Mały nie mógł być za długo na dworze, a Mark musiał ratować to co ja zepsułam.Ta historia z Kate, Markiem i jej rodzicami jest podejrzana.... No nic. To znaczy, że będę musiała pobawić się w detektywa i zbadać całą tą sprawę.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz