Kocham się w moim przyjacielu z zespołu. Tak, jestem debilem. ~Harry Styles

środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 15

                                                            OCZAMI CAROL:
Zjedliśmy razem pizzę, a potem poszliśmy na długi spacer i wróciliśmy wieczorem.  Następnie mała kolacja, jakaś durna komedia i do łóżek.
Starałam się przez ten cały czas nie myśleć o Maliku, dlatego ani słowem nie wspomniałam o nim przez cały dzień.
Następnego dnia obudziły mnie gorące promienie słońca i duszność w pokoju. Szybko zwlokłam się z wygodnego łóżka, zasłoniłam zasłony i włączyłam klimatyzacje. Na zegarku było dużo po dziesiątej, więc w ogóle się nie zdziwiłam, że nikogo nie było w domu.
Chociaż. . . . Przez chwilę zapomniałam, że przecież Patrycja powinna być w pokoju obok, dlatego na bosaka poczłapałam do pokoju przyjaciółki i jej chłopaka. Zdziwiłam się bardzo, gdyż nie było jej tak jak przewidywałam. Zeszłam po cichu do salonu, ale tam też nikogo nie spotkałam.
-Czyżby pojechała z nimi? -Pomyślałam głośno, ale zaraz potem doszło do mnie, że wtedy zostawiłaby jakąś wiadomość.
Weszłam do kuchni i sięgnęłam po mój ulubiony malinowy jogurt. Malinowy, bo przypominał mi Harry'ego.
Gdy już chciałam otworzyć drzwiczki, zauważyłam na nich przyklejoną karteczkę. Odkleiłam ją i przeczytałam na głos:
-Chłopcy pojechali do radia, a ja poszłam na małe zakupy. Wiem, że jesteś teraz pewnie na mnie zła, ale nie chciałam cię budzić. To znaczy chciałam, ale pan Troskliwy (Czyli Styles) zabronił mi, gdyż powiedział, że potrzebujesz odpoczynku. Będę koło 12:30, a ty zjedz śniadanie i niczym się nie martw! Twoja ukochana ciota, Pacia <3 -Położyłam karteczkę na blacie i wyjęłam jogurt. -Fajnie. -Powiedziałam sama do siebie i z jedzonkiem w ręce poszłam do salonu i siadając na kanapie, włączyłam telewizor.
Leciał jakiś program o pingwinkach, więc chwile oglądałam, a zaraz potem skierowałam się do pokoju, wybrałam jakieś ubrania, uczesałam się w koczka i lekko pomalowałam. Na zegarku była 11:20.
-Ale ten czas wolno leci. -Skomentowałam i wychodząc z łazienki usłyszałam jakieś odgłosy z dołu.
Byłam przekonana, że to Patrycja po prostu wróciła wcześniej, dlatego spokojnie zajrzałam ze schodów na dół. Szczęka opadła mi do samej ziemi gdy to ujrzałam. Nagle jakby czas stanął i widziałam tylko ten moment. Zayn'a całującego się z jakąś wylansowaną brunetką. Obserwowałam całą sytuacje, nie dając o sobie znać.
-Jesteś pewien, że nikogo nie ma? -Zapytała łapczywie całując jego usta.
-Taak, wszyscy są w radiu. A nawet jeżeli ktoś jest, to przecież mam prawo robić co chcę i z kim chcę w swoim własnym pokoju, prawda? -Zapytał łobuzersko i przeniósł swoje usta na jej szyję.
-Ahh, prawda wygłodniały zwierzaku. -Zaśmiała się co chwilę jęcząc z rozkoszy jaką sprawiały jej usta Malika. -Którędy do łóżka?
-Za mną Pina. -Rozkazał zaprzestając sprawiania przyjemności dziewczynie i pociągnął ją za rękę w stronę swojego pokoju.
A przecież pokój ten, znajdował się na górze, a żeby tam dojść trzeba było iść po schodach, z których ja ich obserwowałam, dlatego natychmiast zerwałam się z miejsca i schowałam się w pomieszczeniu na przeciw pokoju Zayn'a, żeby mieć na nich dobry widok. Szli spokojnie, co chwilę się śmiejąc, a gdy doszli już do drzwi, Zayn zatrzymał ją i zapytał.
-Na pewno tego chcesz mała?
-Chce ci zrobić dobrze. -Odparła i pocałowała go wciągając jednocześnie do pokoju.
Usłyszałam jak zamek się zamyka, a potem już były tylko krzyki, przekleństwa, śmiechy i jęki na przemian. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się na prawdę i ja byłam tego świadkiem.
Pina -Tak ją nazywał Malik -Zakomunikowała mi, że chce z nim to zrobić, w jego pokoju i to jeszcze wtedy, gdy ja byłam za ścianą. Co prawda ona o tym nie wiedziała, ale to nie ważne.
Zamknęłam się u siebie w pokoju i założyłam słuchawki na uszy. Włączyłam muzykę najgłośniej jak się dało, by jak najlepiej zakamuflować odgłosy z pokoju obok. Nie to żeby mnie to obrzydzało, ale nie chciałam jeszcze w tym wieku. Nie wiedziałam jak Pati mogła to zrobić teraz. Mając tyle lat co ja. Chociaż w sumie ona Louisa bardzo kochała, nie mniej niż on ją, więc może to nie było dla niej takie. . . . Obrzydzające.
Ciekawiło mnie, czy ja bym potrafiła teraz, z Harrym. . . . On mnie jakoś nie obrzydzał, nie wstydziłam się go, a nawet powiedziałabym, że sprawiał mi on przyjemność nawet najmniejszym pocałunkiem w czoło. Harry to po prostu co innego, on inaczej na mnie działał, dlatego z chyba z nim mogłam wszystko!
Myślałam nad tym wszystkim bardzo intensywnie, kiedy nagle ktoś zdjął mi słuchawki z uszu i usiadł koło mnie. W pierwszej chwili bałam się, że to Zayn odkrył moją obecność, ale gdy ujrzałam rozradowaną twarz mojej głupiej przyjaciółki, obawy zniknęły.
-Cześć mała! Jak sobie poradziłaś beze mnie?
-Ciiii, nie mów tak głośno. -Uciszyłam ją. -Ktoś tu jest, kto nie może cię zobaczyć.
-O czym ty mówisz?
-Zayn. . . .  Zayn przyszedł.
-Gdzie?! Na prawdę?!
-Nie krzycz. -Rozkazałam. -Zobaczyłam go jak wchodził do domu z jakąś dziewczyną, którą nazywał Pina, ale mniejsza z tym, poszedł z nią do swojego pokoju i. . . .  -Bałam się dokończyć. -I wiesz co chcieli robić.
-Skąd ta pewność? -Zapytała z niedowierzaniem.
-Słyszałam co mówili. Ona powiedziała "chcę ci zrobić dobrze". Przecież to jednoznaczne. A potem słyszałam równie jednoznaczne odgłosy, więc mam pewność.
-I pewnie jeszcze mi powiesz, że nie chciałaś tego słuchać, dlatego słuchałaś tak głośno muzyki?
-Dokładnie. Ale wiesz, oni tam pewnie jeszcze są, więc trzeba uważać. -Zapewniłam ją.
-No nie wiem. Jak przyszłam to nic nie słyszałam. . . .  Może pójdziemy sprawdzić?
-Nieeee. Nie chcę tego widzieć.
-Oj spokojnie. To nie walka tylko niebiańska przyjemność. Z resztą kiedyś ci opowiem, a teraz chodź. -Nakazała i łapiąc mnie za rękę, wyprowadziła z pokoju. Poszłyśmy powoli pod pokój Zayn'a, ale nie słyszałyśmy nic charakterystycznego.
-Chyba ich już nie ma, albo śpią. -Zauważyłam mówiąc szeptem.
-Zaraz się przekonamy.-Zakomunikowała Pati i otworzyła gwałtownie drzwi, krzycząc. -Mam was! -Na szczęście pokój był całkiem pusty, ale było widać, że coś się tam działo. Wszystko było porozrzucane i nic nie leżało na swoim miejscu.
-Nie ma ich. -Powiedziałam z lekkim zdziwieniem.
-Mówiłam, że nic nie słyszałam. Musieli się ulotnić przed moim przyjściem.
-Ale jak? Przyszli tu tylko na seks i koniec? Zniknęli gdzieś znowu? -Zdziwiłam się i nie mogłam zrozumieć ich zachowania.
-Najwyraźniej tak właśnie było. -Odparła Pati i wyprowadziła mnie za rękę z burzliwego pomieszczenia. -Albo może po prostu ona musiała już iść, bo miała nowego klienta, a on nie chciał tu zostać i sobie gdzieś poszedł.
-Ale jakiego klienta? O czym ty mówisz Pati? -Zapytałam siadając obok przyjaciółki na sofie w salonie.
-Pina, to pseudonim najlepszej prostytutki w okolicy.
-Czyli, że on spał z prostytutką i jeszcze jej za to zapłacił?-Zdziwiłam się.
-Yhym. Wszystko wskazuje na to, że nasz Maliczek płaci dziewczynom za seks. I to jeszcze nie sypia z byle kim, tylko z tymi najlepszymi. -Wypowiadając ostatnie zdanie, spuściła załamująco głowę.
-To moja wina. . . . . . .
-Co? Oj weź już przestań z tą twoją winą! Nic na to nie poradzimy! to jego życie i jego decyzje. My nic nie zmienimy, a ty nie możesz się ciągle obwiniać za coś, na co nikt z nas nie miał wpływu! Lepiej zamiast tak bredzić, powiedz mi jak tam z Hazzą. -Poklepała mnie po nodze i poruszyła brwiami.
-W porządku. -Odparłam szybko.
-Tylko tyle?! Nie powiesz mi jaki jest gorący, kochany i przystojny? No, pochwal się jakiego masz cudownego chłopaka!
-No dobra.. .  On jest. . . . -Niestety nie dane mi było skończyć, bo właśnie w tamtym momencie, do dmu weszła czwórka dzieci, która darła mordy i przepychała się w wejściu.
Musze przyznać, że rzeczywiście, jeden dzieciak był niezwykle pociągający. . . . .

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 14

W ciszy napisałam:
"Cześć Gabrysiu! Myślę, że twój przyjazd to genialny pomysł. Bardzo za tobą tęsknię i z chęcią spędziłabym z tobą trochę czasu. Jest w końcu jedna rzecz, o której muszę (razem z Pati) ci powiedzieć. Ale nie martw się. To nic strasznego. Myślę, że się ucieszysz. Napisz kiedy masz czas, bo jak dla mnie, to możesz przyjechać w każdej chwili. Ja też cię kocham ćpunie jeden! ~Carol xxx
Rzuciłam telefon ponownie na łóżko i zaczęłam sobie wyobrażać moment, gdy w końcu będę mogła nagadać się z Gabi i spędzić z nią trochę czasu. Nie mogłam się doczekać tego, gdy w końcu jej powiemy o ciąży i o tym, że będzie ciocią.
-Gabrysia. . . . . Tak?
-Przeczytałeś? Umiesz czytać po polsku? -Zdziwiłam się robiąc wielkie oczy.
-Niee, no co ty. Imię po prostu znam, ale nic z tego nie zrozumiałem. -Zasmucił się. -Co jej napisałaś?
-Żeby przyjechała do nas jak najszybciej, bo bardzo za nią tęsknię. Bo. . . . . . chyba może tu przyjechać, prawda? -Zapytałam, bo przecież nawet nie wiedziałam, czy chłopcy przyjmą do domu Gabi.
-No pewnie! A czemu nie! -Zawołał i poczochrał łobuzersko moje włosy. -A ładna ?
-Ładna to mało powiedziane. Ona jest wprost prześliczna! -Zapewniłam go nie mogąc nadziwić się urodzie Gabrysi. -A co? Jesteś zainteresowany?
-Ja?! No co ty! -Krzyknął. -Ale za to są inni, którzy mogą być zainteresowani. Mogę się założyć, że rzucą się na nią jak na kawałek mięsa. -Zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
-A ty się nie rzucisz? -Zapytałam ściszając głos.
-Ale po co? Pewnie wcale nie jest taka ładna. . . .
-Jest śliczna!
-Ale na pewno nie tak jak ty! -Westchnął i dotknął delikatnie mojego zarumienionego policzka. Mogłam dokładnie poczuć jego świeży oddech na moich włosach, gdy zbliżył powoli swoje usta i pocałował mnie w czoło, które zasłaniała rozczochrana grzywka. -Nie chcę nikogo innego. Tylko ciebie. -Wyszeptał i już chciał mnie znowu pocałować, kiedy nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że to pewnie moja przyjaciółka napisała mi kiedy przyjedzie.
-To pewnie Gabi. -Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po telefon.
Przeżyłam mały zawał serca, gdy zamiast wiadomości od Gabrysi, ujrzałam napis: "od: Zayn". Szybko otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać z wyłupiastymi oczami.
"Carol, nie dzwoń do mnie, to jest bez sensu. Z resztą tak jak wszystko inne. Tak jak ja. . . . .  Nie musisz mi się tłumaczyć, bo przecież miłość nie wybiera. Gdybym mógł, zapomniałbym. Ale nie mogę. To wszystko działo się za szybko, żebym mógł sobie to poukładać w kilka minut. Dlatego potrzebuje po prostu czasu. Jednego dnia wydawało mi się, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a drugiego dowiedziałem się, że to wszystko było kłamstwem. Mogłem się domyśleć, że marzenia się tak łatwo nie spełniają, ale ja przecież byłem głupi i łatwowierny. Teraz żałuję, że tak łatwo w to wszystko uwierzyłem, ale cóż. Czasu nie cofnę. Ale proszę, nie martw się o mnie. Jestem duży i jakoś sobie poradzę. . . . . . Mam nadzieję, że przynajmniej ty jesteś szczęśliwa, bo to jest przecież najważniejsze. A tak na koniec, chcę ci powiedzieć, że kiedyś wrócę. Obiecuję. . . . . . . . . .    ~Zayn"
-Widzisz? Wróci.
-Ale Harry, on napisał "kiedyś", czyli nie wiadomo kiedy. Poza tym, co miało oznaczać słowa: "to jest bez sensu. Z resztą tak jak wszystko inne. Tak jak ja. . . ."?
-Nie wiem. . . . .  -Odparł cicho i przytulił mnie.
Od momentu przeczytania sms'a, cała moja radość prysła. Nie chciałam, żeby on sobie coś robił, był dla mnie ważny. . . . .
-Chłopcy. . . . . . Trzeba. . . .  .Trzeba im powiedzieć, że Zayn się odezwał. . . . .
-Tak, masz rację. Chodź, powiemy im razem. -Uśmiechnął się sztucznie i wstał podając mi rękę. Złapałam jego wyciągniętą dłoń i szybko splotłam nasze palce, bo bałam się, że może mnie puścić.
Pati miała rację. Dobrze, że wszytko z nim załatwiłam, bo dzięki temu nie byłam sama. Miałam jego. Tylko dla siebie. Nareszcie. . . . . . Gdybym z nim nie porozmawiała, wtedy nie miałabym nikogo, ale na szczęście tak nie było. A to wszystko dzięki mojej kochanej przyjaciółce i jej nadzwyczajnej inteligencji.
Podreptaliśmy razem do reszty.
Pati, Lou i Liam siedzieli razem przed telewizorem i niby oglądali jakąś głupią komedie, ale tak na prawdę cały czas próbowali dodzwonić się do Malika i zastanawiali się, gdzie on może być. A Niall? Niall cały czas był na randce z lodówką i jakoś nie śpieszyło mi się jej kończyć.
Usiedliśmy obok przyjaciół, a Harry zaczął rozmowę.
-Zayn się odezwał. -Na te słowa wszyscy poderwali się z miejsc, a Niall natychmiast przybiegł do nas z pełną buzią i zaczęli się przekrzykiwać.
-Co?!
-I co z nim?!
-Co napisał??!
-Gdzie jest??!!
-Zamknijcie się na chwilę! Jak będziecie będziecie się drzeć to niczego się nie dowiecie! -Uciszył ich Hazz,a gdy zapanowała cisza, powiedział. -Powiedział, że kiedyś wróci i mamy się nie martwić.
-Co?! Co ma oznaczać słowo "kiedyś"? Jutro mamy wywiad i on musi na nim być! Weź pokarz tego sms'a. -Poprosił Liam i wyciągnął rękę w stronę Hazzy.
-On do mnie nie napisał.
-Zadzwonił? No pięknie. . . . . A co było słychać po jego głosie? Albo może zapamiętałeś jakieś charakterystyczne dźwięki w tle? Wtedy łatwiej go znajdziemy.
-On nie dzwonił Napisał sms'a, ale nie do mnie. Do Carol. . . . . . -Żeby uniknąć dalszych pytań i próśb, powiedziałam tylko.
-Przyniosę telefon. -Puściłam rękę Harry'ego i poszłam po wspomnianą wcześniej rzecz.
                                               
                                                      OCZAMI HARRY"EGO:

Puściła moją rękę i poszła powoli na górę.
Było mi jej strasznie szkoda, bo tak bardzo przejęła się Zayn'em. A przecież niepotrzebnie. To znaczy, martwić się mogła, tak jak my wszyscy, ale ona się obwiniała za to co się stało. A to nie była jej wina.
Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie miałem pojęcia jak to zrobić. Ona tak ślicznie wygląda gdy się uśmiecha, kiedy jest szczęśliwa, a teraz wtedy taka nie była.
-Harry! Harry! Żyjesz? Harry! -Wyrwał mnie z zamyślenia głos Payne'a.
Taak??
-Powiedziałeś jej, prawda?
-Widziałam wasze ręce. Ślicznie razem wyglądacie, tylko szkoda, że ona jest taka smutna i przygnębiona. -Dodała Patrycja i uśmiechnęła się do mnie. -Wiedziałam, ze w końcu będziecie razem. Czułam to.
-Dziękuję Pati. Wszystkim wam dziękuję, bo broniliście mnie i w ogóle. -Odparłem.
-Ale to znaczy, że jesteście już razem? -Zapytał Tommo i objął swoją ciężarną dziewczynę w pasie.
Pokiwałem znacząco głową, a na samą myśl tego co się stało przed chwilą, na moich bladych policzkach pojawiły się dołeczki. W tym samym momencie usłyszałem ciche kroki, a następnie ujrzałem najpiękniejszą istotę na ziemi, lecz niestety była ona smutna. (co nie znaczy, że nie wyglądała ślicznie)
Podeszła bliżej i podała komórkę w stronę państwa Tomlinsonów.
-To jest ta wiadomość. -Powiedziała i stanęła z boku ze zwieszoną głową. Nie mogłem tak na nią patrzeć, dlatego złapałem ją za ręce i posadziłem sobie na kolanach. Usiadła bez najmniejszego sprzeciwu i znów splotła nasze palce. Kochałem ten jej delikatny dotyk, przez który dostawałem dreszczy, dlatego pozwoliłem jej złapać moją rękę.
-Trzeba czekać. -Stwierdził po chwili ciszy Horan. -On potrzebuje czasu, a skoro napisał, że wróci, to znaczy, że wróci. Zayn przecież nie kłamie, a tym bardziej kogoś, kogo kocha.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz. -Szepnęła Carol i zaczęła bawić się moimi palcami.
-Może powinniśmy go szukać? Przecież jutro macie ten wywiad. Co powiecie Paul'owi i fanom? -Ciągnęła temat zdesperowana Pati.
-Niall ma rację. Zayn potrzebuje czasu i my jako jego przyjaciele, musimy mu go dać. Zaczekajmy z szukaniem, a Paul'owi trzeba będzie powiedzieć prawdę. Może nie całą, ale przynajmniej część. A dla fanów coś się wymyśli. -Poparł Horana Liam, gdy nagle telefon, który trzymał w dłoni wydał śmieszny odgłos i zawibrował. Carol zerwała się z moich kolan, jednocześnie zaprzestając zabawę moim kciukiem i szybkim ruchem sięgnęła po komórkę.
-To nie Zayn. -Poprzedziła moje pytanie. -To Gabi. -Uśmiechnęła się do mnie. Tak! W końcu się uśmiechnęła! W tamtym momencie, moje erce zaczęło tańczyć z radości. -Napisała, że nie powie kiedy przyjedzie, bo chce zrobić niespodziankę, i że razem  z nią przyjedzie ktoś jeszcze.
-Jaka Gabi? Kto to jest?
-To nasza przyjaciółka kochanie. -Odpowiedziała natychmiast Pati, na pytanie swojego chłopaka. -Ale chwila. Gabrysia ma do nas przyjechać, a ja nic o tym nie wiem?
-Tak, ale nie napisała kiedy, dlatego może być w każdej chwili. -Odparła szczęśliwsza Carol. -Chłopcy, mam nadzieję, że nie robi wam to problemu?
-Niee!!! -Odparł Liam i Louis jednocześnie.
-A tobie Niall?
-Nakjdh!!!
-Rozumiem, że też nie. -Śmiał się Liam z przyjaciela, którego buzia była pełna od kolorowych żelków.
-Nie, nie robi. -Powtórzył Blondas, gdy przełknął już wszystko co miał w buzi. -Ej, to może na poprawę humoru zamówimy pizzę? Nie wiem jak wy, ale ja jestem cholernie głodny!
-Niall, powiedz czy istnieje u ciebie takie pojęcie jak "jestem najedzony"? -Zapytałem i zacząłem się śmiać.
Zaraz do mnie dołączyła reszta, a w tym Caroline. strasznie ucieszyło mnie to, że to JA doprowadziłem ją do śmiechu. Horan popatrzył na mnie z pod byka i dodał.
-To nie było śmieszne.
-Owszem, było! -Śmiała się śliczna osóbka siedząca na moich kolanach. -Ale przyznam, że też trochę zgłodniałam. Możesz zamówić pizzę Głodomorku, na pewno wszyscy z chęcią zjemy. -Poczochrała jego włosy i przytuliła się do mnie.
-Okay! -Zawołał radośnie Blondynek i pobiegł dzikim pędem zamówić jedzenie, a my usiedliśmy razem do stołu, a potem wspólnie czekaliśmy na obiad.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, ze tak rzadko dodaję, ale zwyczajnie nie wyrabiam. Mam nadzieje, że to wam nie przeszkadza i nie jesteście na mnie złe ;D

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 13

Ostatnio było trochę mało wesoło, dlatego teraz już jest dobrze xD Mam nadzieję, że się spodoba, taki obrót sprawy ;) Piszcie co o tym sądzicie :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W samochodzie prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Co jakiś czas tylko Niall próbował jakoś rozluźnić atmosferę, ale nie bardzo mu to wychodziło. Na szczęście nikt nie poruszał tematu naszej rozmowy za szpitalem, ale czułam, że w końcu to się stanie.
                                                               W DOMU
Tak jak przewidywałam, gdy tylko weszliśmy, Liam zadał pytanie, którego najbardziej się bałam.
-Dobra, koniec. Wcześniej nie pytałem, bo myślałem, że sami poruszycie ten temat, ale teraz musicie mi powiedzieć. Co się stało podczas tej rozmowy? Gdzie Zayn i Sam? Harry, powiedziałeś to w końcu?
-Nie, nie powiedziałem. Ale powiem! Obiecuję! -Powiedział Styles i położył rękę do serca.
-Kiedy powiesz? Harry, to nie może czekać! -Wtrącił Louis i potrząsnął Harrym.
-Wiem! Ale musicie dać mi czas. Wszystko powiem, ale na spokojnie.
-Czekaj, czegoś nie rozumiem. Skoro nic jeszcze nie powiedziałeś, to gdzie Sam i Zayn? -Dziwił się Li.
-Yyy, nie wiem jak to się stało, ale Sam wiedziała wszystko wcześniej. Powiedziała, że to nie ma sensu, i że wyjeżdża. A Zayn gdy się dowiedział, wkurzył się i gdzieś polazł.
-Fajnie, czyli nie wiemy gdzie Zayn polazł? Chociaż powiedz mi, że Carol wszystko wie?
-Chyba tak, ale muszę jeszcze raz jej to wszystko wyjaśnić.
-Zapomniałbym ci powiedzieć, że jutro o 10:00 mamy wywiad w radio. Szkoda tylko, że Zayn nic nie wiem. -Przerwał Niall i wepchał sobie do buzi garść żelków.
-Spróbuję do niego zadzwonić. -Zakomunikowałam i pomaszerowałam do swojego pokoju.
Wyjęłam telefon i znalazłam w kontaktach "Zayn". Niestety nie odebrał. Tego się można było spodziewać.
On mnie nienawidzi. Mam nadzieje, że nic sobie nie zrobi i wróci szczęśliwie do domu, bo jeżeli coś mu się stanie to sobie tego nie wybaczę. Spróbowałam znowu, ale po raz kolejny odezwał się jego głos mówiący:
-Cześć! Tu Zayn nazywany również BadBoy'em! Nie mogę teraz odebrać, bo jak zwykle robię coś baardzo niegrzecznego. Jeżeli chcesz do mnie dołączyć, to po sygnale powiedz kim jesteś i co chcesz robić, lub zadzwoń później!
 Postanowiłam, że nagram się. Może ty by coś zmieniło.
-Cześć Zayn! Słuchaj, proszę cię. Nie rób nic głupiego. Wróć do domu, albo chociaż do mnie zadzwoń. Nie wiesz wszystkiego, ja musze z tobą pogadać. Proszę Zayn. . . .  Odezwij się. . . .  .
Powiedziałam błagalnym tonem i wcisnęłam czerwoną słuchawkę, aby zakończyć nagrywanie.
Po raz kolejny nie wiedziałam co mam zrobić, dlatego usiadłam bezradnie na łóżku i rzuciłam na nie telefon.
Czułam się jak bakteria, która przeszkadza ludziom w szczęśliwym życiu i tylko szkodzi. Siedziałam ze spuszczoną głową i zastanawiałam się, co teraz robi Zayn i o czym myśli. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi i ledwo słyszalne słowa: "Mogę?" Przez chwilę nie odzywałam się, ale potem powiedziałam półgłosem.
-Proszę. -Następnie drzwi się otworzyły i zobaczyłam ją. Gdyby to był ktoś inny, nie wpuściłabym go. (No chyba, że byłby to Malik) Na szczęście była to osoba, którą chętnie bym zobaczyła, z którą chciałam pogadać. Usiadła koło mnie bez słowa i po prostu przytuliła.
Tego właśnie potrzebowałam. Przytulenia i nic więcej. Wiedziałam, że chciała zapytać co się stało, ale bała się, że ja tego nie chcę. Miała rację, nie chciałam tego, ale czułam, że ona musi wiedzieć, dlatego po chwili po prostu powiedziałam:
-Sam wiedziała co na prawdę czuję. . . . .  Teraz Zayn się dowiedział i gdzieś zniknął. Ja się boję, bo on może sobie coś zrobić, a wtedy to będzie moja wina. Ja nie chciałam nikogo okłamywać, nie chciałam żeby ktoś cierpiał. . . . . . -Rozpłakałam się i przytuliłam się do niej mocniej.
-Wiem. . . . . Ale nie martw się, wszystko będzie dobrze. . . . .  Rozmawiałam z Harrym, on bardzo chce z tobą pogadać. Mogę go tu zawołać? -Zapytała cicho.
-Wolałabym nie. . . . . Nie chcę teraz myśleć o sobie. . . . .
-Ale nie możesz zajmować się tylko innymi! Wiem, że bardzo martwisz się o Zayn'a, ale pomyśl tez o sobie, o swoim szczęściu! A poza tym, z nim też musisz coś załatwić i będziesz mieć to z głowy. -Przekonywała mnie i głaskała po głowie jednocześnie.
-No dobrze. -Stwierdziłam po chwili namysłu i uśmiechnęłam się. Pati podała mi chusteczkę, żebym mogła zetrzeć łzy i wychodząc, szepnęła:
-Powodzenia kochanie. Trzymam za was kciuki. -I wyszła.
Wydmuchałam nos i otarłam łzy, żeby ukryć to, że płakałam. Podeszłam do kosza, kiedy nagle poczułam od tyłu czyjeś ciepłe dłonie, obejmujące mnie. Wzdrygnęłam się, ale potem zobaczyłam, że to był Harry.
Przytulił mnie mocniej i zbliżył do mojego ucha swoje usta i szepnął.
-Przepraszam. . . . . -Jego szept przyprawił mnie o dreszcze. Odwróciłam się do niego przodem i przytuliłam się do jego umięśnionego torsu. Staliśmy tak chwilę, nic nie mówiąc i cieszyliśmy się sobą. Po chwili wypuścił mnie z objęć i złapał za ręce.
-Nie kochasz go, prawda? -Zapytał przerywając ciszę.
-Nigdy nie kochałam. -Odparłam bez zastanowienia, a on po prostu złapał mnie jedną ręką w tali, a drugą za podbródek i. . . . Pocałował.
Kiedy to zrobił, poczułam się jakby cały świat zniknął i liczył się tylko on. Było mi tak dobrze, a na dodatek nie męczyło mnie już sumienie, że robiąc coś tak cudownego, zdradzam kogoś. Złapałam go za szyję i odwzajemniłam pocałunek.
To było takie dziwne, bo Zayn nie całował nawet w połowie tak dobrze jak to robił Harry. Matko, czy ja właśnie ich porównuję?
Bosz. . . . . . A z resztą, co mi szkodzi?
Harry ma te seksowne loczki, które śnią mi się po nocach, te dołeczki, które dodają mu tyle uroku i wreszcie te prześliczne kocie oczy, w których tonę za każdym razem, gdy w nie patrzę. On cały w ogóle jest jak taki kociak, którego nie można wypuścić z łóżka.
A Zayn? Jest przystojny i także ma śliczne oczy. I jeszcze tak słodko przygryza wargę, gdy się denerwuję, ale i tak nie dorasta Hazzie do pięt!
Ale wracając, po chwili oderwaliśmy się od siebie, ale nie dlatego, że mieliśmy dość tylko dlatego, że brakowało nam powietrza. Strasznie tęskniłam za smakiem jego słodkich warg, za jego dotykiem i oddechem, ale teraz kiedy w końcu mogłam to wszystko poczuć, czułam się najszczęśliwsza na świecie. A co najważniejsze, Harry znowu był mój i tylko mój.


-Carol, przepraszam, że nie walczyłem o ciebie, że się poddałem, a potem próbowałem sobie wmówić, że cię już nie kocham. Byłem głupi. Powinienem był od razu ci wszystko powiedzieć, a nie ukrywać prawdę. A przede wszystkim muszę cię przeprosić za to, że się tak zachowywałem. Ja po prostu nie mogłem znieść myśli, że jesteś z Zayn'em. Byłem zazdrosny. Czy wybaczysz mi to kiedyś? -Zapytał i zrobił błagalne oczy. Wyglądał jak zielonooki szczeniaczek, który prosi o psią chrupkę.
-Nie mam co ci wybaczyć. -Uśmiechnęłam się i delikatnie przejechałam palcami po jego policzku. W pewnym momencie przypomniałam sobie, że Harry miał mi coś powiedzieć, a mnie bardzo interesowało co to takiego. -A ty nie miałeś mi czegoś powiedzieć?
-Miałem. -Odparł dumnie.
-No to powiedz!
-Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? -Zapytał zadziornie i przybliżając się do mnie,  zaczął mnie lekko łaskotać, a ja nie mogłam pohamować się przed cichym śmiechem.
-Taaak! -Wydukałam śmiejąc się, a on nie przestając lekkiego łaskotania, zbliżył ponownie swoje usta w stronę mojego ucha i wyszeptał.
-Kocham cię księżniczko. -Momentalnie przestałam się śmiać, a on przestał mnie łaskotać. Mogę przysiąc, przeżyłam mały zawał serca. Kiedy w końcu dotarły do mnie jego dwa słowa, spojrzałam w jego oczy i również wyszeptałam.
-Ja też cię kocham, książę. -Na moje słowa, Loczek ponownie mnie pocałował.
Wtedy byłam pewna - byłam w niebie.
Niestety przerwał nam dźwięk przychodzącego sms'a. Oderwałam się niechętnie od Styles'a i szepnęłam tylko "przepraszam" i podeszłam do łóżka, by odczytać wiadomość. Miałam cichą nadzieję, że to Zayn w końcu dał znać i wróci do domu.
"Hej kocie! Piszę, bo mam pewien pomysł. Ostatnim razem długo nie pobyłyśmy razem, dlatego pomyślałam sobie, że skoro ty nie możesz przyjechać do mnie, to może ja przyjadę do ciebie? Mam nadzieję, że nie zrobi ci to problemu. Nie mam czasu żeby coś więcej pisać, ale jeżeli jesteś za, to proszę, odpisz! Kocham cię, Gabi <3 "
Czytając uśmiechałam się do ekranu, a w tym czasie Harry usadowił się koło mnie.
-Co jest? -Zapytał zaciekawiony.
-Moja przyjaciółka do nas przyjeżdża! -Zakomunikowałam i pocałowałam go w policzek i na nic nie czekając, zabrałam się do odpisania na sms'a.

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 12

-Harry. . . . .  Ja na prawdę wszystko wiem, od dawna. I wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale rozumiem cię.
Nie wiem dlaczego Zayn tego nie widzi i ślepo wierzy w to, co chciałby żeby było prawdą.
-Czekaj Sam. Czego ja nie widze?
-Czego nie widzisz? Zayn, nie rozśmieszaj mnie. Przecież to widać z daleka. Nie rozumiem dlaczego ty tego nie zauważasz.
-Możesz jaśniej? O co chodzi?
-Carol cię nie kocha. -Wypowiedziała te słowa pewna ich prawdy. Wtedy poczułam, bardzo dziwne uczucie w sercu i zdałam sobie sprawę, że ona nie kłamie. Miałam ochotę zaprzeczyć, ale było to bez sensu, gdyż taka była prawda. -Na prawdę o tym nie wiedziałeś, czy tylko udajesz?
-Co ty pieprzysz? Carol, o czym ona mówi?! -Zayn denerwował się coraz bardziej, a ja dalej stałam tak jak wcześniej. Chciałam zaprzeczyć, ale nie mogłam. -Ona kłamie, prawda?! -Zapytał z nadzieją i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Gdy tylko zobaczyłam jego oczy, od razu spuściłam wzrok, by nie patrzeć na jego cierpienie.
-Widzisz?! Nie zaprzeczyła! Ona boi się powiedzieć prawdę! Tak samo Harry. . . . -Westchnęła u tym razem, zwróciła się do Styles'a. -Harry, dlaczego mnie oszukiwałeś? Czy ja wyglądam na idiotkę? Na prawdę myślałeś, że się nie domyślę?! Przecież na kilometr widać, że nic do mnie nie czujesz, i że jestem tylko przykrywką, która ma zamaskować twoje prawdziwe uczucia! Hazza, przecież mogłeś mi powiedzieć, a nie okłamywać i udawać! To byłoby mniej bolesne! A teraz? - Zapłakała głośno i pociągnęła nosem. -Teraz nie jestem ci już potrzebna. Mam nadzieję, że wystarczająco ci pomogłam, bo powiedziałam w końcu to, co TY powinieneś powiedzieć już dawno. Miałam ci to powiedzieć już dawno, ale bałam się rozstania z tobą, a skoro teraz to już nie gra roli, to chcę ci powiedzieć, że wyjeżdżam. Wyprowadzam się do Norwegi i dam wam spokój. Czuje się tutaj jak niechciana ciąża, dlatego tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Nie chcę nikomu przeszkadzać, a tym bardziej stawać na drodze do szczęścia.
-Ale Sam!
-Żadne "ale" Carol! Harry cię kocha! Od zawsze kochał i to się nigdy nie zmieni! Myślisz, że dlaczego podał się za twojego chłopaka? Dlaczego cholernie bał się o ciebie i nie odstępował cię na krok? Dlaczego tak bardzo się zdenerwował, gdy dowiedział się, że spotykasz się z Zayn'em, jego przyjacielem? To jest jednoznaczne i nie zaprzeczaj temu! -Podnosiła coraz bardziej głos, a po jej czerwonych policzkach spływały łzy. -A ty Harry powinieneś walczyć, bo wiem jak bardzo ci zależy! -Krzyknęła w stronę Harry'ego nie hamując płaczu, a Harry stał w osłupieniu i wpatrywał się w nią wielkimi oczami. Nie wiedział co powiedzieć, ale w końcu wydusił z siebie te parę słów.
-Sam. . . .  Dlaczego ty to robisz? Dlaczego pozwalasz mi odejść? -Mówił prawie szeptem, dlatego ciężko go było zrozumieć.
-Bo cie kocham Harry. Tak samo jak ty kochasz Caroline. I dlatego pragnę twojego szczęścia, bez względu na to, czy jesteś szczęśliwy ze mną, czy z nią. Wiesz Harry, od samego początku, gdy cię poznałam, wiedziałam, że coś do niej czujesz, lecz myślałam, że to z czasem minie. A teraz wiem, że to było tylko marzenie, które nigdy się nie spełni, bo twoje uczucie nigdy nie przeminie. Wiem, że wy tylko cierpicie, będąc daleko od siebie, nie będąc razem.  Dlatego odpuszczam. . . .  Zayn, tobie też radzę odpuścić, bo to się nie uda, tak jak mi się nie udało. -Otarła łzy i podeszła bliżej Hazzy. Stanęła naprzeciw niego, a następnie zbliżyła się i lekko pocałowała, na co on nawet nie drgnął. Przejechała palcami po jego włosach i policzkach, a z jej oczu znowu zaczęły kapać łzy. -Zawsze kochałam te twoje niesforne loczki, ten uśmiech i dołeczki oraz te śliczne, zielone oczy. . . .  -Teraz wiem, że te wszystkie rzeczy, nigdy nie należały, nie należą i nie będą należeć do mnie, bo ty cały nigdy nie będziesz mój. Lecz chciałabym, żebyś wiedział, że ja zawsze będę twoja. -Szepnęła i odwróciła się w moją stronę. -Zawsze cię lubiłam, chociaż chyba nie powinnam. Chcę żebyś była szczęśliwa i zawsze dawała szczęście Harry'emu, bo on jest dla mnie najważniejszy. On cię kocha i nie zmarnuj tego. -Przytuliła mnie, po czym zwróciła się do Malika. -A ty. . . . Odpuść sobie, tak jak ja. Tylko się nie załamuj, bo jesteś wspaniałym chłopakiem, o jakim marzą miliony dziewczyn, dlatego na pewno w końcu znajdziesz kogoś odpowiedniego dla siebie. A może już znalazłeś, ale  tym nie wiesz? -Przytuliła Zayn'a i ostatni raz powiedziała. -Żegnaj Harry. Zawsze cię kochałam i życzę ci szczęścia z Carol. A tobie Malik, powodzenia. Żegnajcie. . . . . Na zawsze. . . . . -Tymi słowami zakończyła swój monolog i po prostu, nic więcej nie mówiąc, odeszła.
Zniknęła gdzieś za drzewami i tak zakończyła się historia Sam, dziewczyny Harry'ego.
-To prawda. . . .  To wszystko to rzeczywiście prawda. Dlaczego ja jestem taki głupi? Dlaczego tego nie zauważyłem? Przecież Sam ma rację. Ja, ty, wy. . . . .  -Plątał się Zayn i zaczął się denerwować. -Ja myślałem, że mam szanse, że będę szczęśliwy. . . . A ja tylko przeszkadzałem. . . . Jestem tak jak Sam, jak niechciana ciąża! Nie będę wam już przeszkadzać, bo. . . . Jestem nie potrzebny. . . . -Przykucnął i zwinął się w kłębek, łapiąc się za głowę. Patrzyłam na niego z przerażeniem, a w ciszy, słychać było tylko jego cichy płacz. W końcu podniósł się i wytarł łzy. -Mam nadzieję, że chociaż wy będziecie szczęśliwi. . . .  . Bo ja nie będę. . . .  -Podszedł po woli bliżej mnie i wtedy mogłam dokładnie zobaczyć jego zapuchnięte od płaczu oczy i czerwone policzki. Złączył na chwilę nasze usta, po czym ostatni raz spojrzał na mnie i wyszeptał. -Kochałem cię. . . -Mówiąc to, odsunął się ode mnie i poszedł kilka kroków dalej. -I dalej kocham. . . .  -Po tych słowach plujnął gdzieś na chodnik i odszedł.
A ja? Stałam jak jakiś słup soli i nie wiedziałam co powinnam zrobić.
-Caroline, musimy porozmawiać. . . -Wyszeptał Hazz i stanął przede mną, zasłaniając sylwetkę Zayn'a, którą było widać z daleka.
-Harry. . .  My jesteśmy okropni. . .  Ja złamałam mu serce! On teraz może sobie coś zrobić i to wszystko moja wina! -Z każdym zdaniem, coraz bardziej podnosiłam głos i zaczęłam płakać.
-Tylko tak nie mów, on nic sobie nie zrobi. . . . Oni mają racje. . . Ja nigdy nie kochałem Sam.
-I co teraz Harry? Sam wyjeżdża, a Zayn gdzieś zniknął, a my mamy zachowywać się, jakby nic się nie stało? Nie bądź samolubny i pomyśl jak oni się teraz czują! Jak my się zachowaliśmy? jak małe dzieci. . . .
-Carol, oni to oni, a my to my.
-Weź przestań! Nie wiem jak ty, ale ja źle się z tym czuję. Nie będę teraz myśleć o sobie, bo nie jestem tobą. Ogarnij się Harry i zacznij myśleć jak normalny człowiek! Mi też jest ciężko, bo bardzo chciałabym być z tobą, być szczęśliwa, ale nie chcę żeby przez moje szczęście, ktoś inny cierpiał! Dlatego proszę cię, nie utrudniaj mi tego. . . .  -Powiedziałam i kończąc ostatnie zdanie, cała zalałam się łzami.
-Ale. . . . Ja już nie mogę. . . .  Nie mogę czekać! Nie potrafię! Za długo już czekałem! -Krzyknął i na nic nie czekając, mocno mnie przytulił.
-Mi też jest trudno, ale nie teraz, dobrze? Porozmawiamy o nas później, a teraz chodźmy do reszty i zajmijmy się Zayn'em. -Wydukałam powstrzymując płacz i ruszyłam w stronę centrum, żeby dojść do Nando's.
Harry ruszył za mną i niby przypadkiem, złapał mnie za rękę. Wtedy poczułam się, jakby przeszedł mnie prąd. Miał taką dużą, gorącą dłoń, która sprawiała, że czułam się dobrze i zapominałam o całym, złym świecie.
W ciszy podreptaliśmy do centrum i znaleźliśmy resztę tam, gdzie przewidywaliśmy. Mimo, że minęło dość dużo czasu, oni cały czas byli w Nando's, tylko dlatego, że Niall zamówił sobie potrójną porcję, a teraz się z nią męczył, ale nie chciał wyrzucać, bo to JEDZENIE!
Wróciliśmy razem do domu, ale na szczęście nikt nie pytał, gdzie Zayn i Sam i dlaczego szliśmy za ręce. . . . .
Prawdziwi przyjaciele. . . . .

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 11

Następnego dnia obudziłam się wcześnie.
Nawet śniadania nie mogłam zjeść, bo operację robi się na czczo.
Tak jak obiecywali, chłopcy byli już nim się obudziłam. Niestety długo z nimi nie rozmawiałam, bo po 15 minutach, zabrano mnie na operację. Nie denerwowałam się. Byłam całkiem spokojna, co było dość dziwne. Pielęgniarka podała mi jakiś dziwny płyn, prawdopodobnie środek usypiający, bo jeszcze chwilę leżałam, a potem zasnęłam.

                                                   TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Leżałam bezwładnie na łóżku. 
Czułam jakbym właśnie budziła się ze snu zimowego. Rozpierała mnie niezwykła energia i radość z życia.
Otworzyłam oczy i rozciągnęłam się na łóżku.
-Witaj śpiąca królewno. -Zaśmiał się Harry i pogłaskał mnie po głowie. -W końcu się obudziłaś. . . . Tak bardzo się bałem. . . . . -Przerwał na chwilę. -Zayn poszedł do WC, to może ja pójdę po kogoś, bo w końcu się obudziłaś. Idiotyczni lekarze. . . . . .  Ale się nie bój, zaraz wracam. -Uśmiechnął się i wyszedł.
Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, bo przecież od mojego zaśnięcia minęło może kilka godzin, a on zachowywał się, jakbym spała od przynajmniej tygodnia. Ta kilku godzinna drzemka, pozwoliła mi się porządnie wyspać. Czułam się wypoczęta i miałam ochotę po prostu wstać z tego łóżka i pobiec na dwór żeby się wyszaleć. Ale kiedy zobaczyłam, że jestem podłączona do tylu urządzeń, odechciało mi się.
Rozejrzałam się dokładnie po sali. Przy moim łóżku stały dwa krzesła, a na ich oparciach wysiały dwie kurtki, Zayn'a i Harry'ego. Trochę dalej stał stolik, a na nim dwa opakowania po żelkach, cztery filiżanki po kawie, kilka zużytych herbat i dwie wyciśnięte cytryny. Wyglądało to trochę, jakby spędzili tu kilka dni, a  nie kilka godzin. Dziwne. 
W pewnej chwili do sali wbiegł Harry, a za nim Zayn, podciągający sobie spodnie. 
-Boże! Ty żyjesz! O matko! Nie wierze! Jezu, jak ja się za tobą stęskniłem! -Zawołał Malik i rzucił się na mnie. Najpierw mocno się przytulił, a następnie pocałował. Czułam się trochę niezręcznie, całując Zayn'a przy Hazzie, ale przecież nie mogłam się teraz postawić. Nie teraz.
-Zadzwoniłem już po chłopaków i po Pati. Niall tak się ucieszył, że zrezygnował ze śniadania, żeby móc cię zobaczyć. -Zaśmiał się Hazza.
-Na prawdę?! To rzeczywiście hojne posuniecie! Jestem z niego dumna!
-Lekarz zaraz tu będzie, bo powiedziałem mu, że się już obudziłaś, więc. . . . . .  -Przerwał mu lekarz wchodzący do sali. -No właśnie przyszedł. -Uśmiechnął się.
-Widzę, że już dobrze. Jak się czujesz?
-Dobrze, a nawet powiem, że dawno się tak dobrze nie czułam. ta operacja, to był dobry pomysł.
-Tak, bardzo dobry pomysł. Spędziliśmy tydzień w szpitalu, wciąż bojąc się, że się nie obudzisz. Ale rzeczywiście, genialny pomysł! -Wtrącił, trochę zły Harry.
-Jaki tydzień? O czym ty mówisz? -Zdziwiłam się.
-Byłaś w tygodniowej śpiączce. Podczas operacji doszło do komplikacji, więc spędziłaś tutaj tydzień. -Wytłumaczył doktor i usiadł na moim łóżku.
-Ale, ja nawet tego nie poczułam. Nie czuję się jakbym spała tydzień. -Westchnęłam. -A kiedy będę mogła wyjść?
-Jeżeli wszystko będzie dobrze, to jeszcze dzisiaj wrócisz do domu. Ale twoi chłopcy -Spojrzał na Malika i Styles'a. -muszą mi obiecać, że się tobą zajmą i będą się tobą opiekować, obiecujecie?
-Tak, teraz to jej ani na chwilę, samej nie zostawię.  -Zapewnił Zayn i uśmiechnął się do mnie.
Wtedy zadzwonił mu telefon, a on natychmiast go odebrał. -Chłopaki i dziewczyny już są. To my tylko po nich pójdziemy i zaraz wracamy, okay Carol?
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. -Zaśmiałam się, a po chwili zostałam sam na sam z Lekarzem.
Trochę nie mogłam uwierzyć, że przespałam cały tydzień, ale najważniejsze, że w ogóle się obudziłam i teraz czuję się jak nowo narodzona.
-Carol, powiedz mi, bo ja tego nie potrafię zrozumieć. Jak to się stało, że masz dwóch adoratorów? Bo wiesz, ja rozumiem, że ci to nie przeszkadza, ale że oni się na to zgodzili. Wybacz, ale wydaje mi się to trochę dziwne. -Nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego przez chwilę milczałam. -Oczywiście jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie ma sprawy. . . . . . Jestem, po prostu wścibski, przepraszam. Nie powinienem był pytać. -Westchnął i chciał już wstać, ale go zatrzymałam.
-To nie jest tak jak pan myśli. . . . . . . .
-Ale obaj, to twoi chłopcy? -Usiadł z powrotem i wczuł się w rozmowę.
-Nie do końca. Bo to jest bardziej zagmatfane. . . . . . Zayn jest oficjalnie moim chłopakiem, ale ja go traktuję jak przyjaciela. A Harry'ego. . . . . .  Harry'ego kocham i. . . . . . . .
-Ja przepraszam, że taki ciekawy jestem, ale jeżeli nie chcesz, to nie musisz nic mówić.
-Niee, niech pan pyta.
-No to czekaj, skoro traktujesz Zayn'a jak przyjaciela, to dlaczego z nim jesteś?
-Bo Harry ma dziewczynę i ja na prawdę nie spodziewałam się, że on się przedstawi jako mój chłopak, dlatego mówię, że to takie poplątane jest. Sama się w tym gubię. . . . . . -Odparłam spokojnie, na co lekarz tylko pokiwał znacząco głową i po prostu nic więcej nie mówiąc, wyszedł.
W drzwiach minął się z gromadką dzieci, a raczej gromadką moich przyjaciół, ale oni jak dzieci wyglądali.
Ostatnia weszła Pati, a chwilę przed nią Sam. Ciekawiło mnie, czy ona wie, że Harry podał się za mojego chłopaka, ale nie widać tego było po niej. Wyglądała na nieświadomą i dlatego zrobiło mi się jej cholernie szkoda, bo ona taka kochana jest, a jej chłopak się do niej nie przyznaje. . . . . . . .
-Kochanie! Nic ci nie jest?! Wiesz, ja się tak bardzo o ciebie bałam!!!! -Wydarła się Patka i rzuciła się na mnie.
-Ona w nocy spać nie mogła! -Żalił się Louis.
-Ojeeeej!!!! -Rozsłodziłam się.
-Muszę ci się czymś pochwalić! Odzyskałem Patrycję! I to jeszcze tego samego dnia, co mi kazałaś! Przekonałem jej babcię i otrzymałem od niej błogosławieństwo! -Powiedział dumnie Lou.
-Owwwww! jestem z ciebie dumna! -Powiedziałam i przytuliłam go.
Następnie cała reszta się do nas dołączyła i znowu czułam się jak w domku.
Gadaliśmy, śmialiśmy się i jedliśmy w bardzo zwariowanym gronie, dlatego czas szybko miną i nim się obejrzałam, nadszedł czas powrotu do domu. Przebrałam się w ubranie, przywiezione wcześniej przez przyszłą mrs. Tomlinson i całą grupką, poszliśmy  w stronę wyjścia.
-Ej, a co z moimi rodzicami?
-Nie chcieliśmy ich martwić. . . . Lekarz powiedział, że się obudzisz, a wiesz, oni są daleko więc bezsensem by było, gdyby oni ty specjalnie przyjechali, a z tobą byłoby już dobrze. . . . Mam nadzieję, że się nie gniewasz. . . . . . -Odpowiedziała i spuściła głowę.
-Nieee, no co ty. -Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją do siebie. W drzwiach zatrzymał nas jeszcze pan Brown, mój lekarz.
-Chłopcy, moglibyście jutro przyjechać? Jutro będzie dokładnie wiadomo czy wszystko dobrze.
-Tak, dobrze. Przyjedziemy. -Odparli zgodnie i kiwnęli głowami.
-Ale to jeszcze nie jest wiadome? -Wtrąciłam się.
-Wiadome, ale 100% pewności, będziemy mieć jutro, dlatego chciałabym, żeby właśnie twoi partnerzy przyjechali. -Odpowiedział i puścił do mnie oczko, na co niekontrolowanie się uśmiechnęłam.
-Jakimi partnerami? -Zapytała zdziwiona sam, włączając się do rozmowy.
-Tymi dwoma. -Zaśmiał się lekarz i wskazał ruchem głowy na Zayn'a i Harry'ego i odszedł.
-Harry? Ty jesteś. . . . . Czekaj, cz ja czegoś nie wiem? Dlaczego ten facet myśli, że jesteś jej. . . . . .  -Zaczęła Sam.
-Sam, to nie tak jak myślisz, bo ja. . . . . . . . -Próbował się tłumaczyć Styles.
-Nie musisz się tłumaczyć Harry, ja wszystko wiem. . . . . . . .
-Ale. . . . . . Ale co wiesz?
-Chwila, chwila, chwila! Jesteście w szpitalu, a w szpitalu nie wypada gadać o takich rzeczach. Może wyjdziemy stąd i grzecznie pomaszerujemy za szpital. Tam jest ławeczka i drzewko. . . . . Można spokojnie pogadać, wyjaśnić sobie wszystko. . . . . . -Wtrącił Niall i złapał mnie i Harry'ego za ręce. Liam dołączył się do słów Horana i złapał za ręce Zayn'a i sam i wyprowadzili nas z budynku. Pociągnęli nas we wspomniane wcześniej miejsce i w końcu puścili.
-Zostawiamy was,bo musicie sobie wszystko wyjaśnić. A ja z Liamem, Louisem i Pati, grzecznie pójdziemy sobie do Nando's, coś przekąsimy, a potem będziemy na was czekać w samochodzie. chciaż nie wiem jak wrócimy, bo jest nas ósemka, a auto tylko jedno, ale najwyżej usiądziemy sobie na kolanach. Z resztą nie ważne, więc. . . . . . . . .
-Niall? -Przerwał jego monolog Liam.
-Tak?
-Skończ. -Powiedział twardo. -Idziemy. -Zakomunikował sucho Daddy i pociągnął Niall'a i Tomlinsonów, zostawiając nas samych.
Stałam jak słup, obok Hazzy i Malika, a naprzeciw stała Sam. Serce szybko mi waliło, a serce nie chciało się ustabilizować. Cholernie się bałam. Bałam się tego, co wie Sam. I bałam się jej reakcji. Nie wiedziałam jak mam się zachować i co robić,a  moje ciało odmawiało posłuszeństwa. To wszystko było dziwne.
Nie byłam pewna, czy powinnam zacząć, czy może dalej stać w ciszy i umierać ze zdenerwowania.
Na szczęście sam po chwili przerwała niezręczną ciszę.
-Harry. . . . . . . . 

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 10

Byłam w pięknej krainie, pełnej kwiatów, motylków i jednorożców.
Biegałam po łące w białej, zwiewnej sukience, na włosach miałam wianek, a w ręce czerwony kwiatuszek.
Dookoła pasły się wesołe zwierzątka, z daleka było słychać delikatny, szum strumyka, a z mojej twarzy nie znikał szczery uśmiech.
Niestety bardzo szybko, ta beztroska kraina zniknęła i zamiast tego, pojawiły się różne odgłosy. Przez pierwszą chwilę nie wiedziałam co się dzieje, ale później domyśliłam się gdzie byłam.
Czułam się bardzo słabo, dlatego postanowiłam, nie otwierać jeszcze oczu. W pewnym momencie poczułam na jednej ręce niezwykłe ciepło i usłyszałam głos, który natychmiast rozpoznałam.
-Spokojnie skarbie, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Tylko potrzebujesz odpoczynku. -Wyszeptał i mocniej ścisnął moją dłoń. -Jestem przy tobie, nie bój się. -Nie wiedziałam jak mam się zachować.
Chciałam otworzyć oczy, żeby pokazać mu, że nic mi nie jest, żeby się nie martwił, ale nie miałam po prostu siły. Dlatego leżałam dalej nie ruszając się, w jak podejrzewam, karetce.
-Jest stabilna. Zwyczajnie zemdlała. -Powiedział nieznany mi głos.
-Ale dlaczego zemdlała, panie doktorze? -No, to już wiedziałam, kim był nieznany mi wcześniej głos.
-Najprawdopodobniej z przerażenia. Ciśnienie jej podskoczyło i tak zareagowała. Musiała dowiedzieć się lub zobaczyć coś, czego się nie spodziewała.
-Hmmmmm. . . . .  Ale będzie dobrze?
-Tak, teraz powinno być coraz lepiej. A ty. . . . . Jesteś jej chłopakiem, tak?
-Noooo. . . . . . W pewnym sensie. . . . .  W każdym razie, kocham ją, jeżeli o to panu chodzi.
-Ahhh, miłość. . . .  A dlaczego jesteś tylko "w pewnym sensie" jej chłopakiem? Ona nie wie?
-Niee, raczej nie. . . . . .
-To być może właśnie to usłyszała, ale to tylko moje przypuszczenia. -Zaśmiał się lekarz i zbliżył się do mnie. -Tak jak mówiłem, jest stabilna. Przypilnujesz jej przez chwilę? Musze wykonać ważny telefon, ale jakby coś się działo, to wołaj, dobrze?
-Dobrze. -Odparł Harry, a doktor odszedł gdzieś w kąt karetki.
Pragnęłam zapytać Harry'ego, czy to wszystko co mówił, to prawda, dlatego jeszcze raz spróbowałam i w końcu, lekko otworzyłam oczy. Pomrugałam chwilę i ujrzałam go.
Wyglądał prześlicznie. Włosy miał trochę poczochrane, a w oczach widać było strach.
-Carol? Słyszysz mnie?
-Mhmmm, Harry? -Zapytałam, bo wciąż nie mogłam uwierzyć, że to na prawdę on.
Tak, to ja. Ale nie mów nic. Leż spokojnie, będzie dobrze. Jestem przy tobie.
-Harry. . . . . -Nie byłam pewna, czy powinnam pytać gdzie jest Zayn, ale stwierdziłam, że lepiej będzie jeżeli to pytanie zachowam dla siebie, bo wtedy Hazz, mógłby źle to odebrać. -Przytul mnie. . . . . -Wyszeptałam cicho.
Na moje słowa, Styles nachylił się do mnie i mocno przytulił. Znowu poczułam ten zapach, ten dotyk i to samo uczucie co wcześniej. Przeszły mnie dreszcze na samą myśl, o nim. On ciągle tak na mnie działał.
Czułam się przy nim tak dobrze i nie chciałam by mnie puszczał, a on jakby czytając mi w myślach, nie puścił mnie. Bałam się trochę, ale dotyk Harry'ego dodawał mi otuchy.
-Proszę się odsunąć, jesteśmy na miejscu. -Powiedział lekarz i zabrał ode mnie Harry'ego. -Widzę, że się wybudziłaś. Jak się czujesz? Wszystko dobrze? -Zwrócił się do mnie, sprawdzając coś na monitorku znajdującym się koło mnie.
-Dobrze. -Odpowiedziałam cicho. Ciągle nie miałam na nic siły, a mowa była dla mnie ogromnym wysiłkiem. sama nie wiem dlaczego tak się czułam.
-Lepiej nic nie mów, odpoczywaj. -Nakazał mi.
Po chwili do karetki weszło jeszcze dwóch lekarzy i zawieźli mnie do szpitala. Widziałam jeszcze przez chwilę Hazzę, ale potem zniknął mi z pola widzenia. Zawieźli mnie na jakąś pustą salę i jeszcze raz sprawdzili, czy wszystko ze mną dobrze.
-Zrobimy ci badania, ale wydaje mi się, że nic ci nie jest. -Pokiwałam tylko głową, a doktor wykonał mi jakieś dziwne badania.
Po 15 minutach byłam po wszystkim.
-Wyniki będą za max pół godziny, ale myśle, że będą szybciej. Do tego czasu zostaniesz tutaj. -Znowu pokiwałam głową. -Czy jesteś na siłach, by kogoś przyjąć? 5 chłopaków chce cię zobaczyć.
-Tak, chciałabym zobaczyć się z . . . . . .  -Przez chwilę się wahałam. Bardziej pragnęłam ujrzeć teraz Harry'ego, ale w końcu to Zayn był moim chłopakiem. -Z moim chłopakiem. Dziękuję. -Powiedziałam spokojnie.
Lekarz pokiwał głową i wyszedł. Zastanawiało mnie, kto przyjdzie, bo w końcu nie powiedziałam konkretnego imienia.
Po chwili, do sali weszły trzy osoby.
-Przepraszam, bo powiedziałaś, że chcesz widzieć swojego chłopaka, a tych dwóch powiedziało, że nimi są i żaden nie chciał odpuścić. Który kłamał? -Zapytał, a ja co miałam powiedzieć? Jeżeli powiedziałabym prawdę, Harry musiałby wyjść, a tego przecież nie chciałam.
-Niech obaj zostaną. -Zaśmiałam się, a lekarz wyszedł zostawiając mnie sam na sam z chłopakami.
-Kochanie, nic ci nie jest? Przepraszam, że mnie z tobą wtedy nie było. To wszystko przez niego -wskazał ruchem głowy na Hazzę -bo uparł się, że on jedzie. Wszystko dobrze? -Zapytał zatroskany Malik zbliżając się do mnie i złapał mnie za rękę. Harry zrobił dokładnie to samo, ale złapał mnie za drugą rękę. Przyznam, że trochę dziwnie się poczułam.
-Nic mi nie jest, dobrze się czuję. -Uśmiechnęłam się. Bardzo chciałam zapytać teraz Hazzę, o to wszystko co powiedział, ale po chwili zrezygnowałam.
-Carol, możesz powiedzieć co się stało? Dlaczego zemdlałaś? O co chodzi? -Odezwał się w końcu Harry.
-Nie wiem, po prostu nagle źle się poczułam.
-Ale nie słyszałaś o czym rozmawialiśmy?
-Yhm. -Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam nikogo okłamywać, ale prawdę wolałam powiedzieć tylko w obecności Harry'ego.
-Caaaaaroool!!! -Przerwali mi chłopcy, wbijając się do mojej sali. -Jak się czujesz?
-Dobrze. -Uśmiechnęłam się, widząc trzy rozradowane mordki.
-Ja byłem pierwszy!
-Nie prawda Lou! To ja byłem pierwszy!
-Uspokójcie swoje szanowne downy, cioty! Ja byłem pierwszy i już! -Krzyknął Liam, przepychając się przez drzwi.
Wszyscy trzej, podbiegli równocześnie do mojego łózka, bo każdy z nich, chciał być pierwszy.
-Ten bufet to totalna bieda! Nawet kanapki nie mają!
-Ciesz się, że chociaż żelki tam były. -Zaśmiał się Louis i trzepnął Niall'a po głowie.
-Aaaaaauuuuuu!!!!!!
-Zamknijcie się w końcu! jesteśmy tutaj nielegalnie, więc musimy zachowywać się jak normalni, ucywilizowani ludzie.-Uciszył ich Liaś.
-To Niall się drze! Nie ja! -Bronił się Louis.
-Bo on mnie zaczepia!
-Nie ważne! Obaj jesteście głośno i oboje macie być cicho, zrozumiano?!
-Taak daddy. . . . . .-Powiedzieli równocześnie i usiedli ze spuszczonymi głowami na dupskach.
-To teraz, spokojnie powiedzcie, co się dokładnie stało. Co powiedział lekarz? -Zapytał Li, zwracając się do Zayn'a i Harry'ego.
-Wyniki powinny być za jakieś 10 minut. Ale chyba wszystko jest dobrze. -Zapewnił szybko Malik, bo nie chciał, by Harry go wyprzedził w odpowiedzi.
Nagle, ktoś niespodziewanie wszedł do sali.
-Przepraszam bardzo, ale chyba wyraźnie powiedziałem, żebyście tutaj nie wchodzili. Pacjentka potrzebuje ciszy i spokoju. Proszę teraz opuścić salę. -Powiedział stanowczo i popatrzył na chłopców wilkiem. Chyba się go przestraszyli, bo nic nie mówiąc, wyszli. A mnie, aż chciało się śmiać, widząc ich miny. -Są już wyniki, mam mówić przy twoich. . . .  .- Popatrzył znacząco na Harry'ego, a następnie na Zayn'a. -Chłopakach?
Zaśmiałam się głośno, słysząc te słowa.
-Tak, proszę mówić. -Zapewniłam i spojrzałam na Hazzę. Dziwiło mnie, że przedstawił się jako mój chłopak, bo wcześniej myślałam, że go mało obchodzę.
Ale po tym co słyszałam. . . . . . .
-Dobrze, więc zrobiliśmy badania i tomografię oraz pobraliśmy krew. Jesteś zdrowa. To omdlenie, to przez skok ciśnienia.
-czyli mogę wyjść ze szpitala? Wszystko dobrze?
-Jest dobrze, ale na zdjęciu zauważyliśmy, że masz początki zapalenia wyrostka. Zrobimy małą, nieszkodliwa operację i go wytniemy. Jeszcze nic cię nie bolało, bo to dopiero początek, dlatego lepiej oszczędzić ból i go wyciąć. Operację zrobimy rano. Musisz tylko wyrazić zgodę.
-Hymm. . . . . ..  Tak, prosze go wyciąć. -Przytaknęłam po chwili namysłu.
-W takim razie, do jutra zostaniesz w szpitalu, a twoi chłopcy pojadą na noc do domu.
-To do jutra Carol. trzymaj się. Będziemy z samego rana. -Obiecali.
Ucałowali mnie w policzek i zostałam sama na sali.

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 9

Tak jak przewidywałam, noc mi się dłużyła. Dlatego przez długi czas, gadałam z Zayn'em o wszystkim i o niczym. Czułam się przy nim swobodnie, bo wiedziałam, że mogę mu powiedzieć wszystko. W końcu był moim przyjacielem, a teraz już chłopakiem.
Gadało się na prawdę cudownie, ale w pewnym momencie ktoś zapukał do naszego pokoju i przerwał naszą rozmowę.
-Proszę! -Zawołaliśmy jednocześnie. W drzwiach stał Louis.
-Nie śpicie jeszcze prawda???
-A widać żebyśmy spali, geniuszu?
-No, nie za bardzo. -Zaśmiał się. -Zayn, chciałem ci powiedzieć, że Styles już wyszedł. Możesz do niego iść, jest u siebie.
-Dzięki, Lou. Dobra, ja muszę coś ważnego załatwić. Zaraz wracam. -Zwrócił się do mnie i pocałował delikatnie w czoło i wyszedł, zostawiając mnie tylko z Louisem.
-Co takiego ważnego musi załatwić?- Zapytałam się, gdy Malika już nie było.
-Tajemnica. -Zaśmiał się. -Mogę usiąść? -Zapytał i lekkim ruchem głowy, wskazał miejsce obok mnie.
-Jasne! -Uśmiechnęłam się i poklepałam miejsce obok siebie. -Widzę Lou, że jakoś się pozbierałeś.
-Taak, rozmowa z Harrym pomaga. Szczególnie mi.
-No to dobrze. Jakie masz plany na jutro?
-Po śniadaniu idę na wojnę, a potem tu wracam, ale z Patrycją. Bez niej nigdzie się nie ruszam.
-Owww, wiesz co Lou?? Jestem z ciebie dumna! Poradziłeś sobie z tym jak prawdziwy facet!
-To wszystko dzięki Harry'emu. Bez niego nie dałbym rady. On tak bardzo mi pomaga, teraz chyba czas żebym to ja pomógł jemu. -Westchnął.
-A w czym chcesz mu pomóc?
-W miłości........
-Przecież on nie ma problemów sercowych. Ma dziewczynę, przyjaciół. Jaki on ma problem?! -Zdziwiłam się.
-Ma dziewczynę, to prawda, ale taką, której nie kocha. A dziewczyna, którą kocha, za którą oddałby wszystko, jest z jego przyjacielem.
-Lou, chyba nie masz na myśli Patrycji???!!!!
-Nieee, no co ty! -Zaprzeczył pośpiesznie.
-To kogo masz na myśli???
-Carol, ty jesteś taka głupia czy tylko udajesz?
-Lou! Nie wiem kogo masz na myśli!
-Przecież on ciebie kocha!!!
-KochaŁ! Teraz już nie kocha. . . . . .
-Śmieszna jesteś! Myślisz, że da się tak szybko zapomnieć? Owszem, da się. Ale tylko wtedy, jeżeli tej osoby nie kochało się ponad wszystko. Jestem jego przyjacielem i wiem dużo więcej niż ci się wydaje.
-Taak? To w takim razie, dlaczego jest z Sam, skoro jej nie kocha?!
-A ty dlaczego jesteś z Zayn'em, skoro go nie kochasz???
-Bo. . . . .  Czekaj, skąd wiesz, że go nie kocham?
-Haha, bo kochasz Harry'ego. Tylko nie rozumiem dlaczego go wtedy zostawiłaś skoro oboje byliście szczęśliwi. . . . . .
-Czekaj Louis! To. . . . . To na prawdę widać? -Zapytałam niepewnie.
-Widać, ale Hazz tego nie widzi. Z resztą tak samo, jak ty nie widzisz tego, co on do ciebie czuje. Wiesz, ty go wtedy zostawiłaś, tak nagle i nie wiesz, co tu się działo. . . . . .
-C. . . . .Co się działo?
-Ty, nagle wyszłaś, pożegnałaś się i powiedziałaś, że nie możecie być razem. Zostawiłaś go. A Harry? On cię kochał najbardziej na świecie! Świat mu się zawalił. Chciał cię zatrzymać, jechać do ciebie, walczyć, ale my mu zabroniliśmy. Wiedzieliśmy, że potrzebujesz czasu, żeby zrozumieć potęgę waszej miłości.
-Lou. . . . . . Wybacz, ale nie wierze. To jest nieprawdopodobne.
-Nie wierzysz, że on cię kocha?! -Zdziwił się.
-Niestety nie. . . . . Wiesz, gdyby tak było, on zachowywałby się inaczej. . . . .
-Dobrze, to w takim razie chodź. -Powiedział stanowczo i pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi.
-Ej, Lou! Gdzie mnie ciągniesz?
-Chcesz dowodów? To będziesz je mieć. Tylko musisz być cicho. -Powiedział trochę ciszej i zaprowadził mnie pod drzwi z napisem "Harold". -Słuchaj. -Nakazał stanowczym tonem i wskazał na małą szparkę w drzwiach. Nie bardzo wiedziałam na czym polegały jego dowody, ale zbliżyłam powoli ucho do wskazanej szparki i wsłuchałam się w rozmowę.
Tak, wiem. Działo się to po raz kolejny. Kolejny raz podsłuchiwałam, ale tym razem kazał mi to zrobić Louis, a ja nie potrafiłam mu tak łatwo odmówić.

Z: Harry, ja na prawdę nie wiedziałem. Proszę, nie bądź na mnie wściekły.
H: Ależ ja nie jestem wściekły! Przecież nic się nie stało.
Z: Przecież wiem, że to sarkazm!
H: Na prawdę? Nie wiedziałem, geniuszu!
Z: Przestań się tak zachowywać! Przeprosiłem cię! Nie musisz się tak wkurzać, okay?
H: Ahhaaa! Czyli teraz to ja jestem ten zły, bez uczuć i zabierający dziewczyny, tak?
Z: Ja ci jej wcale nie zabrałem! Nie chciała z tobą być, a ty nie potrafisz się z tym pogodzić. Ona wybrała mnie. A ja cię przeprosiłem!
H: Obiecaliśmy sobie, że nie kradniemy sobie dziewczyn! Złamałeś obietnice!
Z: Ale ona nie była twoja! Harry, zrozum w końcu, masz dziewczynę, wspaniałą dziewczynę i to się teraz powinno dla ciebie liczyć! 
H: Skoro mam taka wspaniałą dziewczynę, to czemu z nią nie będziesz?
Z: Bo to twoja dziewczyna. . . . . 
H: jej nie chcesz mi zabrać, bo jest moją dziewczyną, ale przed zabraniem mi Carol, jakoś się nie hamowałeś! 
Z: Harry, ile razy mam ci powtarzać, że ona nie była twoją dziewczyną!!??
H: Ale ją kurwa kochałem, rozumiesz? Dalej ją kocham! Kocham ją do jebanego szaleństwa, idioto! A Sam to tylko moja przyjaciółka, nie traktuję jej poważnie. Jestem z nią tylko dlatego, że nie mogę być z Carol!!! Ty chyba nie wiesz, co znaczy "zakochać się". *Płacz*  Przez ciebie. . . . .  Przez ciebie, straciłem ją na zawsze. . . . . . 
Z: H. . . Ha. . . .Harry. . . . .Przepraszam cię. . . . . . 
H: Nie mogę na was patrzeć. . . . 
Z: Harry. . . . . .
H: Ja ją KOCHAM!!!!

Nagle nogi zrobiły mi się jak z waty, a świat stracił kolory. Wszystko widziałam na szaro. Poczułam się bardzo słabo, zakręciło mi się w głowię i upadłam na ziemię jak flak. Ostatnią rzeczą, którą pomyślałam, były słowa Hazz: "Ja ją kocham!".
 I wtedy film się uciął.

                                                  OCZAMI LOUISA:
Musiała to w końcu usłyszeć. Ja wiedziałem, że oni się kochają i nie mogłem pozwolić żeby to się tak skończyło. Poza tym, Harry to mój przyjaciel. On wspierał mnie, pomagał i podtrzymywał na duchu wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebowałem. Teraz była moja kolej, żeby mu pomóc. Nie mogłem patrzeć, jak on się męczy. Kochałem go. Kochałem jak brata.
Dlatego postanowiłem, że (co prawda, bez jego wiedzy) uświadomię wszystko Karolinie i jakoś ich jeszcze zeswatam. Wszystko szło po mojej myśli. Tak jak przewidywałem, najpierw nie uwierzyła, więc zaprowadziłem ją do źródła dowodów. Do Harry'ego.
Wiedziałem, że prędzej, czy później podczas tej rozmowy wypowie te słowa, dlatego kazałem jej uważnie słuchać. W końcu czekanie nie poszło na marne.
Wypowiedział dość głośno, słowa, na które tak bardzo czekałem. Spojrzałem na nią, żeby zobaczyć jej reakcję. Ona, zaraz po tym jak to usłyszała, padła na podłogę, jakby właśnie dowiedziała się, że Niall przechodzi na dietę. Przestraszyłem się, bo nie wiedziałem co się stało. Zayn i Harry na pewno usłyszeli huk, bo szybko otworzyli drzwi z przerażeniem w oczach.Na początku, trzymałem ją za głowę i próbowałem obudzić, ale potem odsunąłem się, żeby zobaczyć jak poradzą sobie z tym chłopcy.
Pierwszy podbiegł do niej Harry, położył jej głowę na swoich kolanach i próbował obudzić. Zayn tez chciał pomóc, ale Harry go przepędził.
-Zayn, ty dzwoń po pogotowie, ja się nią zajmę. -Sprawdził czy wszystko z nią okay i mocno przytulił. -Lou, jak to się stało? -Zapytał w końcu, zwracając się do mnie.
Opowiedziałem mu wszystko, omijając jeden, mały szczególik. A mianowicie, że ona wszystko wie. Na szczęście więcej o nic nie pytał.
Później, przybiegł tez Niall i Liam i razem czekaliśmy na karetkę.
Przyjechała po 10 minutach.
W karetce mógł jechać tylko jeden z nas. I wtedy był problem. Zayn chciał jechać (jako jej chłopak), ale Harry powiedział, że on jedzie i już.
Malik nawet nie chciał z nim dyskutować, bo wiedział, że Hazz nie odpuści.
Dlatego w czwórkę, pojechaliśmy za karetką na pogotowie.