Nawet śniadania nie mogłam zjeść, bo operację robi się na czczo.
Tak jak obiecywali, chłopcy byli już nim się obudziłam. Niestety długo z nimi nie rozmawiałam, bo po 15 minutach, zabrano mnie na operację. Nie denerwowałam się. Byłam całkiem spokojna, co było dość dziwne. Pielęgniarka podała mi jakiś dziwny płyn, prawdopodobnie środek usypiający, bo jeszcze chwilę leżałam, a potem zasnęłam.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Leżałam bezwładnie na łóżku.
Czułam jakbym właśnie budziła się ze snu zimowego. Rozpierała mnie niezwykła energia i radość z życia.
Otworzyłam oczy i rozciągnęłam się na łóżku.
-Witaj śpiąca królewno. -Zaśmiał się Harry i pogłaskał mnie po głowie. -W końcu się obudziłaś. . . . Tak bardzo się bałem. . . . . -Przerwał na chwilę. -Zayn poszedł do WC, to może ja pójdę po kogoś, bo w końcu się obudziłaś. Idiotyczni lekarze. . . . . . Ale się nie bój, zaraz wracam. -Uśmiechnął się i wyszedł.
Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, bo przecież od mojego zaśnięcia minęło może kilka godzin, a on zachowywał się, jakbym spała od przynajmniej tygodnia. Ta kilku godzinna drzemka, pozwoliła mi się porządnie wyspać. Czułam się wypoczęta i miałam ochotę po prostu wstać z tego łóżka i pobiec na dwór żeby się wyszaleć. Ale kiedy zobaczyłam, że jestem podłączona do tylu urządzeń, odechciało mi się.
Rozejrzałam się dokładnie po sali. Przy moim łóżku stały dwa krzesła, a na ich oparciach wysiały dwie kurtki, Zayn'a i Harry'ego. Trochę dalej stał stolik, a na nim dwa opakowania po żelkach, cztery filiżanki po kawie, kilka zużytych herbat i dwie wyciśnięte cytryny. Wyglądało to trochę, jakby spędzili tu kilka dni, a nie kilka godzin. Dziwne.
W pewnej chwili do sali wbiegł Harry, a za nim Zayn, podciągający sobie spodnie.
-Boże! Ty żyjesz! O matko! Nie wierze! Jezu, jak ja się za tobą stęskniłem! -Zawołał Malik i rzucił się na mnie. Najpierw mocno się przytulił, a następnie pocałował. Czułam się trochę niezręcznie, całując Zayn'a przy Hazzie, ale przecież nie mogłam się teraz postawić. Nie teraz.
-Zadzwoniłem już po chłopaków i po Pati. Niall tak się ucieszył, że zrezygnował ze śniadania, żeby móc cię zobaczyć. -Zaśmiał się Hazza.
-Na prawdę?! To rzeczywiście hojne posuniecie! Jestem z niego dumna!
-Lekarz zaraz tu będzie, bo powiedziałem mu, że się już obudziłaś, więc. . . . . . -Przerwał mu lekarz wchodzący do sali. -No właśnie przyszedł. -Uśmiechnął się.
-Widzę, że już dobrze. Jak się czujesz?
-Dobrze, a nawet powiem, że dawno się tak dobrze nie czułam. ta operacja, to był dobry pomysł.
-Tak, bardzo dobry pomysł. Spędziliśmy tydzień w szpitalu, wciąż bojąc się, że się nie obudzisz. Ale rzeczywiście, genialny pomysł! -Wtrącił, trochę zły Harry.
-Jaki tydzień? O czym ty mówisz? -Zdziwiłam się.
-Byłaś w tygodniowej śpiączce. Podczas operacji doszło do komplikacji, więc spędziłaś tutaj tydzień. -Wytłumaczył doktor i usiadł na moim łóżku.
-Ale, ja nawet tego nie poczułam. Nie czuję się jakbym spała tydzień. -Westchnęłam. -A kiedy będę mogła wyjść?
-Jeżeli wszystko będzie dobrze, to jeszcze dzisiaj wrócisz do domu. Ale twoi chłopcy -Spojrzał na Malika i Styles'a. -muszą mi obiecać, że się tobą zajmą i będą się tobą opiekować, obiecujecie?
-Tak, teraz to jej ani na chwilę, samej nie zostawię. -Zapewnił Zayn i uśmiechnął się do mnie.
Wtedy zadzwonił mu telefon, a on natychmiast go odebrał. -Chłopaki i dziewczyny już są. To my tylko po nich pójdziemy i zaraz wracamy, okay Carol?
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. -Zaśmiałam się, a po chwili zostałam sam na sam z Lekarzem.
Trochę nie mogłam uwierzyć, że przespałam cały tydzień, ale najważniejsze, że w ogóle się obudziłam i teraz czuję się jak nowo narodzona.
-Carol, powiedz mi, bo ja tego nie potrafię zrozumieć. Jak to się stało, że masz dwóch adoratorów? Bo wiesz, ja rozumiem, że ci to nie przeszkadza, ale że oni się na to zgodzili. Wybacz, ale wydaje mi się to trochę dziwne. -Nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego przez chwilę milczałam. -Oczywiście jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie ma sprawy. . . . . . Jestem, po prostu wścibski, przepraszam. Nie powinienem był pytać. -Westchnął i chciał już wstać, ale go zatrzymałam.
-To nie jest tak jak pan myśli. . . . . . . .
-Ale obaj, to twoi chłopcy? -Usiadł z powrotem i wczuł się w rozmowę.
-Nie do końca. Bo to jest bardziej zagmatfane. . . . . . Zayn jest oficjalnie moim chłopakiem, ale ja go traktuję jak przyjaciela. A Harry'ego. . . . . . Harry'ego kocham i. . . . . . . .
-Ja przepraszam, że taki ciekawy jestem, ale jeżeli nie chcesz, to nie musisz nic mówić.
-Niee, niech pan pyta.
-No to czekaj, skoro traktujesz Zayn'a jak przyjaciela, to dlaczego z nim jesteś?
-Bo Harry ma dziewczynę i ja na prawdę nie spodziewałam się, że on się przedstawi jako mój chłopak, dlatego mówię, że to takie poplątane jest. Sama się w tym gubię. . . . . . -Odparłam spokojnie, na co lekarz tylko pokiwał znacząco głową i po prostu nic więcej nie mówiąc, wyszedł.
W drzwiach minął się z gromadką dzieci, a raczej gromadką moich przyjaciół, ale oni jak dzieci wyglądali.
Ostatnia weszła Pati, a chwilę przed nią Sam. Ciekawiło mnie, czy ona wie, że Harry podał się za mojego chłopaka, ale nie widać tego było po niej. Wyglądała na nieświadomą i dlatego zrobiło mi się jej cholernie szkoda, bo ona taka kochana jest, a jej chłopak się do niej nie przyznaje. . . . . . . .
-Kochanie! Nic ci nie jest?! Wiesz, ja się tak bardzo o ciebie bałam!!!! -Wydarła się Patka i rzuciła się na mnie.
-Ona w nocy spać nie mogła! -Żalił się Louis.
-Ojeeeej!!!! -Rozsłodziłam się.
-Muszę ci się czymś pochwalić! Odzyskałem Patrycję! I to jeszcze tego samego dnia, co mi kazałaś! Przekonałem jej babcię i otrzymałem od niej błogosławieństwo! -Powiedział dumnie Lou.
-Owwwww! jestem z ciebie dumna! -Powiedziałam i przytuliłam go.
Następnie cała reszta się do nas dołączyła i znowu czułam się jak w domku.
Gadaliśmy, śmialiśmy się i jedliśmy w bardzo zwariowanym gronie, dlatego czas szybko miną i nim się obejrzałam, nadszedł czas powrotu do domu. Przebrałam się w ubranie, przywiezione wcześniej przez przyszłą mrs. Tomlinson i całą grupką, poszliśmy w stronę wyjścia.
-Ej, a co z moimi rodzicami?
-Nie chcieliśmy ich martwić. . . . Lekarz powiedział, że się obudzisz, a wiesz, oni są daleko więc bezsensem by było, gdyby oni ty specjalnie przyjechali, a z tobą byłoby już dobrze. . . . Mam nadzieję, że się nie gniewasz. . . . . . -Odpowiedziała i spuściła głowę.
-Nieee, no co ty. -Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją do siebie. W drzwiach zatrzymał nas jeszcze pan Brown, mój lekarz.
-Chłopcy, moglibyście jutro przyjechać? Jutro będzie dokładnie wiadomo czy wszystko dobrze.
-Tak, dobrze. Przyjedziemy. -Odparli zgodnie i kiwnęli głowami.
-Ale to jeszcze nie jest wiadome? -Wtrąciłam się.
-Wiadome, ale 100% pewności, będziemy mieć jutro, dlatego chciałabym, żeby właśnie twoi partnerzy przyjechali. -Odpowiedział i puścił do mnie oczko, na co niekontrolowanie się uśmiechnęłam.
-Jakimi partnerami? -Zapytała zdziwiona sam, włączając się do rozmowy.
-Tymi dwoma. -Zaśmiał się lekarz i wskazał ruchem głowy na Zayn'a i Harry'ego i odszedł.
-Harry? Ty jesteś. . . . . Czekaj, cz ja czegoś nie wiem? Dlaczego ten facet myśli, że jesteś jej. . . . . . -Zaczęła Sam.
-Sam, to nie tak jak myślisz, bo ja. . . . . . . . -Próbował się tłumaczyć Styles.
-Nie musisz się tłumaczyć Harry, ja wszystko wiem. . . . . . . .
-Ale. . . . . . Ale co wiesz?
-Chwila, chwila, chwila! Jesteście w szpitalu, a w szpitalu nie wypada gadać o takich rzeczach. Może wyjdziemy stąd i grzecznie pomaszerujemy za szpital. Tam jest ławeczka i drzewko. . . . . Można spokojnie pogadać, wyjaśnić sobie wszystko. . . . . . -Wtrącił Niall i złapał mnie i Harry'ego za ręce. Liam dołączył się do słów Horana i złapał za ręce Zayn'a i sam i wyprowadzili nas z budynku. Pociągnęli nas we wspomniane wcześniej miejsce i w końcu puścili.
-Zostawiamy was,bo musicie sobie wszystko wyjaśnić. A ja z Liamem, Louisem i Pati, grzecznie pójdziemy sobie do Nando's, coś przekąsimy, a potem będziemy na was czekać w samochodzie. chciaż nie wiem jak wrócimy, bo jest nas ósemka, a auto tylko jedno, ale najwyżej usiądziemy sobie na kolanach. Z resztą nie ważne, więc. . . . . . . . .
-Niall? -Przerwał jego monolog Liam.
-Tak?
-Skończ. -Powiedział twardo. -Idziemy. -Zakomunikował sucho Daddy i pociągnął Niall'a i Tomlinsonów, zostawiając nas samych.
Stałam jak słup, obok Hazzy i Malika, a naprzeciw stała Sam. Serce szybko mi waliło, a serce nie chciało się ustabilizować. Cholernie się bałam. Bałam się tego, co wie Sam. I bałam się jej reakcji. Nie wiedziałam jak mam się zachować i co robić,a moje ciało odmawiało posłuszeństwa. To wszystko było dziwne.
Nie byłam pewna, czy powinnam zacząć, czy może dalej stać w ciszy i umierać ze zdenerwowania.
Na szczęście sam po chwili przerwała niezręczną ciszę.
-Harry. . . . . . . .
-Jeżeli wszystko będzie dobrze, to jeszcze dzisiaj wrócisz do domu. Ale twoi chłopcy -Spojrzał na Malika i Styles'a. -muszą mi obiecać, że się tobą zajmą i będą się tobą opiekować, obiecujecie?
-Tak, teraz to jej ani na chwilę, samej nie zostawię. -Zapewnił Zayn i uśmiechnął się do mnie.
Wtedy zadzwonił mu telefon, a on natychmiast go odebrał. -Chłopaki i dziewczyny już są. To my tylko po nich pójdziemy i zaraz wracamy, okay Carol?
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. -Zaśmiałam się, a po chwili zostałam sam na sam z Lekarzem.
Trochę nie mogłam uwierzyć, że przespałam cały tydzień, ale najważniejsze, że w ogóle się obudziłam i teraz czuję się jak nowo narodzona.
-Carol, powiedz mi, bo ja tego nie potrafię zrozumieć. Jak to się stało, że masz dwóch adoratorów? Bo wiesz, ja rozumiem, że ci to nie przeszkadza, ale że oni się na to zgodzili. Wybacz, ale wydaje mi się to trochę dziwne. -Nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego przez chwilę milczałam. -Oczywiście jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie ma sprawy. . . . . . Jestem, po prostu wścibski, przepraszam. Nie powinienem był pytać. -Westchnął i chciał już wstać, ale go zatrzymałam.
-To nie jest tak jak pan myśli. . . . . . . .
-Ale obaj, to twoi chłopcy? -Usiadł z powrotem i wczuł się w rozmowę.
-Nie do końca. Bo to jest bardziej zagmatfane. . . . . . Zayn jest oficjalnie moim chłopakiem, ale ja go traktuję jak przyjaciela. A Harry'ego. . . . . . Harry'ego kocham i. . . . . . . .
-Ja przepraszam, że taki ciekawy jestem, ale jeżeli nie chcesz, to nie musisz nic mówić.
-Niee, niech pan pyta.
-No to czekaj, skoro traktujesz Zayn'a jak przyjaciela, to dlaczego z nim jesteś?
-Bo Harry ma dziewczynę i ja na prawdę nie spodziewałam się, że on się przedstawi jako mój chłopak, dlatego mówię, że to takie poplątane jest. Sama się w tym gubię. . . . . . -Odparłam spokojnie, na co lekarz tylko pokiwał znacząco głową i po prostu nic więcej nie mówiąc, wyszedł.
W drzwiach minął się z gromadką dzieci, a raczej gromadką moich przyjaciół, ale oni jak dzieci wyglądali.
Ostatnia weszła Pati, a chwilę przed nią Sam. Ciekawiło mnie, czy ona wie, że Harry podał się za mojego chłopaka, ale nie widać tego było po niej. Wyglądała na nieświadomą i dlatego zrobiło mi się jej cholernie szkoda, bo ona taka kochana jest, a jej chłopak się do niej nie przyznaje. . . . . . . .
-Kochanie! Nic ci nie jest?! Wiesz, ja się tak bardzo o ciebie bałam!!!! -Wydarła się Patka i rzuciła się na mnie.
-Ona w nocy spać nie mogła! -Żalił się Louis.
-Ojeeeej!!!! -Rozsłodziłam się.
-Muszę ci się czymś pochwalić! Odzyskałem Patrycję! I to jeszcze tego samego dnia, co mi kazałaś! Przekonałem jej babcię i otrzymałem od niej błogosławieństwo! -Powiedział dumnie Lou.
-Owwwww! jestem z ciebie dumna! -Powiedziałam i przytuliłam go.
Następnie cała reszta się do nas dołączyła i znowu czułam się jak w domku.
Gadaliśmy, śmialiśmy się i jedliśmy w bardzo zwariowanym gronie, dlatego czas szybko miną i nim się obejrzałam, nadszedł czas powrotu do domu. Przebrałam się w ubranie, przywiezione wcześniej przez przyszłą mrs. Tomlinson i całą grupką, poszliśmy w stronę wyjścia.
-Ej, a co z moimi rodzicami?
-Nie chcieliśmy ich martwić. . . . Lekarz powiedział, że się obudzisz, a wiesz, oni są daleko więc bezsensem by było, gdyby oni ty specjalnie przyjechali, a z tobą byłoby już dobrze. . . . Mam nadzieję, że się nie gniewasz. . . . . . -Odpowiedziała i spuściła głowę.
-Nieee, no co ty. -Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją do siebie. W drzwiach zatrzymał nas jeszcze pan Brown, mój lekarz.
-Chłopcy, moglibyście jutro przyjechać? Jutro będzie dokładnie wiadomo czy wszystko dobrze.
-Tak, dobrze. Przyjedziemy. -Odparli zgodnie i kiwnęli głowami.
-Ale to jeszcze nie jest wiadome? -Wtrąciłam się.
-Wiadome, ale 100% pewności, będziemy mieć jutro, dlatego chciałabym, żeby właśnie twoi partnerzy przyjechali. -Odpowiedział i puścił do mnie oczko, na co niekontrolowanie się uśmiechnęłam.
-Jakimi partnerami? -Zapytała zdziwiona sam, włączając się do rozmowy.
-Tymi dwoma. -Zaśmiał się lekarz i wskazał ruchem głowy na Zayn'a i Harry'ego i odszedł.
-Harry? Ty jesteś. . . . . Czekaj, cz ja czegoś nie wiem? Dlaczego ten facet myśli, że jesteś jej. . . . . . -Zaczęła Sam.
-Sam, to nie tak jak myślisz, bo ja. . . . . . . . -Próbował się tłumaczyć Styles.
-Nie musisz się tłumaczyć Harry, ja wszystko wiem. . . . . . . .
-Ale. . . . . . Ale co wiesz?
-Chwila, chwila, chwila! Jesteście w szpitalu, a w szpitalu nie wypada gadać o takich rzeczach. Może wyjdziemy stąd i grzecznie pomaszerujemy za szpital. Tam jest ławeczka i drzewko. . . . . Można spokojnie pogadać, wyjaśnić sobie wszystko. . . . . . -Wtrącił Niall i złapał mnie i Harry'ego za ręce. Liam dołączył się do słów Horana i złapał za ręce Zayn'a i sam i wyprowadzili nas z budynku. Pociągnęli nas we wspomniane wcześniej miejsce i w końcu puścili.
-Zostawiamy was,bo musicie sobie wszystko wyjaśnić. A ja z Liamem, Louisem i Pati, grzecznie pójdziemy sobie do Nando's, coś przekąsimy, a potem będziemy na was czekać w samochodzie. chciaż nie wiem jak wrócimy, bo jest nas ósemka, a auto tylko jedno, ale najwyżej usiądziemy sobie na kolanach. Z resztą nie ważne, więc. . . . . . . . .
-Niall? -Przerwał jego monolog Liam.
-Tak?
-Skończ. -Powiedział twardo. -Idziemy. -Zakomunikował sucho Daddy i pociągnął Niall'a i Tomlinsonów, zostawiając nas samych.
Stałam jak słup, obok Hazzy i Malika, a naprzeciw stała Sam. Serce szybko mi waliło, a serce nie chciało się ustabilizować. Cholernie się bałam. Bałam się tego, co wie Sam. I bałam się jej reakcji. Nie wiedziałam jak mam się zachować i co robić,a moje ciało odmawiało posłuszeństwa. To wszystko było dziwne.
Nie byłam pewna, czy powinnam zacząć, czy może dalej stać w ciszy i umierać ze zdenerwowania.
Na szczęście sam po chwili przerwała niezręczną ciszę.
-Harry. . . . . . . .
Dobrze ,że operacja przebiegła dobrzee <33 już się bałam . dodaj następny . :** kochaam . <3
OdpowiedzUsuńDenerwowałam się tą operacją. Dobrze, że wszystko poszło dobrze <3. Suupeer <33
OdpowiedzUsuńŚwietny. Dawaj następny rozdział. <3 :D :3
OdpowiedzUsuńświeetny!!! Kiedy następny?? ;) :>
OdpowiedzUsuń