Życie jest piękne zwłaszcza moje . Nie no , ale tak serio . Nie mówię tego z ironią . To prawda , życie jest piękne , zwłaszcza moje życie . Jest godne pozazdroszczenia . Ostatnio zauważyłam , że jeżeli coś mi się uda, to zaraz potem się psuje . Ale później znowu się układa i jest pięknie . Teraz akurat jest ten moment ,kiedy jest pięknie , a dwa dni temu było źle . Mam nadzieję , że teraz tak szybko to się nie zepsuje , że przez jakiś czas będzie dobrze . W sumie , są plusy tego , że bym wróciła do Polski . To prawda , miałam tam bardzo dużo ,dobrych znajomych , no i ... O tym jeszcze nie wspominałam . W Polsce miałam chłopaka . Mateusza . Poznaliśmy się już dawno temu , w pierwszej klasie podstawówki . Przez całe 6 lat , chodziliśmy do jednej klasy . Potem chodziłam z nim do jednej klasy w gimnazjum , przez półtora roku . Przez pierwszą klasę i pierwszy semestr drugiej . Można powiedzieć ,że znamy się prawie całe życie . Ale poczuliśmy coś do siebie dopiero w pierwszej gimnazjum . Po prostu . Zakochaliśmy się w sobie . Chodziliśmy półtora roku , potem miałam wyjechać . Wyprowadzić się do Londynu . Myślałam ,że on ze mną zerwie , ale on powiedział , że mu to nie przeszkadza . Widywaliśmy się w wakacje , ferie , święta i wszystkie wolne dni . Kochałam z nim spędzać czas . Teraz nic do mnie nie pisał już przez dwa miesiące . To dziwne . Jak tylko wrócę do domu , muszę do niego zadzwonić i powiedzieć mu , że mam dla niego niespodziankę . Tak , zamierzam wrócić z rodzicami . Jak tak sobie pomyślę to stęskniłam się za domem . Za Polską , a najbardziej za Mateuszem . On też na pewno się ucieszy . Już się nie mogę doczekać , jak zobaczę jego minę , jak dowie się , że znowu zamieszkam w Polsce . Blisko niego . Wiem ,że rozstanę się z Pati , ale nasza przyjaźń nigdy nie wygaśnie . Nawet taka na odległość . Na śmierć zapomniałam ,że miałam zadzwonić do rodziców . Na pewno się martwią . Zresztą Pati pewnie też ... Ale telefon w domu zostawiłam. Jaka ze mnie ciota ! No trudno . Dowiedzą się ,że żyje dopiero wtedy gdy dojadę do domu . W każdym razie , chyba czas już wstawać . W końcu mam jechać do domu , a za pół roku , do Polski .Do mojego Mateusza ... No nic , siódma wybiła czas wstawać z wyra ! Podniosłam się z łóżka i podeszłam do lustra . ,, Matko ! Dlaczego ja tak wyglądam ? '' . - Zapytałam samą siebie w myślach . Ciekawe czy chłopcy już wstali ? Nie słychać ich , a to jest podejrzane . Postanowiłam sprawdzić czy wstali i czy nasz plan wyjazdu jest dalej aktualny . Gdy tylko otworzyłam drzwi , usłyszałam wesołe krzyki z dołu . Czyli wstali . A przez te drzwi nic nie słychać . Nie ważne . Słyszałam tez damski głos . Nawet dwa . Jeden był młodszy , drugi starszy . Usłyszałam też głos Lou i Harolda , oraz jakiś męski i dorosły . Chłopcy mają gości , więc trzeba się przywitać . Ale najpierw wypadałoby się ubrać , nie paradować w koszuli Hazzy . Ale ... Ja nie mam ubrań ! No trudno . Zejdę się przywitać tak jak jestem i poproszę Harry 'ego o pożyczenie jakichś rzeczy .Wystarczyło , że zeszłam parę schodów i już wiedziałam kto odwiedził chłopców . Czemu na to wcześniej nie wpadłam ? Oni tu przyjechali do rodzinnego miasta Harry 'ego , a na dole wraz z chłopakami byli rodzice i siostra Harolda . A ja w jego koszuli ... ,, Raz się żyje " Pomyślałam i pewnym krokiem zeszłam do reszty . Nie wiedziałam jak mam się zachowywać , ale Harry mnie przedstawił ,a jego rodzina od razu mnie polubiła . Przynajmniej tak myślę . Przyjechali , żeby życzyć nam milej podróży i się pożegnać i juz ich nie było . Harry dal mi jakieś swoje ciuchy , ogarnęliśmy dom i pojechaliśmy . Droga nie powiem , była bardzo miła . Harold prowadził , a ja siedziałam z przodu ,obok niego . Droga minęła strasznie szybko . Zatrzymaliśmy się tylko dwa razy . Raz na siusiu , a drugi , bo Lou poczuł nagłą potrzebę spożycia marchewki , a żadnej nie miał przy sobie i trzeba było się zatrzymać , żeby mu kupić dwa kilo marchewek . Jak to on powiedział ,, Jeden kilogram na drogę , a drugi na czarną godzinę , jakby któregoś z nas naszła ochota ". Ach ten Lou ... W każdym razie był strasznie śmiesznie , śpiewaliśmy ich piosenki opowiadaliśmy kawały , machaliśmy do innych ludzi , uciekaliśmy przed fankami ... Jednym słowem robiliśmy same głupoty . A jak wiadomo ,, to co dobre , szybko się kończy '' . Pokazałam im gdzie mieszkam , a oni wysadzili mnie pod domem . Dali numery swoich telefonów z prośbą , bym jeszcze dziś zadzwoniła , adres gdzie mieszkają z resztą 1D i chcieli już jechać , ale przekonałam ich żeby weszli ze mną . Chciałam ich przedstawić mojej rodzinie ( i pokazać jako dowód ,że byłam w dobrych rękach ) . Nie chciałam być wtedy sama , gdy będe się im tłumaczyć , dlaczego uciekłam i bla , bla , bla ... Na szczęście dali się przekonać i weszli razem ze mną . Zobaczyłam Kingę ,która rzuciła mi się na szyję , następnie ( gdy zobaczyła Louisa i Harry 'ego ) zaczęła piszczeć i im rzuciła się na szyję . Ja pobiegłam do kuchni , gdzie znalazłam mamę i tatę zostawiając Kingę i chłopców w przed pokoju . Teraz ja rzuciłam się na szyję moim rodzicom i głośno krzyknęłam :
- Wracam z wami do Polski !
Kocham się w moim przyjacielu z zespołu. Tak, jestem debilem. ~Harry Styles
niedziela, 30 września 2012
czwartek, 27 września 2012
Rozdział 7
- Carol ! Jesteś już gotowa ? Co ty tam tak długo robisz ? - Usłyszałam wołanie Tommo .- Nic nie robię ! Ale już kończę ! Zaraz zejdę !
- Okey ! Ale szybko !
- Dobra ! - Odkrzyknęłam . To chyba wszystko zrobiłam . Można powiedzieć , że byłam już gotowa . ,, No to schodzę '' . Pomyślałam i wyszłam z łazienki zmierzając na schody .
- Wow ! Ale ty ... Yyyyyy ...No , ten ... Jakby to ująć ... Pięknie wyglądasz ... - Powiedział Harry , a gdy mnie zobaczył , zrobił takie śmieszne oczy ze zdziwienia .- Yyyyyy ... Dziękuję ... Ty też dobrze wyglądasz .
- Ale nie tak dobrze jak ty . - Przekomarzał się .
- Dobra , dosyć tych komplementów . Oboje dobrze wyglądacie . Z resztą ja też ... Ale wróćmy do tematu . Idziemy w końcu ?
- Idziemy ! - Krzyknęłam równocześnie z Harrym i oboje wzięliśmy Lou pod rękę i wyszliśmy z domu .
- To gdzie idziemy ? - Zapytałam .
- Na lody , trochę za zimno , więc ... Może na gorącą czekoladę ? - Zaproponował loczek .
- Uwielbiam gorącą czekoladę ! - Odpowiedziałam .
- To idziemy na czekoladę . Może podczas drogi opowiesz nam coś o sobie ? - Zapytał Lou .
- Ok no to od czego by tu zacząć ... Hmmmm . Jestem Polką . Moja rodzina jest z Polski i ja też . Przeprowadziłam się do Londynu rok temu . Można powiedzieć rok i jeden dzień temu , bo dokładnie 4 stycznia , w moje urodziny .
- Dzisiaj jest 5 stycznia , więc ty wczoraj miałaś urodziny ? - Przerwał zielonooki .
- Tak , ale nie o tym mieliśmy gadać .
- Muszę Ci coś kupić . No i , wszystkiego najlepszego z okazji ... Yyyy ... których urodzin ?
- Piętnastych . - Odparłam .
- Z okazji piętnastych urodzin ! - Krzyknęli obaj naraz i rzucili się na mnie , by mnie uścisnąć
- Dzięki ... - Powiedziałam , ściskana przez chłopców .
- Proszę , a teraz możesz kontynuować . - Powiedział Lou .
- Więc tak ... Przeprowadziłam się do Londynu rok temu i jest mi tu dobrze . Mam tutaj najlepszą przyjaciółkę , i nie chcę wracać . Ale rodzice wczoraj mi zakomunikowali , że chcą wrócić do Polski . A ja z nimi .
- To dlatego płakałaś ? - Zapytał pasiasty .
- Tak ! A ja o tym wiedziałem ! - Krzyknął , dumny Harold .
- Masz jakieś rodzeństwo ? - Zapytał .
- Tak . Dwie siostry .Natalię , ma 18 lat i Kingę , która ma 8 lat . Mam też wspaniałą przyjaciółkę , która jest dla mnie jak siostra . Ma na imię Pati , ma tyle lat co ja i musicie ja poznać . - Powiedziałam .
- Jeżeli jest równie miła jak ty , to fajnie .Chętnie ją poznam . - Odparł Lou .
Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim . O szkole , naszych zainteresowaniach , zdolnościach ...
Po prostu o wszystkim . Nie przerywając rozmowy , piliśmy czekoladę . Było naprawdę miło . Tylko trochę przeszkadzały nam fanki . Ale daliśmy sobie jakoś z nimi radę .
- Jakiej słuchasz muzyki ? - Wiedziałam , że w końcu padnie to pytanie . Ale nie kłamałam .
- Różnej . Co mi wpadnie w ucho . Ale mam taki ulubiony zespół One Direction . Może go znacie ? -Zażartowałam .
- Nieeee ! - Odpowiedzieli razem - Ale serio ? Jesteś naszą fanką ?
- Tak . I to wielką .
- To musisz być nieźle opanowana . Wiele fanek , piszczy na nasz widok .
- Ja piszczałam w sobie . W środku . Starałam zachowywać się naturalnie . - Powiedziałam.
Rozmowa z chłopakami to czysta przyjemność . Ale to co dobre , szybko się kończy . Cały dzień przegadaliśmy . Byliśmy też na łyżwach i na sankach . Bawiliśmy się , śmialiśmy się , rozmawialiśmy i tak w kółko . Czas miną szybko .Mieliśmy iść jeszcze gdzieś wieczorem . Do jakiegoś kina czy coś . Ale stwierdziliśmy ,że w kinie nie można gadać , a my właśnie tego chcieliśmy . Zadawaliśmy sobie co chwilę , masę pytań , więc jak mieliśmy przesiedzieć w ciszy przez półtorej godziny ? Nie możliwe . Dlatego , o 21:00 byliśmy już w domu , wykąpani i gotowi do spania . Ale nie chciało nam się spać . Ja byłam ubrana w moją nową ,, piżamkę '' tą samą , w której spalam poprzedniej nocy . Wciąż jednak nie wyjaśniłam z Harrym sprawy z tą koszulą . Jak on mnie przebrał w suche rzeczy ? Czas najwyższy , żeby się tego dowiedzieć ...
- Harry , możesz mi coś wyjaśnić ? - Zapytałam zaciekawiona .
- Pewnie , tylko co ? - Odpowiedział pytaniem .
- Jak ty mnie wczoraj przebrałeś , no wiesz , z mokrych rzeczy w twoją suchą koszulę ? - Kiedy zadawałam pytanie , on przez chwilę nic nie mówił . Dopiero po chwili namysłu , powiedział :
- Jeżeli o to ci chodzi , to nie patrzyłem ! Obiecuję ! Nie mogłem Cię po łożyć , mokrej , więc postanowiłem, że Cię przebiorę w coś suchego . Ale kiedy Cię przebierałem zamykałem oczy . Spokojnie ... Nie patrzyłem nawet przez chwilę ! - Powiedział , a ja mu uwierzyłam . Przecież nie mógł kłamać .
- Mam nadzieję ... - Powiedziałam tonem jak policja . - To co robimy ?- Po co ja w ogóle o to pytam ? Moje głupie pytanie zapoczątkowało wojnę na poduszki , po której wszyscy byliśmy roześmiani i zmęczeni .
- Zamęczycie mnie na śmierć .- Wydyszałam. Później zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień .
- To jutro jedziemy po śniadaniu . U chłopaków mamy być na obiad . Mają coś zrobić . A trochę godzin jazdy przed nami .Więc po śniadaniu jedziemy . Śniadanie będzie o 8 : 00 . Dlatego trzeba wstać o 7 :00 ok ? - Zapytał Harry
- Tak mi pasuje . - Odpowiedział Lou . Lou też się zgodził , chociaż uważał , że 7 :00 to trochę za wcześnie , ale w końcu dał się przekonać do poświęcenia . Później oglądaliśmy komedię , przy której ciągle się śmialiśmy . Cudowna komedia ... O północy poszliśmy spać ,żeby dać radę jutro wstać . Trochę się z Harrym kłóciłam o to , kto gdzie śpi , ale w końcu dałam się przekonać , żebym spała tak jak ostatnio , bo jemu na kanapie jest wygodnie i jest w stanie ,, przecierpieć '' jeszcze tą jedną noc . Łóżko było wygodne , takie cudne ... Nie to żeby moje było nie wygodne , ale już na samą myśl , że to jego łóżko robiło mi się gorąco . Muszę ich przedstawić wreszcie . A przede wszystkim Pati . Musi ich poznać . Aż smutno mi się robi jak , sobie pomyślę ,że nie długo się z nimi rozstanę ... Znam ich dopiero 1 dzień , ale już ich uwielbiam ... Nie chcę nigdzie wyjeżdżać . Muszę coś wymyślić , żeby zostać . I na pewno coś wymyślę ... Chciałam leżąc w łóżku zająć się sprawą mojego planu ,, Jak by tu zostać w Londynie '' , Ale szybko odeszłam w krainę Morfeusza ...
Tak wygląda Carol (podobnie...) : Carol xD
niedziela, 23 września 2012
Rozdział 6
Dzień na prawdę zapowiadał się
wspaniale . Samo śniadanie z chłopakami to po prostu jedna , wielka komedia . A
co dopiero cały dzień . Wszystko zaczęło się , gdy Harry niosąc herbatę
Louisowi , niechcący go polał i Lou wyglądał jak by popuścił . Tomano się
zdenerwował i postanowił mu oddać , ale w inny sposób . Na chwilę zniknął z
kuchni , żeby zaraz wrócić z pistoletem na wodę . Harry , chcąc ukryć się przed
wodą , schował się za mną , a Tommo celując w Hazzę , trafił mnie. Oczywiście
od razu mnie zaczął przepraszać , że nie chciał , ale ja byłam cała mokra i
pełna chęci na zemstę . Wstałam z miejsca biorąc ze sobą pustą szklankę , która
stała na stole i szybkim krokiem podeszłam do zlewu , który znajdował się w
kuchni . Nabrałam pełną szklankę zimnej wody i chlusnęłam całość na Lou . Teraz
byliśmy wszyscy mokrzy , ale zabawa była przednia . Zakończyliśmy zabawę
dopiero wtedy , gdy cała kuchnia i salon prawie ,,pływała '' , a my ociekaliśmy
wodą , jakbyśmy dopiero co wyszli spod prysznica . Ale mieliśmy radochę .
Niestety miny nam zrzedły , gdy trzeba było to wszystko ścierać . Najpierw
posprzątaliśmy z nadmiernej wody dom, a potem zajęliśmy się sobą . Nawet
szybko nam to poszło .
- Ale sprzątania . Przynajmniej ubaw mieliśmy . Teraz trzeba się przebrać i wysuszyć , jeżeli mamy wyjść do ludzi . To ja lecę się przebrać ! - Krzyknął Tommo w biegu . Potem usłyszałam trzaśnięcie drzwiami . Znaczy , że doszedł do siebie do pokoju . Harry też już zmierzał ku schodom , ale ja go zatrzymałam .
- Chwila , ja ... Przecież nie jestem w domu . Może lepiej tu zostanę , a wy sami pójdziecie .
-Nie ! Wychodzimy dla ciebie . Musimy się poznać ! Musisz iść ! - Przekonywał Hazza .
- Ale , ja tak nie mogę pójść . Jestem mokra , a przecież nie mam tu nic co mogę ubrać ...
- Nie wątpliwie ... Ale , ja mam pomysł . Chodź ze mną ! - Powiedział i łapiąc mnie za rękę , pociągną na górę do swojego pokoju , a zarazem pokoju , w którym spałam .
- Przecież , ja tutaj dzisiaj spałam . Więc skoro to jest twój pokój ... to ... Gdzie ty spałeś ?
- Na dole , na kanapie . Ale nie po to tu przyszliśmy . Musimy cię w coś ubrać . Trzymaj to .-Mówiąc to rzucił w moją stronę białą koszulkę , niebieską marynarkę i granatowe rurki . - Myślę , że powinno ci pasować . To ty się tu przebierz , a ja pójdę do innego pokoju . Jak skończysz trzeba będzie ci wysuszyć włosy . Po prostu powiedz , to dam ci suszarkę i wszystko co będzie potrzebne . To ... Wszystko wiesz ? - Zapytał .
- Chyba , taaak ... - Odparłam niepewnie .
- To dobrze . Będę nie daleko . Jak coś to wołaj . Paa - Mówiąc to , zwiną z szafy ubrania dla siebie i zniknął za drzwiami .
- Paa . - Powiedziałam cicho . No dobra . Muszę się ubrać . Niech będzie ...
Bielizny nie zmieniałam i nałożyłam na siebie rzeczy , które dał mi Harry . Co prawda , były trochę za duże , ale nie miałam nic lepszego . To ubrana już byłam . Zostały włosy .
- Haaaarry ! – Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam . Ale usłyszał , bo nie minęło pół minuty , już wbiegł do pokoju .
- Skończyłaś ? To dobrze . Chodź , zaprowadzę cię do łazienki . – Powiedział i zaczął prowadzić mnie do celu .
- To tak. Co ci będzie potrzebne ? Tu masz suszarkę , szczotkę , lustro... No nie wiem . Coś jeszcze ? Wiesz , nie jestem kobietą więc nie wiem co ci potrzeba żebyś czuła się piękna ... Chociaż nawet taka mokra wyglądasz pięknie . I wiesz , do twarzy ci w moich ciuchach . Serio . Wyglądasz w nich nawet lepiej ode mnie . - Czy już mówiłam , że jest kochany ?
- Dzięki , ale nikt tak dobrze nie wygląda w twoich rzeczach jak ty . I , chyba nic mi więcej nie potrzeba . Jeszcze raz dzięki za wszystko .
- Ty nie masz mi za co dziękować . Naprawdę ...
- Ja nie mam za co dziękować ? Przecież najpierw mnie pocieszyłeś , potem się mną zaopiekowałeś o przywiozłeś tu . Poznałeś mnie z Louisem i w ogóle . A ty mi mówisz , że nie mam za ci ci dziękować ? Chyba nigdy nie dam rady ci się odwdzięczyć .
- Nie prawda . Nie musisz się odwdzięczać . Pomogłem ci , bo chciałem , nie nalegałaś . Sam to zrobiłem . a poza tym cieszę się , że to zrobiłem . A poza tym cieszę , że to zrobiłem . Cieszę się że , cię poznałem . Nie cofnął bym teraz czasu ... - On nie jest kochany . On jest prze kochany .
- Dziękuje Harry ,że tak mówisz . To wiele dla mnie znaczy ... - Wyznałam .
- Ej , co to za rozmowy ? Czy my przypadkiem nie mamy iść na miasto ? Jeśli tak to chyba Carol musi być sucha . Harry , daj jej się w spokoju przyszykować i choć do mnie na słówko . A tak w ogóle . To , to nie są rzeczy Harrego ? za rękę tak szybko , że loczek nic nie zdążył powiedzieć i razem wyszli . A ja zaczęłam się w końcu suszyć . Mmmm ... Rzeczy Harolda tak pięknie pachną ... Zdecydowanie , od teraz ten zapach będzie jednym z moich ulubionych !
- Ale sprzątania . Przynajmniej ubaw mieliśmy . Teraz trzeba się przebrać i wysuszyć , jeżeli mamy wyjść do ludzi . To ja lecę się przebrać ! - Krzyknął Tommo w biegu . Potem usłyszałam trzaśnięcie drzwiami . Znaczy , że doszedł do siebie do pokoju . Harry też już zmierzał ku schodom , ale ja go zatrzymałam .
- Chwila , ja ... Przecież nie jestem w domu . Może lepiej tu zostanę , a wy sami pójdziecie .
-Nie ! Wychodzimy dla ciebie . Musimy się poznać ! Musisz iść ! - Przekonywał Hazza .
- Ale , ja tak nie mogę pójść . Jestem mokra , a przecież nie mam tu nic co mogę ubrać ...
- Nie wątpliwie ... Ale , ja mam pomysł . Chodź ze mną ! - Powiedział i łapiąc mnie za rękę , pociągną na górę do swojego pokoju , a zarazem pokoju , w którym spałam .
- Przecież , ja tutaj dzisiaj spałam . Więc skoro to jest twój pokój ... to ... Gdzie ty spałeś ?
- Na dole , na kanapie . Ale nie po to tu przyszliśmy . Musimy cię w coś ubrać . Trzymaj to .-Mówiąc to rzucił w moją stronę białą koszulkę , niebieską marynarkę i granatowe rurki . - Myślę , że powinno ci pasować . To ty się tu przebierz , a ja pójdę do innego pokoju . Jak skończysz trzeba będzie ci wysuszyć włosy . Po prostu powiedz , to dam ci suszarkę i wszystko co będzie potrzebne . To ... Wszystko wiesz ? - Zapytał .
- Chyba , taaak ... - Odparłam niepewnie .
- To dobrze . Będę nie daleko . Jak coś to wołaj . Paa - Mówiąc to , zwiną z szafy ubrania dla siebie i zniknął za drzwiami .
- Paa . - Powiedziałam cicho . No dobra . Muszę się ubrać . Niech będzie ...
Bielizny nie zmieniałam i nałożyłam na siebie rzeczy , które dał mi Harry . Co prawda , były trochę za duże , ale nie miałam nic lepszego . To ubrana już byłam . Zostały włosy .
- Haaaarry ! – Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam . Ale usłyszał , bo nie minęło pół minuty , już wbiegł do pokoju .
- Skończyłaś ? To dobrze . Chodź , zaprowadzę cię do łazienki . – Powiedział i zaczął prowadzić mnie do celu .
- To tak. Co ci będzie potrzebne ? Tu masz suszarkę , szczotkę , lustro... No nie wiem . Coś jeszcze ? Wiesz , nie jestem kobietą więc nie wiem co ci potrzeba żebyś czuła się piękna ... Chociaż nawet taka mokra wyglądasz pięknie . I wiesz , do twarzy ci w moich ciuchach . Serio . Wyglądasz w nich nawet lepiej ode mnie . - Czy już mówiłam , że jest kochany ?
- Dzięki , ale nikt tak dobrze nie wygląda w twoich rzeczach jak ty . I , chyba nic mi więcej nie potrzeba . Jeszcze raz dzięki za wszystko .
- Ty nie masz mi za co dziękować . Naprawdę ...
- Ja nie mam za co dziękować ? Przecież najpierw mnie pocieszyłeś , potem się mną zaopiekowałeś o przywiozłeś tu . Poznałeś mnie z Louisem i w ogóle . A ty mi mówisz , że nie mam za ci ci dziękować ? Chyba nigdy nie dam rady ci się odwdzięczyć .
- Nie prawda . Nie musisz się odwdzięczać . Pomogłem ci , bo chciałem , nie nalegałaś . Sam to zrobiłem . a poza tym cieszę się , że to zrobiłem . A poza tym cieszę , że to zrobiłem . Cieszę się że , cię poznałem . Nie cofnął bym teraz czasu ... - On nie jest kochany . On jest prze kochany .
- Dziękuje Harry ,że tak mówisz . To wiele dla mnie znaczy ... - Wyznałam .
- Ej , co to za rozmowy ? Czy my przypadkiem nie mamy iść na miasto ? Jeśli tak to chyba Carol musi być sucha . Harry , daj jej się w spokoju przyszykować i choć do mnie na słówko . A tak w ogóle . To , to nie są rzeczy Harrego ? za rękę tak szybko , że loczek nic nie zdążył powiedzieć i razem wyszli . A ja zaczęłam się w końcu suszyć . Mmmm ... Rzeczy Harolda tak pięknie pachną ... Zdecydowanie , od teraz ten zapach będzie jednym z moich ulubionych !
środa, 19 września 2012
Rozdział 5
Siedziałam tak i gapiłam się w te jego zielone oczyska. Nic nie poradzę, jego spojrzenie mnie zahipnotyzowało. Nawet nie wiem kiedy, buzia sama mi się otworzyła. Musiałam dziwnie wyglądać, ale co tam. Teraz to mnie nie obchodziło. Obchodziło mnie tylko to, że siedziałam przed Harrym, przed moim ideałem, idolem i marzeniem. Wiele razy zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdybym się z nim spotkała i miała możliwość porozmawiania, a teraz zachowywałam się tak, jakbym nigdy o tym nie myślała. Wiadomo, mogłam zachować się tysiąc razy gorzej. Mogłam wstać, piszczeć i rzucić mu się na szyje. Po prostu zachować się jak prawie każda fanka. Jednak coś w środku, nie pozwalało mi się tak zachować. Coś kazało mi tak siedzieć i nic nie mówiąc, czekać aż to on zrobi pierwszy krok i się odezwie. Mając taki widok przed oczami, mogłabym siedzieć na tym fotelu nawet całe życie. Niestety nie było mi to pisane. Usłyszałam kroki od strony schodów. To Louis schodził na dół, pewnie już skończył składać łóżko. Między mną, a Harrym trwała niezręczna cisza, którą na szczęście przerwał Louis.
-Dzień dobry wszystkim! Jak się spało, po tak długim czasie spędzonym na deszczu? Ni było wam chyba zbyt ciepło. A tak w ogóle, to jak to się stało, ze ty -wskazał palcem na mnie - się tu... To znaczy wiem dlaczego, ale Harry wszystko wyjaśnił mi w biegu i to w środku nocy, a ja wtedy nie myślę trzeźwo, więc... Możecie mi całą wczorajszą historię opowiedzieć od początku? A tak w ogóle to jestem Louis. -Mówiąc to ostanie zdanie, wyciągną rękę w moją stronę. Ja wyciągnęłam swoją w jego stronę i przedstawiłam się.
-Karolina. Ale wszyscy mówią na mnie Karol. Przez "K", ale ja wolę Carol przez "C". Tak brzmi o wiele lepiej. -Opowiedziałam szybko i ścisnęłam jego dłoń. O matko! Właśnie rozmawiałam, przedstawiłam się, uścisnęłam dłoń, Louisowi Tomlinsonowi i stałam (teraz, przedstawiając się wstałam z fotel) obok Harry'ego Stylesa. To po prostu nie do wiary! Moje marzenia się spełniały! Było tak jak z jakiegoś Brazylijskiej telenoweli. Nie mogłam uwierzyć, ze jednak działo się to na prawdę!
-A, właściwie, jak już się przedstawiamy to jestem Harry. -Teraz to Harry wyciągną do mnie rękę, którą natychmiast uścisnęłam. To dziwne. Oni przedstawiali mi się tak jakbym o tym nie wiedziała, kim są i jak mają na imię. To było takie oczywiste, ale jeżeli mam możliwość uściśnięcia ich dłoni, to czemu mam nie skorzystać? To by było marnotractwo. A ja nie lubię, jak się coś marnuje.
-Carol. -Powiedziałam, a on spojrzał na mnie tym swoim radosnym spojrzeniem i się słodko uśmiechnął. Przez to na pewno się zarumieniłam, bo poczułam ciepło na swoich policzkach. Taki jego urok. Od jego uśmiechu, rumieniło się wiele nastolatek.
-To wy się nie znacie??!! Dobra, może o czymś nie wiem, ale musicie mi o tym powiedzieć. Usiądźmy i tu i teraz, wszytko mi opowiecie. Od samego początku. To kto zacznie? -Zapytał radośnie Lou, spoglądając to na mnie to na Harolda. A my spojrzeliśmy na siebie pytającym wzrokiem.
-No to może ja opowiem. -Zaczął Harry, ale Lou szybko mu przerwał.
-Najpierw usiądźcie. -Rozkazał i rozsiadł się na kanapie.
-No więc tak. Wczoraj, kiedy wracałem z kina, idąc przez most, zobaczyłem ją. Carol. Siedziała i płakała. A przecież wiesz, że mam miękkie serce. Dlatego postanowiłem, że jej samej nie zostawię i jej pomogę. Zapytałem jej co się stało. Liczyłem raczej na: "Zostaw mnie! Nie twoja sprawa! To moje życie i moje problemy!", ale w odpowiedzi otrzymałem wyznanie. Powiedziała mi o wszystkim, jakbym był jej starym, dobrym kumplem. Mówiąc, płakała. Nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie przytulić. Wiem, że to działa pocieszająco. Myślałem, że mnie odepchnie, ale ona się we mnie wtuliła, podziękowała za wysłuchanie i przytulona, zasnęła. Nie mogłem jej tak po prostu obudzić, a było mi już zimno, więc wezwałem Taxi i zawiozłem ją do naszego domu. Planowałem ją potem odwieźć do domu od razu jak się obudzi. Oczywiście jeżeli by sobie tego życzyła. Tak więc nie poznałem się z Caro wcześniej, dopiero teraz. No. To to by było na tyle. -Zakończył przemowę Harry. Pięknie ujął naszą przygodę. Jeej. "Naszą" przygodę. To brzmi tak faajnie...
-Acha. -Wyrwał mnie z zamyślenia Lou, który całą tą historię słuchał z zainteresowaniem. -Czyli wy się nie znaliście? Ok. Rozumiem. Ale co miał oznaczać ten pisk? -Usłyszał. Ale jak mógłby nie usłyszeć mojego pisku. Fakt. Był dość głośny.
-To była reakcja Caro, gdy mnie zobaczyła rano. -Opowiedział szybko Harry.
-Czyli, ze nasza fanka? Zgadłem? Mogę ci dać autograf, jak chcesz, tylko więcej nie piszcz, bo tego nie cierpię... - Zapytał Lou. Tak jestem waszą fanką, ale opanowana fanką i piszczałam z innego powodu. Popatrzyłam na Harolda z nadzieją, że to on mu to powie. Na szczęście, szybko pojął o co mi chodzi i rzekł.
-To znaczy, nie wiem czy jest naszą fanką, ale....Nie piszczała z tego powodu.
-Tylko mi nie mów, ze wiedząc, że śpi u nas obca dziewczyna, której nie znamy, kontynuowałeś swój poranny rytuał? -Zapytał z nadzieją w głosie Tommo.
-Yyyyy....Tak?. -Odpowiedziała pytającym głosem Harry. Chyba wiedział, ze jego przyjaciel nie będzie zadowolony z tej odpowiedzi. Wolałby przeczącą.
-Czy ty oszalałeś??!! Może nie każdy chce takie rzeczy oglądać? Ja już przywykłem, ale żeby zmuszać Carol do oglądania czegoś takiego??!!! Nie wierzę...... Ojj, Harry.... Ty i te twoje rytuały.... -Trochę się zdenerwował, ale pod koniec jego wypowiedzi było słychać, ze mu wybacza.Harry tylko się uśmiechnął i szybko rzucił się na przyjaciela, mocno go przytulając. Lou odwzajemnił uścisk i powiedział.
-No i co ja bym zrobił bez tych twoich dziwadeł? Co ja bym bez CIEBIE zrobił?? Było by mi nudno... Oj... Kocham cię Harry.... Pamiętaj, ze zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem...
-Ja ciebie też, Lou.... Też zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem.... -Jacy oni są słodcy!! Od razu widać, ze prawdziwi przyjaciele. Wybaczają sobie wszytko. Tylko, że przez te "czułości" zapomnieli o mnie. Chrząknęłam cicho, żeby o sobie przypomnieć i zadziałało.
-Przepraszam Carol. Za to co widziałaś rano. Taki już jestem.... Wybaczysz mi? -Zapytał loczek.
-No pewnie!! Już dawno ci wybaczyłam!!! -Odparłam i wcisnęłam się międzi tą dwójkę i przytuliłam ich. Czułam się jakbyśmy się znali wieki.....
-To co, może gdzieś razem pójdziemy?? Oczywiście jeżeli masz czas Carol. -Zapytał Lou.
-Tak, ale będę musiała się jakoś dostać do domu. Powiecie mi gdzie my jesteśmy??
-W Holmes Chapel . A gdzie mieszkasz?
-W Londynie. -Opowiedziałam.
-To dobrze się składa. My jutro tam jedziemy. Wracamy do reszty chłopaków i do pracy. Zadzwoń tylko do rodziny i jutro zabierzesz się z nami. Ok? -To był genialny pomysł.
-Pewnie! Jeżeli chcecie, mogę się z wami zabrać! -Krzyknęłam. -To ten dzień spędzamy tylko we trójkę?
-Tak!!! To zjedzmy śniadanie. Bo czas leci! -Krzyknął Harry i zabrał się za przygotowywanie śniadania. Ten dzień miała spędzić z nimi. Cudnie. Już czuję, że ten dzień będzie bardzo udany......
-Dzień dobry wszystkim! Jak się spało, po tak długim czasie spędzonym na deszczu? Ni było wam chyba zbyt ciepło. A tak w ogóle, to jak to się stało, ze ty -wskazał palcem na mnie - się tu... To znaczy wiem dlaczego, ale Harry wszystko wyjaśnił mi w biegu i to w środku nocy, a ja wtedy nie myślę trzeźwo, więc... Możecie mi całą wczorajszą historię opowiedzieć od początku? A tak w ogóle to jestem Louis. -Mówiąc to ostanie zdanie, wyciągną rękę w moją stronę. Ja wyciągnęłam swoją w jego stronę i przedstawiłam się.
-Karolina. Ale wszyscy mówią na mnie Karol. Przez "K", ale ja wolę Carol przez "C". Tak brzmi o wiele lepiej. -Opowiedziałam szybko i ścisnęłam jego dłoń. O matko! Właśnie rozmawiałam, przedstawiłam się, uścisnęłam dłoń, Louisowi Tomlinsonowi i stałam (teraz, przedstawiając się wstałam z fotel) obok Harry'ego Stylesa. To po prostu nie do wiary! Moje marzenia się spełniały! Było tak jak z jakiegoś Brazylijskiej telenoweli. Nie mogłam uwierzyć, ze jednak działo się to na prawdę!
-A, właściwie, jak już się przedstawiamy to jestem Harry. -Teraz to Harry wyciągną do mnie rękę, którą natychmiast uścisnęłam. To dziwne. Oni przedstawiali mi się tak jakbym o tym nie wiedziała, kim są i jak mają na imię. To było takie oczywiste, ale jeżeli mam możliwość uściśnięcia ich dłoni, to czemu mam nie skorzystać? To by było marnotractwo. A ja nie lubię, jak się coś marnuje.
-Carol. -Powiedziałam, a on spojrzał na mnie tym swoim radosnym spojrzeniem i się słodko uśmiechnął. Przez to na pewno się zarumieniłam, bo poczułam ciepło na swoich policzkach. Taki jego urok. Od jego uśmiechu, rumieniło się wiele nastolatek.
-To wy się nie znacie??!! Dobra, może o czymś nie wiem, ale musicie mi o tym powiedzieć. Usiądźmy i tu i teraz, wszytko mi opowiecie. Od samego początku. To kto zacznie? -Zapytał radośnie Lou, spoglądając to na mnie to na Harolda. A my spojrzeliśmy na siebie pytającym wzrokiem.
-No to może ja opowiem. -Zaczął Harry, ale Lou szybko mu przerwał.
-Najpierw usiądźcie. -Rozkazał i rozsiadł się na kanapie.
-No więc tak. Wczoraj, kiedy wracałem z kina, idąc przez most, zobaczyłem ją. Carol. Siedziała i płakała. A przecież wiesz, że mam miękkie serce. Dlatego postanowiłem, że jej samej nie zostawię i jej pomogę. Zapytałem jej co się stało. Liczyłem raczej na: "Zostaw mnie! Nie twoja sprawa! To moje życie i moje problemy!", ale w odpowiedzi otrzymałem wyznanie. Powiedziała mi o wszystkim, jakbym był jej starym, dobrym kumplem. Mówiąc, płakała. Nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie przytulić. Wiem, że to działa pocieszająco. Myślałem, że mnie odepchnie, ale ona się we mnie wtuliła, podziękowała za wysłuchanie i przytulona, zasnęła. Nie mogłem jej tak po prostu obudzić, a było mi już zimno, więc wezwałem Taxi i zawiozłem ją do naszego domu. Planowałem ją potem odwieźć do domu od razu jak się obudzi. Oczywiście jeżeli by sobie tego życzyła. Tak więc nie poznałem się z Caro wcześniej, dopiero teraz. No. To to by było na tyle. -Zakończył przemowę Harry. Pięknie ujął naszą przygodę. Jeej. "Naszą" przygodę. To brzmi tak faajnie...
-Acha. -Wyrwał mnie z zamyślenia Lou, który całą tą historię słuchał z zainteresowaniem. -Czyli wy się nie znaliście? Ok. Rozumiem. Ale co miał oznaczać ten pisk? -Usłyszał. Ale jak mógłby nie usłyszeć mojego pisku. Fakt. Był dość głośny.
-To była reakcja Caro, gdy mnie zobaczyła rano. -Opowiedział szybko Harry.
-Czyli, ze nasza fanka? Zgadłem? Mogę ci dać autograf, jak chcesz, tylko więcej nie piszcz, bo tego nie cierpię... - Zapytał Lou. Tak jestem waszą fanką, ale opanowana fanką i piszczałam z innego powodu. Popatrzyłam na Harolda z nadzieją, że to on mu to powie. Na szczęście, szybko pojął o co mi chodzi i rzekł.
-To znaczy, nie wiem czy jest naszą fanką, ale....Nie piszczała z tego powodu.
-Tylko mi nie mów, ze wiedząc, że śpi u nas obca dziewczyna, której nie znamy, kontynuowałeś swój poranny rytuał? -Zapytał z nadzieją w głosie Tommo.
-Yyyyy....Tak?. -Odpowiedziała pytającym głosem Harry. Chyba wiedział, ze jego przyjaciel nie będzie zadowolony z tej odpowiedzi. Wolałby przeczącą.
-Czy ty oszalałeś??!! Może nie każdy chce takie rzeczy oglądać? Ja już przywykłem, ale żeby zmuszać Carol do oglądania czegoś takiego??!!! Nie wierzę...... Ojj, Harry.... Ty i te twoje rytuały.... -Trochę się zdenerwował, ale pod koniec jego wypowiedzi było słychać, ze mu wybacza.Harry tylko się uśmiechnął i szybko rzucił się na przyjaciela, mocno go przytulając. Lou odwzajemnił uścisk i powiedział.
-No i co ja bym zrobił bez tych twoich dziwadeł? Co ja bym bez CIEBIE zrobił?? Było by mi nudno... Oj... Kocham cię Harry.... Pamiętaj, ze zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem...
-Ja ciebie też, Lou.... Też zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem.... -Jacy oni są słodcy!! Od razu widać, ze prawdziwi przyjaciele. Wybaczają sobie wszytko. Tylko, że przez te "czułości" zapomnieli o mnie. Chrząknęłam cicho, żeby o sobie przypomnieć i zadziałało.
-Przepraszam Carol. Za to co widziałaś rano. Taki już jestem.... Wybaczysz mi? -Zapytał loczek.
-No pewnie!! Już dawno ci wybaczyłam!!! -Odparłam i wcisnęłam się międzi tą dwójkę i przytuliłam ich. Czułam się jakbyśmy się znali wieki.....
-To co, może gdzieś razem pójdziemy?? Oczywiście jeżeli masz czas Carol. -Zapytał Lou.
-Tak, ale będę musiała się jakoś dostać do domu. Powiecie mi gdzie my jesteśmy??
-W Holmes Chapel . A gdzie mieszkasz?
-W Londynie. -Opowiedziałam.
-To dobrze się składa. My jutro tam jedziemy. Wracamy do reszty chłopaków i do pracy. Zadzwoń tylko do rodziny i jutro zabierzesz się z nami. Ok? -To był genialny pomysł.
-Pewnie! Jeżeli chcecie, mogę się z wami zabrać! -Krzyknęłam. -To ten dzień spędzamy tylko we trójkę?
-Tak!!! To zjedzmy śniadanie. Bo czas leci! -Krzyknął Harry i zabrał się za przygotowywanie śniadania. Ten dzień miała spędzić z nimi. Cudnie. Już czuję, że ten dzień będzie bardzo udany......
poniedziałek, 17 września 2012
Rozdział 4
Ujrzałam chłopaka niewiele po dwudziestce, o ciemnych, rozczochranych włosach. Poznałam go. To był Louis Tomlinson z One Direction. Tak. Nie pomyliłam się. To był Lou. Ten sławny Lou z zespołu. Szczęka opadła mi do ziemi jak go zobaczyłam. Nie wiedziałam jak mam zareagować, co powiedzieć. Chłopak stał tyłem i ścielił łóżko. Na szczęście nie zauważył mnie gdy stałam tak z rozdziawioną buzią.Stałam chwile, bo nie mogłam się pozbierać po tym, co zobaczyłam. Kiedy w końcu się ocknęłam, po cichu zamknęłam za sobą drzwi do pokoju Louisa. Oparłam się o drugą stronę drzwi i wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Czyli tym kto mnie pocieszał było Louis? Przecież to nie był jego głos, a jednak teraz widziałam właśnie jego. Dobra Carol, może to był Lou, ale co z tego? Musisz się pozbierać. To tylko zwykły chłopak i nikt więcej. Kiedy skończyłam moją jakże inteligentną rozmowę ze sobą, ruszyłam do przodu. Musiałam znaleźć jakieś drzwi prowadzące na zewnątrz. To by było najlepsze rozwiązanie. Po prostu się ulotnie i nie będę mu przeszkadzać. Z resztą rodzice na pewno się o mnie martwią. Chciałam skręcić do "swojego" pokoju i tam obmyśleć plan działania, ale gdy zobaczyłam schody prowadzące w dół, postanowiłam, że zejdę, bo tam na pewno będą drzwi na dwór. Zeszłam w dół i trafiłam do ogromnego salonu. Chyba to był salon. Tak mi się przynajmniej wydawało.Z salonu było jeszcze pare drzwi, ale nie wiem dokąd prowadziły. Nie sprawdzałam. Były też duże okna prowadzące na podwórko. Z okien zobaczyłam, że podwórko jest przeogromne, z basenem i dużą ilością kwiatów. Była też mała fontanna. Podwórko, a raczej ogród, był przepiękny i zadbany. Z salonu było także przejście do kuchni. Chciałam ją tylko zobaczyć, popodziwiać jej ogromność. Kiedy weszłam, prawie zeszłam na zawał. Zaczęłam piszczeć i jak najszybciej zakryłam sobie oczy dłońmi. Odwróciłam się też i wybiegłam z kuchni do salonu. To co zobaczyłam było.... Ja nie powinnam tego widzieć. A mianowicie, zobaczyłam kogoś całkiem nagiego, który grzebie w lodówce w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Był to chłopak i na szczęście był odwrócony tyłem, więc nic prócz nagiego tyłka nie widziałam. Miałam szczęście, jeżeli to w ogóle można nazwać szczęściem.Mimo, że chłopak stał tyłem, od razu poznałam kim był. Nie było w tym nic trudnego.Te rozczochrane, ciemne loki poznam wszędzie. Tak, dobrze myślicie. To był Harry i na pewno się nie pomyliłam. Na 100%. Przestraszona wbiegłam do salonu i nie wiedziałam co mam zrobić. Usiadłam na pierwszym lepszym fotelu i zakryłam sobie poduszką twarz. Nie miała pojęcia co mam zrobić, co powiedzieć (już drugi raz w tym dniu, ciekawe ile jeszcze razy będę w takiej sytuacji), więc tylko krzyknęłam:
-Przepraszam! Ja nie chciałam, nie wiedziałam, ze ty tam jesteś i to na dodatek, ten....no wiesz..... -Krzyczałam do poduszki, ale on to usłyszał, bo w odpowiedzi otrzymałam:
-Nic się nie stało! To moja wina! -Nie, to nie była jego wina, ale nie chciałam się z nim kłócić. Chwilę siedziałam jeszcze z poduszką na twarzy, kiedy usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się do mnie.
-To moja wina i moje dziwne nawyki. Przepraszam cię, ze musiałaś na to patrzeć. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję. Możesz odsłonić twarz? Nic ci nie zrobię. -Powiedział.
-Najpierw się ubierz! -Krzyknęłam, bo nie chciałam oglądać go bez spodni.
-Spokojnie, ja już jestem ubrany. Możesz już zdjąć tę poduszkę z twarzy, bo się jeszcze udusisz, a tego byśmy nie chcieli.... -Stwierdził spokojnie, a ja spełniłam jego polecenie. Zdjęłam poduszkę i położyłam ją na kolanach. Wtedy ujrzałam go od przodu. Zobaczyłam jego słodkie loczki, które opadały mu na czoło i świecące w blasku słońca, zielone oczy. I jeszcze te jego śliczne dołeczki, które teraz ujawnił, uśmiechając się niepewnie. Odpłynęłam i pomimo, że wciąż siedziałam, czułam jak nogi mi się uginają w kolanach....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może być? Mam nadzieją, że niedługo next. Proszę, komentujcie, bo tak czuję się jakby nikt tego nie czytał i jakbym pisała dla nikogo :/ Trzy minuty poświęcone na komentarz, a mnie już mordka się raduje :D
-Przepraszam! Ja nie chciałam, nie wiedziałam, ze ty tam jesteś i to na dodatek, ten....no wiesz..... -Krzyczałam do poduszki, ale on to usłyszał, bo w odpowiedzi otrzymałam:
-Nic się nie stało! To moja wina! -Nie, to nie była jego wina, ale nie chciałam się z nim kłócić. Chwilę siedziałam jeszcze z poduszką na twarzy, kiedy usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się do mnie.
-To moja wina i moje dziwne nawyki. Przepraszam cię, ze musiałaś na to patrzeć. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję. Możesz odsłonić twarz? Nic ci nie zrobię. -Powiedział.
-Najpierw się ubierz! -Krzyknęłam, bo nie chciałam oglądać go bez spodni.
-Spokojnie, ja już jestem ubrany. Możesz już zdjąć tę poduszkę z twarzy, bo się jeszcze udusisz, a tego byśmy nie chcieli.... -Stwierdził spokojnie, a ja spełniłam jego polecenie. Zdjęłam poduszkę i położyłam ją na kolanach. Wtedy ujrzałam go od przodu. Zobaczyłam jego słodkie loczki, które opadały mu na czoło i świecące w blasku słońca, zielone oczy. I jeszcze te jego śliczne dołeczki, które teraz ujawnił, uśmiechając się niepewnie. Odpłynęłam i pomimo, że wciąż siedziałam, czułam jak nogi mi się uginają w kolanach....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może być? Mam nadzieją, że niedługo next. Proszę, komentujcie, bo tak czuję się jakby nikt tego nie czytał i jakbym pisała dla nikogo :/ Trzy minuty poświęcone na komentarz, a mnie już mordka się raduje :D
niedziela, 16 września 2012
Rozdział 3
Postanowiłam,że będę mieć gdzieś to, komu się zwierzam. Brakowało mi pocieszenia, więc znalazłam je w tym głosie, który do mnie mówił. A raczej w posiadaczu tego głosu. Nawet nie odwróciłam się, żeby sprawdzić z kim będę rozmawiać i komu będę się zwierzać z moich problemów. Po prostu mówiałam.
-Dlaczego płaczę? Bo nie cierpię swojego życia. Nienawidzę go. A przede wszystkim nienawidzę swojej rodziny. Oni wszyscy mnie zawiedli. Okłamali. Tylko dlaczego to zrobili? Ja jestem aż taka zła? Nie wiem, przecież nic im nie zrobiłam. Zawsze byłam wyrozumiała, miła, pomagałam im... Czym więc zawiniłam? Zrobiłam coś źle? Coś czego nie chcieli? W jakiś sposób ich uraziłam? Nie rozumiem tego. Zawsze robiłam to czego chcieli, a oni tak mi się odwdzięczają. Najpierw mnie okłamują, a teraz ten wyjazd. Ja nie chcę wyjeżdżać. Jest mi tu dobrze. Im też niczego nie brakuje. Więc skąd ten pomysł o przeprowadzce? Mam tego dość! Tego okłamywania. Ja już nie chcę! Ja... -Nie zdążyłam dokończyć zdania, bo mężczyzna, a raczej chłopak, bo na mężczyznę był za młody, w każdym razie ten chłopak zbliżył się do mnie, usiadł obok i mocno mnie przytulił. Pozwolił, abym wypłakała się w jego rękaw i sprawiła żeby był bardziej mokry niż było od samego deszczu. Nie wyrywałam się z uścisku. Pasowało mi to. A nawet tego chciałam. Pragnęłam żeby w końcu ktoś po prostu mnie przytulił i pozwolił się wypłakać. Wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam. Nie ważne, że nie wiedziałam w kogo się wypłakuje. Ważne, że poczułam się lepiej. Kiedy ja siedziałam wtulona w jego ramiona, on głaskał mnie po głowie i pocieszał. To było bardzo miłe...
-Spokojnie. Nie płacz już. Przecież nie może być aż tak źle. Twoja rodzina chce dla ciebie jak najlepiej. Oni na pewno bardzo cię kochają i martwią się teraz o ciebie. Jeszcze na dodatek siedzisz tutaj sama, w środku zimy w wielki deszcz. Jeszcze się rozchorujesz. Tylko nie płacz już, bo wystarczająco napadało deszczu. Nie potrzeba twoich łez. Nie martw się już. Ej, nooo..... Nie płacz już. Proszę... Nienawidzę kiedy dziewczyna płacze, a ja nawet nie mogę pomóc...Dobrze będzie. Zobaczysz.... -Ojej, jakie to było słodkie...
-Moja rodzina na pewno się o mnie nie martwi. A mną się nie przejmuj, już i tak mi pomogłeś. Pomogłeś mi, przytulając mnie i pożyczając mi swój rękaw. To było mi teraz najbardziej potrzebne. Dziękuję. -Powiedziałam i bardziej wtuliłam się w niego. Tak pięknie pachniał. Nie przeszkadzał mi nawet deszcz.
-To dobrze, że chociaż tak pomogłem. Tylko obiecaj mi, że nie będziesz już nigdy tak płakać. Obiecujesz? -Zapytał, i zrobił to takim głosem, że nie sposób było odmówić.
-Obiecuję. -Odpowiedziałam. Szkoda, że nie wiem komu to obiecuję, ale to mnie wtedy nie obchodziło. Wtuliłam głowę w jego ramiona i zamknęłam oczy. Zaczęłam wdychać jego zapach. Był taki przyjemny i uspokajający.........
***
Ach, jak ty wygodnie i miękko. Chwila. Wygodnie i miękko? Przecież byłam na dworze w wielką ulewę, na moście. A z tego co wiem to most nie jest wygodny i miękki. Otworzyłam oczy. O Matko!!!! Gdzie ja jestem??? Spałam na jakimś wielkim łóżku w wielkim i zadbanym pokoju. No, może było trochę śmieci i porozrzucanych ubrań, ale niewiele. Tak poza tym to było tu pięknie. I pachniało tu jakoś....Hmmmm..... Znajomo. Tak, poznałam ten zapach. Tak samo pachniał ten chłopak, którego wczoraj spotkałam. Który mnie pocieszał. Nie wiem tylko gdzie jestem i jak się tu znalazłam? Pamiętam, że ten chłopak mnie przytulał i pocieszał. A ja, wdychając jego zapach..... Chyba zasnęłam w jego ramionach! Tak myślę. Bo w tamtym momencie film mi się urwał. Więc wnioskując ostatnie zdarzenia, mogę przypuszczać, że..... Jestem w jego domu! Jestem w domu mojego pocieszyciela! Ojej!! Nawet nie wiem jak on ma na imię, a już u niego spałam. Ale to takie wzruszające, że najpierw spotkałam chłopaka, który mnie pocieszał i pozwalał wypłakać się w jego objęciach, w których potem zasnęłam, który następnie zaniósł mnie śpiącą... Chwila, zaniósł albo zawiózł mnie śpiącą do swojego domu. Następnie nie budząc mnie ułożył do snu w swoim wielkim, miękkim i wygodnym łóżku. Na dodatek nie przerywając mojego snu, przebrał mnie z mokrych rzeczy w suche i założył jakąś swoją koszule. Tylko.... Wróć. Przebrał śpiącą z mokrych rzeczy w suche??!! Czy to znaczy, że on mnie rozebrał i widział całkiem gołą??!! Dobra, to jest dziwne i będę musiała to z nim wyjaśnić, ale wróćmy do historii. Siedziałam teraz z męską koszulą na sobie w obcym łóżku w obcym pokoju, nawet nie wiem w jakim mieście i jeszcze nie ruszyłam się żeby sprawdzić kim był tajemniczy pocieszyciel???? Jaka ja jestem głupia! Szybko wstałam z łóżka i kątem oka zauważyłam swój zegarek, który leżał koło łóżka na nocnej szafce. Wzięłam go i założyłam.; Przy okazji zauważyłam, ze jest już po dziewiątej. Nie chciałam w "piżamie" wychodzić z pokoju, więc założyłam wcześniej znalezione w pokoju ubrania. Były przewieszone przez kaloryfer, pewnie żeby szybciej wyschły. Czyli, że jest inteligentny i myśli... Ale wracając. Nałożyłam rzeczy i chciałam już wyjść z pokoju, ale zobaczyłam, że na ścianie obok drzwi wisi lustro. Bez namysłu przejrzałam się w nim i poprawiłam ręką włosy. Niestety nie miałam grzebienia, ale ręka wystarczy. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Nie wiem czy ten chłopak pocieszał mnie ze względu na urodę? Nieee, na pewno nie. On mi pomógł, bo ma dobre serce, a poza tym byłam brzydka chociaż podobno połowa klasy była we mnie zakochana... Co oni we mnie widzieli? Byłam dość nicka, miałam oczy koloru... NO i tu jest problem. Oczy miałam trzy kolorowe. Niebiesko-zielono-szare. Trudno określić jeden kolor. Miałam średniej długości włosy koloru... I tu też jest problem. Jedni mówią, że są złote inni, że rude. Więc może powiem, że były one złoto-rude. Twarzy nie miałam ładnej, ani figury. Nie byłam też chuda, więc naprawdę nie wiem co oni we mnie widzieli. Nie ważne. Skończyłam się przeglądać i wyszłam z pokoju najciszej jak umiałam. Nie wiedziałam gdzie znajdę pocieszyciela, więc postanowiłam, że otworzę pierwsze lepsze drzwi. Kiedy je otworzyłam, ku mojemu zdziwieniu ujrzałam...
-Dlaczego płaczę? Bo nie cierpię swojego życia. Nienawidzę go. A przede wszystkim nienawidzę swojej rodziny. Oni wszyscy mnie zawiedli. Okłamali. Tylko dlaczego to zrobili? Ja jestem aż taka zła? Nie wiem, przecież nic im nie zrobiłam. Zawsze byłam wyrozumiała, miła, pomagałam im... Czym więc zawiniłam? Zrobiłam coś źle? Coś czego nie chcieli? W jakiś sposób ich uraziłam? Nie rozumiem tego. Zawsze robiłam to czego chcieli, a oni tak mi się odwdzięczają. Najpierw mnie okłamują, a teraz ten wyjazd. Ja nie chcę wyjeżdżać. Jest mi tu dobrze. Im też niczego nie brakuje. Więc skąd ten pomysł o przeprowadzce? Mam tego dość! Tego okłamywania. Ja już nie chcę! Ja... -Nie zdążyłam dokończyć zdania, bo mężczyzna, a raczej chłopak, bo na mężczyznę był za młody, w każdym razie ten chłopak zbliżył się do mnie, usiadł obok i mocno mnie przytulił. Pozwolił, abym wypłakała się w jego rękaw i sprawiła żeby był bardziej mokry niż było od samego deszczu. Nie wyrywałam się z uścisku. Pasowało mi to. A nawet tego chciałam. Pragnęłam żeby w końcu ktoś po prostu mnie przytulił i pozwolił się wypłakać. Wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam. Nie ważne, że nie wiedziałam w kogo się wypłakuje. Ważne, że poczułam się lepiej. Kiedy ja siedziałam wtulona w jego ramiona, on głaskał mnie po głowie i pocieszał. To było bardzo miłe...
-Spokojnie. Nie płacz już. Przecież nie może być aż tak źle. Twoja rodzina chce dla ciebie jak najlepiej. Oni na pewno bardzo cię kochają i martwią się teraz o ciebie. Jeszcze na dodatek siedzisz tutaj sama, w środku zimy w wielki deszcz. Jeszcze się rozchorujesz. Tylko nie płacz już, bo wystarczająco napadało deszczu. Nie potrzeba twoich łez. Nie martw się już. Ej, nooo..... Nie płacz już. Proszę... Nienawidzę kiedy dziewczyna płacze, a ja nawet nie mogę pomóc...Dobrze będzie. Zobaczysz.... -Ojej, jakie to było słodkie...
-Moja rodzina na pewno się o mnie nie martwi. A mną się nie przejmuj, już i tak mi pomogłeś. Pomogłeś mi, przytulając mnie i pożyczając mi swój rękaw. To było mi teraz najbardziej potrzebne. Dziękuję. -Powiedziałam i bardziej wtuliłam się w niego. Tak pięknie pachniał. Nie przeszkadzał mi nawet deszcz.
-To dobrze, że chociaż tak pomogłem. Tylko obiecaj mi, że nie będziesz już nigdy tak płakać. Obiecujesz? -Zapytał, i zrobił to takim głosem, że nie sposób było odmówić.
-Obiecuję. -Odpowiedziałam. Szkoda, że nie wiem komu to obiecuję, ale to mnie wtedy nie obchodziło. Wtuliłam głowę w jego ramiona i zamknęłam oczy. Zaczęłam wdychać jego zapach. Był taki przyjemny i uspokajający.........
***
Ach, jak ty wygodnie i miękko. Chwila. Wygodnie i miękko? Przecież byłam na dworze w wielką ulewę, na moście. A z tego co wiem to most nie jest wygodny i miękki. Otworzyłam oczy. O Matko!!!! Gdzie ja jestem??? Spałam na jakimś wielkim łóżku w wielkim i zadbanym pokoju. No, może było trochę śmieci i porozrzucanych ubrań, ale niewiele. Tak poza tym to było tu pięknie. I pachniało tu jakoś....Hmmmm..... Znajomo. Tak, poznałam ten zapach. Tak samo pachniał ten chłopak, którego wczoraj spotkałam. Który mnie pocieszał. Nie wiem tylko gdzie jestem i jak się tu znalazłam? Pamiętam, że ten chłopak mnie przytulał i pocieszał. A ja, wdychając jego zapach..... Chyba zasnęłam w jego ramionach! Tak myślę. Bo w tamtym momencie film mi się urwał. Więc wnioskując ostatnie zdarzenia, mogę przypuszczać, że..... Jestem w jego domu! Jestem w domu mojego pocieszyciela! Ojej!! Nawet nie wiem jak on ma na imię, a już u niego spałam. Ale to takie wzruszające, że najpierw spotkałam chłopaka, który mnie pocieszał i pozwalał wypłakać się w jego objęciach, w których potem zasnęłam, który następnie zaniósł mnie śpiącą... Chwila, zaniósł albo zawiózł mnie śpiącą do swojego domu. Następnie nie budząc mnie ułożył do snu w swoim wielkim, miękkim i wygodnym łóżku. Na dodatek nie przerywając mojego snu, przebrał mnie z mokrych rzeczy w suche i założył jakąś swoją koszule. Tylko.... Wróć. Przebrał śpiącą z mokrych rzeczy w suche??!! Czy to znaczy, że on mnie rozebrał i widział całkiem gołą??!! Dobra, to jest dziwne i będę musiała to z nim wyjaśnić, ale wróćmy do historii. Siedziałam teraz z męską koszulą na sobie w obcym łóżku w obcym pokoju, nawet nie wiem w jakim mieście i jeszcze nie ruszyłam się żeby sprawdzić kim był tajemniczy pocieszyciel???? Jaka ja jestem głupia! Szybko wstałam z łóżka i kątem oka zauważyłam swój zegarek, który leżał koło łóżka na nocnej szafce. Wzięłam go i założyłam.; Przy okazji zauważyłam, ze jest już po dziewiątej. Nie chciałam w "piżamie" wychodzić z pokoju, więc założyłam wcześniej znalezione w pokoju ubrania. Były przewieszone przez kaloryfer, pewnie żeby szybciej wyschły. Czyli, że jest inteligentny i myśli... Ale wracając. Nałożyłam rzeczy i chciałam już wyjść z pokoju, ale zobaczyłam, że na ścianie obok drzwi wisi lustro. Bez namysłu przejrzałam się w nim i poprawiłam ręką włosy. Niestety nie miałam grzebienia, ale ręka wystarczy. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Nie wiem czy ten chłopak pocieszał mnie ze względu na urodę? Nieee, na pewno nie. On mi pomógł, bo ma dobre serce, a poza tym byłam brzydka chociaż podobno połowa klasy była we mnie zakochana... Co oni we mnie widzieli? Byłam dość nicka, miałam oczy koloru... NO i tu jest problem. Oczy miałam trzy kolorowe. Niebiesko-zielono-szare. Trudno określić jeden kolor. Miałam średniej długości włosy koloru... I tu też jest problem. Jedni mówią, że są złote inni, że rude. Więc może powiem, że były one złoto-rude. Twarzy nie miałam ładnej, ani figury. Nie byłam też chuda, więc naprawdę nie wiem co oni we mnie widzieli. Nie ważne. Skończyłam się przeglądać i wyszłam z pokoju najciszej jak umiałam. Nie wiedziałam gdzie znajdę pocieszyciela, więc postanowiłam, że otworzę pierwsze lepsze drzwi. Kiedy je otworzyłam, ku mojemu zdziwieniu ujrzałam...
wtorek, 11 września 2012
Rozdział 2
W trzeciej była piękna laurka od Kingi. :(
Trochę się zasmuciłam, bo byłam pewna, że w którejś będą bilety na koncert 1D. Niestety, no ale trudno. Takie jest życie. Ostatnim razem dostałam coś wyjątkowego więc teraz dostałam coś zwykłego. To co dostają normalne nastolatki na piętnaste urodziny. Pobiegłam do rodziców i sióstr i podziękowałam im. Przytuliłam się do mamy, a z uścisku wyrwał mnie telefon. Dzwoniła Pati. Zapomniałam, że jeszcze się z nią nie widziałam.
-Halo? -Powiedziałam bez zastanowienia.
- Hej, cielaku! Musimy się spotkać. Bądź przy naszym słupie za 10 min. Ok ? - Powiedziała tak szybko, że ledwo co ją zrozumiałam.
-Spoko matole. Będę za 10 min. -Rozłączyłam się i pobiegłam jak najszybciej się uczesać i przygotować. Na szczęście wcześniej już byłam ubrana, więc po 10 min. czekałam już na kumpelę pod naszym słupem. Długo nie czekałam, bo Pati spóźniła się tylko chwilkę. Ale nie ważne.
-Cześć stara piętnastolatko ! Niedługo zmarszczki zaczną ci się robić! Na początek, chodź na gorącą czekoladę, bo już mi jest zimno. -Zawołała Pati i pociągnęła mnie w stronę kawiarenki z naszą ulubioną gorącą czekoladą. Nie protestowałam, bo z chęcią napiłabym się czegoś ciepłego. Całą drogę przegadałyśmy, jakbyśmy się nie widziały z pół roku, a przecież wczoraj byłyśmy razem na łyżwach. Ahhh....
Dziwne jesteśmy. Zamówiłyśmy dwie czekolady i usiadłyśmy przy pierwszym lepszym stoliku.
-Dobra skarbie. Nie będę się patyczkować. Mam dla ciebie prezent. Żebyś UMARŁA z ciekawości powiem ci, ze czeka na ciebie w twoim pokoju i zobaczysz go dopiero jak się nagadamy. No i musimy wypić tą czekoladę... -Powiedziała Pati, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby jej nie przytulić. Pamiętała...
Kochana jest <3 Wypiłyśmy czekoladę i kierowałyśmy się w stronę mojego domu. Chciałyśmy razem posiedzieć u mnie w domu i pogadać, ale mijając dom Pati, okazało się , że kumpela jest dzisiaj zajęta. Jedzie z babcią odwiedzić swoją ciocie. Zapomniałam powiedzieć, że Pati mieszka z babcią. Kiedy miała 10 lat jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Dlatego, że babcia Pati mieszkała w Anglii, musiała się ona przeprowadzić tam. Od tego czasu mieszka z babcia. Smutna historia... Ale wracając, do tematu. Rozstałam się z Pati niechętnie i wróciłam do domu. Rzeczywiście prezent od Pati czekał na mnie na moim łóżku. Ciekawe jak ona go tutaj przyniosła? Zajrzałam do środka opakowania. Była tam nowa pościel z 1D ! Zawsze o takiej marzyłam ! Mówiłam już, że ona jest kochana ? Od razu wrzuciłam pościel do prania. Przecież nie będę spać na śmierdzącej ze sklepu. Godzina była popołudniowa. Czas było na obiad. Zeszłam na dół, do salonu i pomogłam mamie przygotowywać obiad.Na obiedzie było pięknie. Rodzinny obiad zapowiadał się spokojny, gdyby nie słowa mamy:
-Kochanie, dziewczynki już wiedzą, a ty jeszcze nie. A więc postanowiliśmy, ze wrócimy do Polski. Tylko skończysz ten rok szkolny i wracamy. W wakacje. - Te słowa mnie zabolały. Poczułam się tak jakby ktoś wbił mi sztylet w serce. Chwila, jeden sztylet to za mało. Jakby ktoś wbił mi tysiąc sztyletów w serce. I tym kimś była moja rodzina. Nie spodziewałam się tego po niej..
-Ale....Przecież sama powiedziałaś, że będziemy mieszkać w Anglii już zawsze. A teraz co ? Okłamałaś mnie ? Wszyscy to zrobiliście, tylko.... Dlaczego? Przecież jest nam ty wszystkim dobrze, więc nie rozumiem.Mam tu przyjaciół i nie chcę stąd wyjeżdżać ! -Krzyknęłam. Nie mogłam się opanować. Byłam wściekła.
-Ale kochanie. W Polsce też miałaś znajomych, a poza tym my dostaliśmy tam lepszą pracę. Dziewczynki się cieszą. Dlaczego ty jesteś inna? Zrozum, tam będzie nam lepiej. -Tłumaczyła się. A ja nie chciałam tego słuchać.
-Ale tam nie ma Pati, a ona jest dla mnie wszystkim! Może...Zamieszkam z jej babciom, a wy sobie pojedziecie.?! -Chciałam zostać i próbowałam przekonać mamę.
-Nie córciu. Wiesz dobrze, ze opieka nad dzieckiem, bez względu czy ma ono lat 5 cz 15, jest ogromnym wyzwanie. A co dopiero dwójka dziewczynek, które dorastają i potrzebują opieki. A babcia Pati ma swoje lata, dlatego nie możesz z nią zostać.
-Jesteście okropni! -Krzyknęłam. "Ale zaczekaj", usłyszałam wołanie taty, ale nie do końca, bo tylko trzasnęłam drzwiami i wyszłam z domu płacząc. Nie mogłam powstrzymać łez. Chciałam się teraz komuś wypłakać, ale Pati przecież była u babci. Nawet telefony nie wzięłam, ja głupia. Mogłabym teraz przynajmniej do niej zadzwonić i spytać kiedy wraca, ale nie miałam telefonu więc nici z tego. A przecież tam nie wróce, bo będą chcieli mnie zatrzymać. Biegłam przed siebiei nie przestawałam płakać. Nie potrafiłam tego zrozumieć, dlaczego oni mi to robią ? I to jeszcze w dniu moich urodzin. W dnou, który powinien być dla mnie szczęśliwy. Dobiegłam do przystanku i wsiadłam w pierwszy lepszy a utobus. Bilet kupiłam u kierowcy, usiadłam przy oknie i zaczęłam bardziej płakać. Nie mogłam powstrzymać łez.Jechała dobre półtorej godziny i wysiadłam. Wysiadłam, bo autobus skończył trase. Wsiadłam więc w nastepny,a potem w kolejny i kolejny. Nie wiem ile czasu jechałam, bo nie miałam nawet zegarka. Wiem, że cały czas płakałam. Przy piątym autobusie, postanowiłam dać sobie spokój i wysiadłam na jakimś przystanku przy wielkim moście. Zapytałam jakaś kobietę o godzinę. Była 20.00, co znaczy, że jechałam dobre parę godzin.Nawet nie wiem gdzie byłam, po prostu usiadłam na moście nogami zwisając do wody. Zaczęło padać i to mocno. Dziwna ta zima. Śniegu nie było wcale, za to ciągle padało. Ale z tego słynie Anglia. Ale ja miałam deszcz gdzieś. Siedziałam dalej i patzryłam na wodę znajdującą się pod moimi nogami. Siedziałam tak chyba ponad godzine, ale co z tego. Znowu zaczęłam rozmyslać, dlaczego oni chcą wyjechać? Rozmyślałam tak wciąż zadając sobie jedno pytanie: "Dlaczego?". Z transu wyrwał mnie czyjś głos. Znajomy głos.
-Ej, czy coś się stało? Dlaczego płaczesz? Dlaczego siedzisz tutaj sama w środku nocy i to jeszcze w taką ulewę? -Nie wiedziała co mam odpowiedzieć. Że rodzice mnie nie kochają? Nawet nie wiedziałam z kim rozmawiam...
Trochę się zasmuciłam, bo byłam pewna, że w którejś będą bilety na koncert 1D. Niestety, no ale trudno. Takie jest życie. Ostatnim razem dostałam coś wyjątkowego więc teraz dostałam coś zwykłego. To co dostają normalne nastolatki na piętnaste urodziny. Pobiegłam do rodziców i sióstr i podziękowałam im. Przytuliłam się do mamy, a z uścisku wyrwał mnie telefon. Dzwoniła Pati. Zapomniałam, że jeszcze się z nią nie widziałam.
-Halo? -Powiedziałam bez zastanowienia.
- Hej, cielaku! Musimy się spotkać. Bądź przy naszym słupie za 10 min. Ok ? - Powiedziała tak szybko, że ledwo co ją zrozumiałam.
-Spoko matole. Będę za 10 min. -Rozłączyłam się i pobiegłam jak najszybciej się uczesać i przygotować. Na szczęście wcześniej już byłam ubrana, więc po 10 min. czekałam już na kumpelę pod naszym słupem. Długo nie czekałam, bo Pati spóźniła się tylko chwilkę. Ale nie ważne.
-Cześć stara piętnastolatko ! Niedługo zmarszczki zaczną ci się robić! Na początek, chodź na gorącą czekoladę, bo już mi jest zimno. -Zawołała Pati i pociągnęła mnie w stronę kawiarenki z naszą ulubioną gorącą czekoladą. Nie protestowałam, bo z chęcią napiłabym się czegoś ciepłego. Całą drogę przegadałyśmy, jakbyśmy się nie widziały z pół roku, a przecież wczoraj byłyśmy razem na łyżwach. Ahhh....
Dziwne jesteśmy. Zamówiłyśmy dwie czekolady i usiadłyśmy przy pierwszym lepszym stoliku.
-Dobra skarbie. Nie będę się patyczkować. Mam dla ciebie prezent. Żebyś UMARŁA z ciekawości powiem ci, ze czeka na ciebie w twoim pokoju i zobaczysz go dopiero jak się nagadamy. No i musimy wypić tą czekoladę... -Powiedziała Pati, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby jej nie przytulić. Pamiętała...
Kochana jest <3 Wypiłyśmy czekoladę i kierowałyśmy się w stronę mojego domu. Chciałyśmy razem posiedzieć u mnie w domu i pogadać, ale mijając dom Pati, okazało się , że kumpela jest dzisiaj zajęta. Jedzie z babcią odwiedzić swoją ciocie. Zapomniałam powiedzieć, że Pati mieszka z babcią. Kiedy miała 10 lat jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Dlatego, że babcia Pati mieszkała w Anglii, musiała się ona przeprowadzić tam. Od tego czasu mieszka z babcia. Smutna historia... Ale wracając, do tematu. Rozstałam się z Pati niechętnie i wróciłam do domu. Rzeczywiście prezent od Pati czekał na mnie na moim łóżku. Ciekawe jak ona go tutaj przyniosła? Zajrzałam do środka opakowania. Była tam nowa pościel z 1D ! Zawsze o takiej marzyłam ! Mówiłam już, że ona jest kochana ? Od razu wrzuciłam pościel do prania. Przecież nie będę spać na śmierdzącej ze sklepu. Godzina była popołudniowa. Czas było na obiad. Zeszłam na dół, do salonu i pomogłam mamie przygotowywać obiad.Na obiedzie było pięknie. Rodzinny obiad zapowiadał się spokojny, gdyby nie słowa mamy:
-Kochanie, dziewczynki już wiedzą, a ty jeszcze nie. A więc postanowiliśmy, ze wrócimy do Polski. Tylko skończysz ten rok szkolny i wracamy. W wakacje. - Te słowa mnie zabolały. Poczułam się tak jakby ktoś wbił mi sztylet w serce. Chwila, jeden sztylet to za mało. Jakby ktoś wbił mi tysiąc sztyletów w serce. I tym kimś była moja rodzina. Nie spodziewałam się tego po niej..
-Ale....Przecież sama powiedziałaś, że będziemy mieszkać w Anglii już zawsze. A teraz co ? Okłamałaś mnie ? Wszyscy to zrobiliście, tylko.... Dlaczego? Przecież jest nam ty wszystkim dobrze, więc nie rozumiem.Mam tu przyjaciół i nie chcę stąd wyjeżdżać ! -Krzyknęłam. Nie mogłam się opanować. Byłam wściekła.
-Ale kochanie. W Polsce też miałaś znajomych, a poza tym my dostaliśmy tam lepszą pracę. Dziewczynki się cieszą. Dlaczego ty jesteś inna? Zrozum, tam będzie nam lepiej. -Tłumaczyła się. A ja nie chciałam tego słuchać.
-Ale tam nie ma Pati, a ona jest dla mnie wszystkim! Może...Zamieszkam z jej babciom, a wy sobie pojedziecie.?! -Chciałam zostać i próbowałam przekonać mamę.
-Nie córciu. Wiesz dobrze, ze opieka nad dzieckiem, bez względu czy ma ono lat 5 cz 15, jest ogromnym wyzwanie. A co dopiero dwójka dziewczynek, które dorastają i potrzebują opieki. A babcia Pati ma swoje lata, dlatego nie możesz z nią zostać.
-Jesteście okropni! -Krzyknęłam. "Ale zaczekaj", usłyszałam wołanie taty, ale nie do końca, bo tylko trzasnęłam drzwiami i wyszłam z domu płacząc. Nie mogłam powstrzymać łez. Chciałam się teraz komuś wypłakać, ale Pati przecież była u babci. Nawet telefony nie wzięłam, ja głupia. Mogłabym teraz przynajmniej do niej zadzwonić i spytać kiedy wraca, ale nie miałam telefonu więc nici z tego. A przecież tam nie wróce, bo będą chcieli mnie zatrzymać. Biegłam przed siebiei nie przestawałam płakać. Nie potrafiłam tego zrozumieć, dlaczego oni mi to robią ? I to jeszcze w dniu moich urodzin. W dnou, który powinien być dla mnie szczęśliwy. Dobiegłam do przystanku i wsiadłam w pierwszy lepszy a utobus. Bilet kupiłam u kierowcy, usiadłam przy oknie i zaczęłam bardziej płakać. Nie mogłam powstrzymać łez.Jechała dobre półtorej godziny i wysiadłam. Wysiadłam, bo autobus skończył trase. Wsiadłam więc w nastepny,a potem w kolejny i kolejny. Nie wiem ile czasu jechałam, bo nie miałam nawet zegarka. Wiem, że cały czas płakałam. Przy piątym autobusie, postanowiłam dać sobie spokój i wysiadłam na jakimś przystanku przy wielkim moście. Zapytałam jakaś kobietę o godzinę. Była 20.00, co znaczy, że jechałam dobre parę godzin.Nawet nie wiem gdzie byłam, po prostu usiadłam na moście nogami zwisając do wody. Zaczęło padać i to mocno. Dziwna ta zima. Śniegu nie było wcale, za to ciągle padało. Ale z tego słynie Anglia. Ale ja miałam deszcz gdzieś. Siedziałam dalej i patzryłam na wodę znajdującą się pod moimi nogami. Siedziałam tak chyba ponad godzine, ale co z tego. Znowu zaczęłam rozmyslać, dlaczego oni chcą wyjechać? Rozmyślałam tak wciąż zadając sobie jedno pytanie: "Dlaczego?". Z transu wyrwał mnie czyjś głos. Znajomy głos.
-Ej, czy coś się stało? Dlaczego płaczesz? Dlaczego siedzisz tutaj sama w środku nocy i to jeszcze w taką ulewę? -Nie wiedziała co mam odpowiedzieć. Że rodzice mnie nie kochają? Nawet nie wiedziałam z kim rozmawiam...
poniedziałek, 10 września 2012
Rozdział 1
Rok później:
Obudził mnie cichy śpiew ptaków. Zawsze z łatwością można było mnie obudzić. Mam tak po mamie. Na dworze wydawało się być ciepło. Słońce świeciło, a na niebie nie było widać żadnej chmurki. No dobra, słońce wcale nie świeciło. Na termometrze było -10C. Nic dziwnego, był przecież środek zimy. Dzisiaj był 4 stycznia, dzień moich 15-nastych urodzin i dokładna rocznica mojej przeprowadzki do Anglii, do Londynu. Bardzo się cieszę, ze się przeprowadziłam. W Polsce nie miałam przyjaciół, a tutaj miałam ją. Pati, która zawsze i wszędzie mnie wspierała. W końcu od czego ma się przyjaciół. Co roku mama budziła mnie rano do szkoły, w dniu moich urodzin. Zawsze kiedy któryś z członków rodziny ma urodziny, cała reszta wraz z jubilatem ma "wolne". Dzisiaj są moje urodziny, a także niedziela wiec pomimo wszystko mam wolne. Tym razem mam trochę się spóźniała z budzeniem mnie, bo wstałam przed nią. Postanowiłam, że dzisiaj to ja zrobię niespodziankę, dlatego spojrzałam na zegarek. Była 6.00. Nie dziwne, ze nikt jeszcze nie wstał, ale ja nie mogę już spać. Wstałam, Ubrałam się, uczesałam i umyłam zęby. Wszystkie poranne czynności wykonane. Zeszłam na dół do kuchni. Miałam zamiar zrobić wszystkim śniadanie. Porozkładałam talerze i resztę rzeczy potrzebnych do jedzenia i przygotowałam jajecznicę. To znaczy wlałam jajka na patelnię, pokroiłam chleb, ale nie mogłam jeszcze ścinać jajek, bo jakby wszyscy wstali za dwie godziny to mieliby zimne. Kiedy wszystko było gotowe spojrzałam na zegarek. Była 6.40. Wszyscy wstają ok. 8.00 więc postanowiłam, że wybiorę się na poranny spacer. Nawet nie chciałam budzić Pati, bo uznałam, ze pewnie jeszcze śpi. Postanowiłam, że wrócę za półtorej godziny i wtedy zjem śniadanie z resztą rodzinki. Dlatego tylko wypiłam malinową herbatkę i wyszłam. Powietrze było chłodne, a słońce wciąż jeszcze nie wstało. W końcu było -10C, dlatego musiałam się ciepło ubrać. Całe miasto jeszcze spało, a na dworze było jeszcze dość ciemno. Mijałam tylko co jakiś czas pojedynczych ludzi. Postanowiłam pójść do mojego ulubionego parku, ale dojście tam zajęło mi ok. 20 min. Zazwyczaj zajmuje mi to mniej, ale dzisiaj szłam wyjątkowo wolno.W końcu miałam dużo czasu i nigdzie mi się nie śpieszyło. Kiedy doszłam do parku zaczęło robić się szaro. Usiadłam w moim ulubionym miejscu. I zaczęłam cicho śpiewać moją ulubioną piosenkę 1D, "What Makes You Beautiful". Znałam ją całą na pamięć więc z łatwością mogłam śpiewać. Śpiewałam tak żeby nikt nie słyszał. Nie miałam pięknego głosu, ale śpiewanie mnie uspokajało. Zwłaszcza gdy śpiewałam piosenki chłopców. Zresztą nie tylko ja je śpiewałam, śpiewało je też miliony fanek na całym świecie. Tak, dokładnie tak ja przewidywałam. One Direction stali się sławni i to dzięki X Factor. Obejrzałam się dookoła żeby dokładnie sprawdzić czy nikogo przy mnie nie ma. Na szczęście przy ławce byłam tylko ja, a po parku nikt nie chodził. Zaczęłam śpiewać głośniej. Nagle zobaczyłam, że ktoś idzie w moją stronę. Był to mężczyzna ubrany na czarno z kapturem na głowie. Trochę się go przestraszyłam, więc przestałam śpiewać. Na szczęście mężczyzna tylko przeszedł koło mnie i powiedział: "Masz piękny głos. śpiewaj dalej". I odszedł. Tyle go widziałam. Głos miał jakiś znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo mógł należeć. A tak w ogóle to trochę zdziwiły mnie jego słowa. Piękny głos ? Ja i piękny głos ? No nie ważne, każdy ma inny gust, albo on ma po prostu problemy ze słuchem. W każdym razie szybko zapomniałam o tajemniczym mężczyźnie i spojrzałam na zegarek. Była 7.30. Jednak długo szłam tutaj, więc postanowiłam, że zacznę się zbierać, bo nie wiadomo ile czasu zajmie mi powrót.A nie chciałam, żeby ktoś się o mnie martwił. Przecież ja głupia nie wzięłam telefonu, tylko zegarek. Ja to jednak jestem inteligentna....
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę domu. Droga powrotna zleciała mi szybko. Cała drogę rozmyślałam, czy moja rodzinka już wstała? Chciała już zjeść śniadanie, bo byłam bardzo głodna. Na szczęście się nie myliłam. Wszyscy już wstali i chodzili po salonie.Kiedy tylko otworzyłam drzwi wejściowe usłyszałam znajome "sto lat !" Zaraz potem (co mnie zdziwiło) nie dostałam żadnego prezentu. Po prostu nic. To było dziwne, ale się nie upominałam. Chwilę później już siedziałam przy stole i jadłam zapragnione śniadanie. Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju. A jednak pomyliłam się. W pokoju były.... Trzy wielkie torby!! W każdej było coś innego. W jednej ubrania, w drugiej błyskotki, a w trzeciej...
Obudził mnie cichy śpiew ptaków. Zawsze z łatwością można było mnie obudzić. Mam tak po mamie. Na dworze wydawało się być ciepło. Słońce świeciło, a na niebie nie było widać żadnej chmurki. No dobra, słońce wcale nie świeciło. Na termometrze było -10C. Nic dziwnego, był przecież środek zimy. Dzisiaj był 4 stycznia, dzień moich 15-nastych urodzin i dokładna rocznica mojej przeprowadzki do Anglii, do Londynu. Bardzo się cieszę, ze się przeprowadziłam. W Polsce nie miałam przyjaciół, a tutaj miałam ją. Pati, która zawsze i wszędzie mnie wspierała. W końcu od czego ma się przyjaciół. Co roku mama budziła mnie rano do szkoły, w dniu moich urodzin. Zawsze kiedy któryś z członków rodziny ma urodziny, cała reszta wraz z jubilatem ma "wolne". Dzisiaj są moje urodziny, a także niedziela wiec pomimo wszystko mam wolne. Tym razem mam trochę się spóźniała z budzeniem mnie, bo wstałam przed nią. Postanowiłam, że dzisiaj to ja zrobię niespodziankę, dlatego spojrzałam na zegarek. Była 6.00. Nie dziwne, ze nikt jeszcze nie wstał, ale ja nie mogę już spać. Wstałam, Ubrałam się, uczesałam i umyłam zęby. Wszystkie poranne czynności wykonane. Zeszłam na dół do kuchni. Miałam zamiar zrobić wszystkim śniadanie. Porozkładałam talerze i resztę rzeczy potrzebnych do jedzenia i przygotowałam jajecznicę. To znaczy wlałam jajka na patelnię, pokroiłam chleb, ale nie mogłam jeszcze ścinać jajek, bo jakby wszyscy wstali za dwie godziny to mieliby zimne. Kiedy wszystko było gotowe spojrzałam na zegarek. Była 6.40. Wszyscy wstają ok. 8.00 więc postanowiłam, że wybiorę się na poranny spacer. Nawet nie chciałam budzić Pati, bo uznałam, ze pewnie jeszcze śpi. Postanowiłam, że wrócę za półtorej godziny i wtedy zjem śniadanie z resztą rodzinki. Dlatego tylko wypiłam malinową herbatkę i wyszłam. Powietrze było chłodne, a słońce wciąż jeszcze nie wstało. W końcu było -10C, dlatego musiałam się ciepło ubrać. Całe miasto jeszcze spało, a na dworze było jeszcze dość ciemno. Mijałam tylko co jakiś czas pojedynczych ludzi. Postanowiłam pójść do mojego ulubionego parku, ale dojście tam zajęło mi ok. 20 min. Zazwyczaj zajmuje mi to mniej, ale dzisiaj szłam wyjątkowo wolno.W końcu miałam dużo czasu i nigdzie mi się nie śpieszyło. Kiedy doszłam do parku zaczęło robić się szaro. Usiadłam w moim ulubionym miejscu. I zaczęłam cicho śpiewać moją ulubioną piosenkę 1D, "What Makes You Beautiful". Znałam ją całą na pamięć więc z łatwością mogłam śpiewać. Śpiewałam tak żeby nikt nie słyszał. Nie miałam pięknego głosu, ale śpiewanie mnie uspokajało. Zwłaszcza gdy śpiewałam piosenki chłopców. Zresztą nie tylko ja je śpiewałam, śpiewało je też miliony fanek na całym świecie. Tak, dokładnie tak ja przewidywałam. One Direction stali się sławni i to dzięki X Factor. Obejrzałam się dookoła żeby dokładnie sprawdzić czy nikogo przy mnie nie ma. Na szczęście przy ławce byłam tylko ja, a po parku nikt nie chodził. Zaczęłam śpiewać głośniej. Nagle zobaczyłam, że ktoś idzie w moją stronę. Był to mężczyzna ubrany na czarno z kapturem na głowie. Trochę się go przestraszyłam, więc przestałam śpiewać. Na szczęście mężczyzna tylko przeszedł koło mnie i powiedział: "Masz piękny głos. śpiewaj dalej". I odszedł. Tyle go widziałam. Głos miał jakiś znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo mógł należeć. A tak w ogóle to trochę zdziwiły mnie jego słowa. Piękny głos ? Ja i piękny głos ? No nie ważne, każdy ma inny gust, albo on ma po prostu problemy ze słuchem. W każdym razie szybko zapomniałam o tajemniczym mężczyźnie i spojrzałam na zegarek. Była 7.30. Jednak długo szłam tutaj, więc postanowiłam, że zacznę się zbierać, bo nie wiadomo ile czasu zajmie mi powrót.A nie chciałam, żeby ktoś się o mnie martwił. Przecież ja głupia nie wzięłam telefonu, tylko zegarek. Ja to jednak jestem inteligentna....
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę domu. Droga powrotna zleciała mi szybko. Cała drogę rozmyślałam, czy moja rodzinka już wstała? Chciała już zjeść śniadanie, bo byłam bardzo głodna. Na szczęście się nie myliłam. Wszyscy już wstali i chodzili po salonie.Kiedy tylko otworzyłam drzwi wejściowe usłyszałam znajome "sto lat !" Zaraz potem (co mnie zdziwiło) nie dostałam żadnego prezentu. Po prostu nic. To było dziwne, ale się nie upominałam. Chwilę później już siedziałam przy stole i jadłam zapragnione śniadanie. Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju. A jednak pomyliłam się. W pokoju były.... Trzy wielkie torby!! W każdej było coś innego. W jednej ubrania, w drugiej błyskotki, a w trzeciej...
Prolog
-Carol! Wstawaj, dzisiaj idziesz do szkoły! -Usłyszałam głośne wołanie mamy. Chwila, co dzisiaj za dzień ? Aaaa.... Jak mogłam zapomnieć. Dzisiaj jest dokładnie 4 stycznia, dzień moich urodzin. Moich 14-nastych urodzin. Jeej, jakie to dziwne. Ale dlaczego mama mnie woła żebym wstała do szkoły, przecież dobrze wiem, że moje urodziny w tym roku wypadają w sobotę, więc..... Oznacza to tylko jedno. Albo jej się pomyliło, albo ma dla mnie jakąś niespodziankę i muszę szybko wstać. Na pewno to drugie. Wstałam, ubrałam się, uczesałam, umyłam zęby i zeszłam na dół do salonu gdzie była już cała moja rodzinka. Moja mama, tato, młodsza siostra Kinga i starsza Natalia. Kiedy tylko mnie zobaczyli zaczęli śpiewać głośno "sto lat". Wzruszyło mnie to, że tak bardzo przejęli się moimi urodzinami. Zaraz potem mam wniosła wielki tort, a ja zdmuchnęłam świeczki. Byłam prze szczęśliwa.
-Dziękuje wam, ale nie musieliście dla mnie się tak starać. -Powiedziałam, bo na prawdę nie musieli.
-Musieliśmy. -Zaprzeczyła mama. -Taka nasza rola, a z okazji Twoich czternastych urodzin mamy dla ciebie wielki prezent niespodziankę. Prosze. -Wręczyła mi białą kopertę.
-Dziękuję. -Powiedziałam i jak najszybciej sprawdziłam co jest w kopercie. Kiedy zobaczyłam, cała zamarłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc po prostu rzuciłam się im wszystkim po kolei na szyję. W kopercie było zdjęcie naszego nowego domu w LONDYNIE ! Tak, miałam zamieszkać w Londynie ! I to na zawsze ! (Tak powiedziała mama) W mieście, o którym zawsze marzyłam. Od kiedy pamiętam, chciałam mieszkać i uczyć się w Londynie. To było moje jedno z największych marzeń, ale nigdy nie pomyślałabym, że ono może się spełnić. W kopercie były też bilety na samolot do Londynu. Mieliśmy lecieć dzisiaj ! To dlatego mama mnie obudziła przed 8.00. Ale pomimo tego byłam chyba najszczęśliwszą osobą na ziemi. A i zapomniałam powiedzieć, ze jestem wielką fanką One Direction i wprost uwielbiam Harry'ego. Wiem, jestem nienormalna, ale zawsze marzyłam żeby go poznać. Co prawda on i jego zespół nie jest jeszcze tak znany, gdyż dopiero biorą udział w X Factor. I pewnie dziwi was fakt, ze ja, mieszkająca w Polsce dziewczyna o tym wiem, ale po prostu mam przyjaciółkę w Anglii i ona mi wszystko mówi. Patrycja wyprowadziła się z Polski 3 lata temu, ale wciąż mamy ze sobą świetny kontakt. Tak więc, wyprowadzam się do Londynu i kto wie, może poznam One Direction !!
Nie czekając na nic, zaczęłam się pakować. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy urządzili wielkie pakowanie. Dla umilenia czasu założyłam słuchawki na uszy i włączyłam wszystkie piosenki 1D po kolei. Tak pakowanie zleciało mi bardzo szybko i nim się obejrzałam byłam już w samolocie do Londynu.
-To jeszcze nie wszystko, będziemy mieszkać obok Patrycji żebyś miała koleżankę. -Powiedziała mama, a ja znowu przeżyłam wstrząs. Z tego wszystkiego nawet jej nie powiedziałam, że się przeprowadzam, że będę mieszkać w tym samym mieście co ona.
-Właśnie, muszę do niej zadzwonić jak tylko wyjdziemy z samolotu! -Powiedziałam.
-Nie trzeba, ona o wszystkim wie. -Kiedy mama to powiedziała, od razu mi ulżyło. Przytuliłam się do niej i nim się obejrzałam, zasnęłam. Obudziłam się w Taxi na kolanach taty. Jechaliśmy przez Londyn do domu. Ciekawi mnie tylko to, jak oni mnie przenieśli śpiącą, z samolotu do samochodu? Nie ważne. Ważne, że teraz spełniały się moje marzenia i niedługo miałam zobaczyć się z przyjaciółką.Dojechaliśmy do domu wieczorem, chciałam od razu iść przywitać się z Pati, ale podobno tak na mnie czekała, że zasnęła więc nie chciałam jej budzić. Zobaczę się z nią rano.Kiedy weszłam do domu, podziwiałam go. Był piękny. Wybrałam sobie duży pokój z łazienką, a faceci od przeprowadzek wnieśli tam moje rzeczy, a raczej kartony z moimi rzeczami.Nie miała siły się rozpakowywać. Byłam za bardzo podekscytowana. Padłam tylko na łóżko i patrzyłam w sufit. I oto zaczyna się moja wielka przygoda w Londynie !!
Mam nadzieję, że Prolog może być :)
Pierwszy rozdział już niedługo <3
-Dziękuje wam, ale nie musieliście dla mnie się tak starać. -Powiedziałam, bo na prawdę nie musieli.
-Musieliśmy. -Zaprzeczyła mama. -Taka nasza rola, a z okazji Twoich czternastych urodzin mamy dla ciebie wielki prezent niespodziankę. Prosze. -Wręczyła mi białą kopertę.
-Dziękuję. -Powiedziałam i jak najszybciej sprawdziłam co jest w kopercie. Kiedy zobaczyłam, cała zamarłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc po prostu rzuciłam się im wszystkim po kolei na szyję. W kopercie było zdjęcie naszego nowego domu w LONDYNIE ! Tak, miałam zamieszkać w Londynie ! I to na zawsze ! (Tak powiedziała mama) W mieście, o którym zawsze marzyłam. Od kiedy pamiętam, chciałam mieszkać i uczyć się w Londynie. To było moje jedno z największych marzeń, ale nigdy nie pomyślałabym, że ono może się spełnić. W kopercie były też bilety na samolot do Londynu. Mieliśmy lecieć dzisiaj ! To dlatego mama mnie obudziła przed 8.00. Ale pomimo tego byłam chyba najszczęśliwszą osobą na ziemi. A i zapomniałam powiedzieć, ze jestem wielką fanką One Direction i wprost uwielbiam Harry'ego. Wiem, jestem nienormalna, ale zawsze marzyłam żeby go poznać. Co prawda on i jego zespół nie jest jeszcze tak znany, gdyż dopiero biorą udział w X Factor. I pewnie dziwi was fakt, ze ja, mieszkająca w Polsce dziewczyna o tym wiem, ale po prostu mam przyjaciółkę w Anglii i ona mi wszystko mówi. Patrycja wyprowadziła się z Polski 3 lata temu, ale wciąż mamy ze sobą świetny kontakt. Tak więc, wyprowadzam się do Londynu i kto wie, może poznam One Direction !!
Nie czekając na nic, zaczęłam się pakować. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy urządzili wielkie pakowanie. Dla umilenia czasu założyłam słuchawki na uszy i włączyłam wszystkie piosenki 1D po kolei. Tak pakowanie zleciało mi bardzo szybko i nim się obejrzałam byłam już w samolocie do Londynu.
-To jeszcze nie wszystko, będziemy mieszkać obok Patrycji żebyś miała koleżankę. -Powiedziała mama, a ja znowu przeżyłam wstrząs. Z tego wszystkiego nawet jej nie powiedziałam, że się przeprowadzam, że będę mieszkać w tym samym mieście co ona.
-Właśnie, muszę do niej zadzwonić jak tylko wyjdziemy z samolotu! -Powiedziałam.
-Nie trzeba, ona o wszystkim wie. -Kiedy mama to powiedziała, od razu mi ulżyło. Przytuliłam się do niej i nim się obejrzałam, zasnęłam. Obudziłam się w Taxi na kolanach taty. Jechaliśmy przez Londyn do domu. Ciekawi mnie tylko to, jak oni mnie przenieśli śpiącą, z samolotu do samochodu? Nie ważne. Ważne, że teraz spełniały się moje marzenia i niedługo miałam zobaczyć się z przyjaciółką.Dojechaliśmy do domu wieczorem, chciałam od razu iść przywitać się z Pati, ale podobno tak na mnie czekała, że zasnęła więc nie chciałam jej budzić. Zobaczę się z nią rano.Kiedy weszłam do domu, podziwiałam go. Był piękny. Wybrałam sobie duży pokój z łazienką, a faceci od przeprowadzek wnieśli tam moje rzeczy, a raczej kartony z moimi rzeczami.Nie miała siły się rozpakowywać. Byłam za bardzo podekscytowana. Padłam tylko na łóżko i patrzyłam w sufit. I oto zaczyna się moja wielka przygoda w Londynie !!
Mam nadzieję, że Prolog może być :)
Pierwszy rozdział już niedługo <3
Witam wszystkich !!
Hej wszystkim !!
Mam na imię Karolina i będę tutaj pisać moje opowiadanie o One Direction. Więc od razu odpowiedz sobie na pytanie: Czy lubisz One Direction. Jeżeli nie to lepiej nie czytaj i marnuj swojego czasu.
Bez sensu. Już nie długo powinien pojawić się prolog, i mam nadzieję, ze opowiadanie wam się spodoba.
A jeżeli chodzi o mnie to tak: Jak już mówiłam mam na imię Karolina, mam 13 lat i uwielbiam One Direction.
Lubię też pisać, dlatego mam nadzieję, że moje wypociny będą czegoś warte. Ale to już sami ocenicie.
Niedługo będzie prolog, cierpliwości :)
Mam na imię Karolina i będę tutaj pisać moje opowiadanie o One Direction. Więc od razu odpowiedz sobie na pytanie: Czy lubisz One Direction. Jeżeli nie to lepiej nie czytaj i marnuj swojego czasu.
Bez sensu. Już nie długo powinien pojawić się prolog, i mam nadzieję, ze opowiadanie wam się spodoba.
A jeżeli chodzi o mnie to tak: Jak już mówiłam mam na imię Karolina, mam 13 lat i uwielbiam One Direction.
Lubię też pisać, dlatego mam nadzieję, że moje wypociny będą czegoś warte. Ale to już sami ocenicie.
Niedługo będzie prolog, cierpliwości :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)