Postanowiłam,że będę mieć gdzieś to, komu się zwierzam. Brakowało mi pocieszenia, więc znalazłam je w tym głosie, który do mnie mówił. A raczej w posiadaczu tego głosu. Nawet nie odwróciłam się, żeby sprawdzić z kim będę rozmawiać i komu będę się zwierzać z moich problemów. Po prostu mówiałam.
-Dlaczego płaczę? Bo nie cierpię swojego życia. Nienawidzę go. A przede wszystkim nienawidzę swojej rodziny. Oni wszyscy mnie zawiedli. Okłamali. Tylko dlaczego to zrobili? Ja jestem aż taka zła? Nie wiem, przecież nic im nie zrobiłam. Zawsze byłam wyrozumiała, miła, pomagałam im... Czym więc zawiniłam? Zrobiłam coś źle? Coś czego nie chcieli? W jakiś sposób ich uraziłam? Nie rozumiem tego. Zawsze robiłam to czego chcieli, a oni tak mi się odwdzięczają. Najpierw mnie okłamują, a teraz ten wyjazd. Ja nie chcę wyjeżdżać. Jest mi tu dobrze. Im też niczego nie brakuje. Więc skąd ten pomysł o przeprowadzce? Mam tego dość! Tego okłamywania. Ja już nie chcę! Ja... -Nie zdążyłam dokończyć zdania, bo mężczyzna, a raczej chłopak, bo na mężczyznę był za młody, w każdym razie ten chłopak zbliżył się do mnie, usiadł obok i mocno mnie przytulił. Pozwolił, abym wypłakała się w jego rękaw i sprawiła żeby był bardziej mokry niż było od samego deszczu. Nie wyrywałam się z uścisku. Pasowało mi to. A nawet tego chciałam. Pragnęłam żeby w końcu ktoś po prostu mnie przytulił i pozwolił się wypłakać. Wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam. Nie ważne, że nie wiedziałam w kogo się wypłakuje. Ważne, że poczułam się lepiej. Kiedy ja siedziałam wtulona w jego ramiona, on głaskał mnie po głowie i pocieszał. To było bardzo miłe...
-Spokojnie. Nie płacz już. Przecież nie może być aż tak źle. Twoja rodzina chce dla ciebie jak najlepiej. Oni na pewno bardzo cię kochają i martwią się teraz o ciebie. Jeszcze na dodatek siedzisz tutaj sama, w środku zimy w wielki deszcz. Jeszcze się rozchorujesz. Tylko nie płacz już, bo wystarczająco napadało deszczu. Nie potrzeba twoich łez. Nie martw się już. Ej, nooo..... Nie płacz już. Proszę... Nienawidzę kiedy dziewczyna płacze, a ja nawet nie mogę pomóc...Dobrze będzie. Zobaczysz.... -Ojej, jakie to było słodkie...
-Moja rodzina na pewno się o mnie nie martwi. A mną się nie przejmuj, już i tak mi pomogłeś. Pomogłeś mi, przytulając mnie i pożyczając mi swój rękaw. To było mi teraz najbardziej potrzebne. Dziękuję. -Powiedziałam i bardziej wtuliłam się w niego. Tak pięknie pachniał. Nie przeszkadzał mi nawet deszcz.
-To dobrze, że chociaż tak pomogłem. Tylko obiecaj mi, że nie będziesz już nigdy tak płakać. Obiecujesz? -Zapytał, i zrobił to takim głosem, że nie sposób było odmówić.
-Obiecuję. -Odpowiedziałam. Szkoda, że nie wiem komu to obiecuję, ale to mnie wtedy nie obchodziło. Wtuliłam głowę w jego ramiona i zamknęłam oczy. Zaczęłam wdychać jego zapach. Był taki przyjemny i uspokajający.........
***
Ach, jak ty wygodnie i miękko. Chwila. Wygodnie i miękko? Przecież byłam na dworze w wielką ulewę, na moście. A z tego co wiem to most nie jest wygodny i miękki. Otworzyłam oczy. O Matko!!!! Gdzie ja jestem??? Spałam na jakimś wielkim łóżku w wielkim i zadbanym pokoju. No, może było trochę śmieci i porozrzucanych ubrań, ale niewiele. Tak poza tym to było tu pięknie. I pachniało tu jakoś....Hmmmm..... Znajomo. Tak, poznałam ten zapach. Tak samo pachniał ten chłopak, którego wczoraj spotkałam. Który mnie pocieszał. Nie wiem tylko gdzie jestem i jak się tu znalazłam? Pamiętam, że ten chłopak mnie przytulał i pocieszał. A ja, wdychając jego zapach..... Chyba zasnęłam w jego ramionach! Tak myślę. Bo w tamtym momencie film mi się urwał. Więc wnioskując ostatnie zdarzenia, mogę przypuszczać, że..... Jestem w jego domu! Jestem w domu mojego pocieszyciela! Ojej!! Nawet nie wiem jak on ma na imię, a już u niego spałam. Ale to takie wzruszające, że najpierw spotkałam chłopaka, który mnie pocieszał i pozwalał wypłakać się w jego objęciach, w których potem zasnęłam, który następnie zaniósł mnie śpiącą... Chwila, zaniósł albo zawiózł mnie śpiącą do swojego domu. Następnie nie budząc mnie ułożył do snu w swoim wielkim, miękkim i wygodnym łóżku. Na dodatek nie przerywając mojego snu, przebrał mnie z mokrych rzeczy w suche i założył jakąś swoją koszule. Tylko.... Wróć. Przebrał śpiącą z mokrych rzeczy w suche??!! Czy to znaczy, że on mnie rozebrał i widział całkiem gołą??!! Dobra, to jest dziwne i będę musiała to z nim wyjaśnić, ale wróćmy do historii. Siedziałam teraz z męską koszulą na sobie w obcym łóżku w obcym pokoju, nawet nie wiem w jakim mieście i jeszcze nie ruszyłam się żeby sprawdzić kim był tajemniczy pocieszyciel???? Jaka ja jestem głupia! Szybko wstałam z łóżka i kątem oka zauważyłam swój zegarek, który leżał koło łóżka na nocnej szafce. Wzięłam go i założyłam.; Przy okazji zauważyłam, ze jest już po dziewiątej. Nie chciałam w "piżamie" wychodzić z pokoju, więc założyłam wcześniej znalezione w pokoju ubrania. Były przewieszone przez kaloryfer, pewnie żeby szybciej wyschły. Czyli, że jest inteligentny i myśli... Ale wracając. Nałożyłam rzeczy i chciałam już wyjść z pokoju, ale zobaczyłam, że na ścianie obok drzwi wisi lustro. Bez namysłu przejrzałam się w nim i poprawiłam ręką włosy. Niestety nie miałam grzebienia, ale ręka wystarczy. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Nie wiem czy ten chłopak pocieszał mnie ze względu na urodę? Nieee, na pewno nie. On mi pomógł, bo ma dobre serce, a poza tym byłam brzydka chociaż podobno połowa klasy była we mnie zakochana... Co oni we mnie widzieli? Byłam dość nicka, miałam oczy koloru... NO i tu jest problem. Oczy miałam trzy kolorowe. Niebiesko-zielono-szare. Trudno określić jeden kolor. Miałam średniej długości włosy koloru... I tu też jest problem. Jedni mówią, że są złote inni, że rude. Więc może powiem, że były one złoto-rude. Twarzy nie miałam ładnej, ani figury. Nie byłam też chuda, więc naprawdę nie wiem co oni we mnie widzieli. Nie ważne. Skończyłam się przeglądać i wyszłam z pokoju najciszej jak umiałam. Nie wiedziałam gdzie znajdę pocieszyciela, więc postanowiłam, że otworzę pierwsze lepsze drzwi. Kiedy je otworzyłam, ku mojemu zdziwieniu ujrzałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz