Kocham się w moim przyjacielu z zespołu. Tak, jestem debilem. ~Harry Styles

środa, 19 września 2012

Rozdział 5

Siedziałam tak i gapiłam się w te jego zielone oczyska. Nic nie poradzę, jego spojrzenie mnie zahipnotyzowało. Nawet nie wiem kiedy, buzia sama mi się otworzyła. Musiałam dziwnie wyglądać, ale co tam. Teraz to mnie nie obchodziło. Obchodziło mnie tylko to, że siedziałam przed Harrym, przed moim ideałem, idolem i marzeniem. Wiele razy zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdybym się z nim spotkała i miała możliwość porozmawiania, a teraz zachowywałam się tak, jakbym nigdy o tym nie myślała. Wiadomo, mogłam zachować się tysiąc razy gorzej. Mogłam wstać, piszczeć i rzucić mu się na szyje. Po prostu zachować się jak prawie każda fanka. Jednak coś w środku, nie pozwalało mi się tak zachować. Coś kazało mi tak siedzieć i nic nie mówiąc, czekać aż to on zrobi pierwszy krok i się odezwie. Mając taki widok przed oczami, mogłabym siedzieć na tym fotelu nawet całe życie. Niestety nie było mi to pisane. Usłyszałam kroki od strony schodów. To Louis schodził na dół, pewnie już skończył składać łóżko. Między mną, a Harrym trwała niezręczna cisza, którą na szczęście przerwał Louis.
-Dzień dobry wszystkim! Jak się spało, po tak długim czasie spędzonym na deszczu? Ni było wam chyba zbyt ciepło. A tak w ogóle, to jak to się stało, ze ty -wskazał palcem na mnie - się tu... To znaczy wiem dlaczego, ale Harry wszystko wyjaśnił mi w biegu i to w środku nocy, a ja wtedy nie myślę trzeźwo, więc... Możecie mi całą wczorajszą historię opowiedzieć od początku? A tak w ogóle to jestem Louis. -Mówiąc to ostanie zdanie, wyciągną rękę w moją stronę. Ja wyciągnęłam swoją w jego stronę i przedstawiłam się.
-Karolina. Ale wszyscy mówią na mnie Karol. Przez "K", ale ja wolę Carol przez "C". Tak brzmi o wiele lepiej. -Opowiedziałam szybko i ścisnęłam jego dłoń. O matko! Właśnie rozmawiałam, przedstawiłam się, uścisnęłam dłoń, Louisowi Tomlinsonowi i stałam (teraz, przedstawiając się wstałam z fotel) obok Harry'ego Stylesa. To po prostu nie do wiary! Moje marzenia się spełniały! Było tak jak z jakiegoś Brazylijskiej telenoweli. Nie mogłam uwierzyć, ze jednak działo się to na prawdę!
-A, właściwie, jak już się przedstawiamy to jestem Harry. -Teraz to Harry wyciągną do mnie rękę, którą natychmiast uścisnęłam. To dziwne. Oni przedstawiali mi się tak jakbym o tym nie wiedziała, kim są i jak mają na imię. To było takie oczywiste, ale jeżeli mam możliwość uściśnięcia ich dłoni, to czemu mam nie skorzystać? To by było marnotractwo. A ja nie lubię, jak się coś marnuje.
-Carol. -Powiedziałam, a on spojrzał na mnie tym swoim radosnym spojrzeniem i się słodko uśmiechnął. Przez to na pewno się zarumieniłam, bo poczułam ciepło na swoich policzkach. Taki jego urok. Od jego uśmiechu, rumieniło się wiele nastolatek.
-To wy się nie znacie??!! Dobra, może o czymś nie wiem, ale musicie mi o tym powiedzieć. Usiądźmy i tu i teraz, wszytko mi opowiecie. Od samego początku. To kto zacznie? -Zapytał radośnie Lou, spoglądając to na mnie to na Harolda. A my spojrzeliśmy na siebie pytającym wzrokiem.
-No to może ja opowiem. -Zaczął Harry, ale Lou szybko mu przerwał.
-Najpierw usiądźcie. -Rozkazał i rozsiadł się na kanapie.
-No więc tak. Wczoraj, kiedy wracałem z kina, idąc przez most, zobaczyłem ją. Carol. Siedziała i płakała. A przecież wiesz, że mam miękkie serce. Dlatego postanowiłem, że jej samej nie zostawię i jej pomogę. Zapytałem jej co się stało. Liczyłem raczej na: "Zostaw mnie! Nie twoja sprawa! To moje życie i moje problemy!", ale w odpowiedzi otrzymałem wyznanie. Powiedziała mi o wszystkim, jakbym był jej starym, dobrym kumplem. Mówiąc, płakała. Nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie przytulić. Wiem, że to działa pocieszająco. Myślałem, że mnie odepchnie, ale ona się we mnie wtuliła, podziękowała za wysłuchanie i przytulona, zasnęła. Nie mogłem jej tak po prostu obudzić, a było mi już zimno, więc wezwałem Taxi i zawiozłem ją do naszego domu. Planowałem ją potem odwieźć do domu od razu jak się obudzi. Oczywiście jeżeli by sobie tego życzyła. Tak więc nie poznałem się z Caro wcześniej, dopiero teraz. No. To to by było na tyle. -Zakończył przemowę Harry. Pięknie ujął naszą przygodę. Jeej. "Naszą" przygodę. To brzmi tak faajnie...
-Acha. -Wyrwał mnie z zamyślenia Lou, który całą tą historię słuchał z zainteresowaniem. -Czyli wy się nie znaliście? Ok. Rozumiem. Ale co miał oznaczać ten pisk? -Usłyszał. Ale jak mógłby nie usłyszeć mojego pisku. Fakt. Był dość głośny.
-To była reakcja Caro, gdy mnie zobaczyła rano. -Opowiedział szybko Harry.
-Czyli, ze nasza fanka? Zgadłem? Mogę ci dać autograf, jak chcesz, tylko więcej nie piszcz, bo tego nie cierpię... - Zapytał Lou. Tak jestem waszą fanką, ale opanowana fanką i piszczałam z innego powodu. Popatrzyłam na Harolda z nadzieją, że to on mu to powie. Na szczęście, szybko pojął o co mi chodzi i rzekł.
-To znaczy, nie wiem czy jest naszą fanką, ale....Nie piszczała z tego powodu.
-Tylko mi nie mów, ze wiedząc, że śpi u nas obca dziewczyna, której nie znamy, kontynuowałeś swój poranny rytuał? -Zapytał z nadzieją w głosie Tommo.
-Yyyyy....Tak?. -Odpowiedziała pytającym głosem Harry. Chyba wiedział, ze jego przyjaciel nie będzie zadowolony z tej odpowiedzi. Wolałby przeczącą.
-Czy ty oszalałeś??!! Może nie każdy chce takie rzeczy oglądać? Ja już przywykłem, ale żeby zmuszać Carol do oglądania czegoś takiego??!!! Nie wierzę...... Ojj, Harry.... Ty i te twoje rytuały.... -Trochę się zdenerwował, ale pod koniec jego wypowiedzi było słychać, ze mu wybacza.Harry tylko się uśmiechnął i szybko rzucił się na przyjaciela, mocno go przytulając. Lou odwzajemnił uścisk i powiedział.
-No i co ja bym zrobił bez tych twoich dziwadeł? Co ja bym bez CIEBIE zrobił?? Było by mi nudno... Oj... Kocham cię Harry.... Pamiętaj, ze zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem...
-Ja ciebie też, Lou.... Też zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem.... -Jacy oni są słodcy!! Od razu widać, ze prawdziwi przyjaciele. Wybaczają sobie wszytko. Tylko, że przez te "czułości" zapomnieli o mnie. Chrząknęłam cicho, żeby o sobie przypomnieć i zadziałało.
-Przepraszam Carol. Za to co widziałaś rano. Taki już jestem.... Wybaczysz mi? -Zapytał loczek.
-No pewnie!! Już dawno ci wybaczyłam!!! -Odparłam i wcisnęłam się międzi tą dwójkę i przytuliłam ich. Czułam się jakbyśmy się znali wieki.....
-To co, może gdzieś razem pójdziemy?? Oczywiście jeżeli masz czas Carol. -Zapytał Lou.
-Tak, ale będę musiała się jakoś dostać do domu. Powiecie mi gdzie my jesteśmy??
-W Holmes Chapel . A gdzie mieszkasz?
-W Londynie. -Opowiedziałam.
-To dobrze się składa. My jutro tam jedziemy. Wracamy do reszty chłopaków i do pracy. Zadzwoń tylko do rodziny i jutro zabierzesz się z nami. Ok? -To był genialny pomysł.
-Pewnie! Jeżeli chcecie, mogę się z wami zabrać! -Krzyknęłam. -To ten dzień spędzamy tylko we trójkę?
-Tak!!! To zjedzmy śniadanie. Bo czas leci! -Krzyknął Harry i zabrał się za przygotowywanie śniadania. Ten dzień miała spędzić z nimi. Cudnie. Już czuję, że ten dzień będzie bardzo udany......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz