Rok później:
Obudził mnie cichy śpiew ptaków. Zawsze z łatwością można było mnie obudzić. Mam tak po mamie. Na dworze wydawało się być ciepło. Słońce świeciło, a na niebie nie było widać żadnej chmurki. No dobra, słońce wcale nie świeciło. Na termometrze było -10C. Nic dziwnego, był przecież środek zimy. Dzisiaj był 4 stycznia, dzień moich 15-nastych urodzin i dokładna rocznica mojej przeprowadzki do Anglii, do Londynu. Bardzo się cieszę, ze się przeprowadziłam. W Polsce nie miałam przyjaciół, a tutaj miałam ją. Pati, która zawsze i wszędzie mnie wspierała. W końcu od czego ma się przyjaciół. Co roku mama budziła mnie rano do szkoły, w dniu moich urodzin. Zawsze kiedy któryś z członków rodziny ma urodziny, cała reszta wraz z jubilatem ma "wolne". Dzisiaj są moje urodziny, a także niedziela wiec pomimo wszystko mam wolne. Tym razem mam trochę się spóźniała z budzeniem mnie, bo wstałam przed nią. Postanowiłam, że dzisiaj to ja zrobię niespodziankę, dlatego spojrzałam na zegarek. Była 6.00. Nie dziwne, ze nikt jeszcze nie wstał, ale ja nie mogę już spać. Wstałam, Ubrałam się, uczesałam i umyłam zęby. Wszystkie poranne czynności wykonane. Zeszłam na dół do kuchni. Miałam zamiar zrobić wszystkim śniadanie. Porozkładałam talerze i resztę rzeczy potrzebnych do jedzenia i przygotowałam jajecznicę. To znaczy wlałam jajka na patelnię, pokroiłam chleb, ale nie mogłam jeszcze ścinać jajek, bo jakby wszyscy wstali za dwie godziny to mieliby zimne. Kiedy wszystko było gotowe spojrzałam na zegarek. Była 6.40. Wszyscy wstają ok. 8.00 więc postanowiłam, że wybiorę się na poranny spacer. Nawet nie chciałam budzić Pati, bo uznałam, ze pewnie jeszcze śpi. Postanowiłam, że wrócę za półtorej godziny i wtedy zjem śniadanie z resztą rodzinki. Dlatego tylko wypiłam malinową herbatkę i wyszłam. Powietrze było chłodne, a słońce wciąż jeszcze nie wstało. W końcu było -10C, dlatego musiałam się ciepło ubrać. Całe miasto jeszcze spało, a na dworze było jeszcze dość ciemno. Mijałam tylko co jakiś czas pojedynczych ludzi. Postanowiłam pójść do mojego ulubionego parku, ale dojście tam zajęło mi ok. 20 min. Zazwyczaj zajmuje mi to mniej, ale dzisiaj szłam wyjątkowo wolno.W końcu miałam dużo czasu i nigdzie mi się nie śpieszyło. Kiedy doszłam do parku zaczęło robić się szaro. Usiadłam w moim ulubionym miejscu. I zaczęłam cicho śpiewać moją ulubioną piosenkę 1D, "What Makes You Beautiful". Znałam ją całą na pamięć więc z łatwością mogłam śpiewać. Śpiewałam tak żeby nikt nie słyszał. Nie miałam pięknego głosu, ale śpiewanie mnie uspokajało. Zwłaszcza gdy śpiewałam piosenki chłopców. Zresztą nie tylko ja je śpiewałam, śpiewało je też miliony fanek na całym świecie. Tak, dokładnie tak ja przewidywałam. One Direction stali się sławni i to dzięki X Factor. Obejrzałam się dookoła żeby dokładnie sprawdzić czy nikogo przy mnie nie ma. Na szczęście przy ławce byłam tylko ja, a po parku nikt nie chodził. Zaczęłam śpiewać głośniej. Nagle zobaczyłam, że ktoś idzie w moją stronę. Był to mężczyzna ubrany na czarno z kapturem na głowie. Trochę się go przestraszyłam, więc przestałam śpiewać. Na szczęście mężczyzna tylko przeszedł koło mnie i powiedział: "Masz piękny głos. śpiewaj dalej". I odszedł. Tyle go widziałam. Głos miał jakiś znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo mógł należeć. A tak w ogóle to trochę zdziwiły mnie jego słowa. Piękny głos ? Ja i piękny głos ? No nie ważne, każdy ma inny gust, albo on ma po prostu problemy ze słuchem. W każdym razie szybko zapomniałam o tajemniczym mężczyźnie i spojrzałam na zegarek. Była 7.30. Jednak długo szłam tutaj, więc postanowiłam, że zacznę się zbierać, bo nie wiadomo ile czasu zajmie mi powrót.A nie chciałam, żeby ktoś się o mnie martwił. Przecież ja głupia nie wzięłam telefonu, tylko zegarek. Ja to jednak jestem inteligentna....
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę domu. Droga powrotna zleciała mi szybko. Cała drogę rozmyślałam, czy moja rodzinka już wstała? Chciała już zjeść śniadanie, bo byłam bardzo głodna. Na szczęście się nie myliłam. Wszyscy już wstali i chodzili po salonie.Kiedy tylko otworzyłam drzwi wejściowe usłyszałam znajome "sto lat !" Zaraz potem (co mnie zdziwiło) nie dostałam żadnego prezentu. Po prostu nic. To było dziwne, ale się nie upominałam. Chwilę później już siedziałam przy stole i jadłam zapragnione śniadanie. Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju. A jednak pomyliłam się. W pokoju były.... Trzy wielkie torby!! W każdej było coś innego. W jednej ubrania, w drugiej błyskotki, a w trzeciej...
super czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuń